19 kwietnia 2015

Personalistyczne cele człowieka (1)

Filozofia od początku poszukiwała arche - czyli początku i zasady (łac. principium). Poszukiwanie principium miało prowadzić do zrozumienia rzeczywistości.

Żeby zrozumieć daną rzecz, należało wskazać na jej początek lub pochodzenie. A to już oznaczało, że rozumienie realności wymaga podejścia przyczynowego lub genetycznego. Nic nie dzieje się bowiem bez przyczyny (nihil fiat sine causa).

Jednak wskazywanie na przyczynę nie było jedynym, chociaż ostatecznym, wyjaśnieniem. Arystoteles uważał, że trzeba ukazać również zasady wewnętrzne realnego bytu. Każda realność posiada według niego wewnętrzne wyposażenie, czyli wewnętrzne zasady współtworzące realność każdego bytu. Dlatego Stagiryta twierdził, że każdą rzecz należy opisywać poprzez ukazanie czterech przyczyn. Dwóch zewnętrznych – czyli przyczyny sprawczej (causa efficiens) oraz przyczyny celowej lub wzorczej (causa finalis), co pokazuje, że każdą rzecz trzeba wyjaśnić poprzez jej początek i koniec (finał albo cel). Oraz dwóch przyczyn wewnętrznych (zasad konstytucyjnych) – czyli formy i materii, które określałyby daną rzecz w jej tożsamości i różności (odrębności). W tym ujęciu każda rzecz dzięki formie pozostaje zawsze niezmienna i tożsama ze sobą, a dzięki materii podlega zmienności i odróżnia się od innych rzeczy.

Można powiedzieć, że takie poszukiwanie początku całej rzeczywistości i pochodzenia każdej poszczególnej rzeczy miało głęboki sens, gdyż prowadziło, jak to widać u Arystotelesa, do zrozumienia celu lub końca, czyli ostatecznego wzorca poszczególnej rzeczy. O końcu można bowiem mówić jedynie w perspektywie początku. Dlatego jeżeli nie znamy początku jakiegoś bytu lub jakiegoś procesu, to nie możemy mówić o jego końcu lub zakończeniu. Jeśli pytamy więc o sens i cel ludzkiego życia, to musimy się odwołać do początków życia człowieka.

Trzeba zatem zapytać, skąd się wziął człowiek? I co było początkiem ludzkiego życia? Bez zrozumienia naszego początku nigdy nie będziemy w stanie określić, dokąd zmierzamy. Człowiek potrzebuje określenia swojego celu, gdyż ludzkie życie i działanie mają charakter celowy. Jest to związane z rozumnością człowieka, która stanowi zasadę i podstawę ludzkiego postępowania. Można stwierdzić, że nasza rozumność domaga się postępowania celowego (nastawionego na cel). Dlatego człowiek powinien poznać swój cel. Ale okazuje się, że człowiek ma możliwość dowolnego określania i kształtowania celu swojego działania. To znaczy, że sam dla siebie wybiera cel swojego życia. Trzeba z drugiej strony zaznaczyć, że cała rozumna natura człowieka wskazuje na cel i domaga się realizacji tego celu, który powinien być zakończeniem rozwoju człowieka (doskonaleniem ludzkiej natury). Stąd Arystoteles w swojej Etyce pokazuje, że celem ludzkiego życia kierowanego rozumem jest osiąganie doskonałości rozumu, czyli zdobycie pełni poznania (kontemplacji).

Przyczyną sprawczą człowieka jako bytu osobowego musi być jakaś Doskonała Osoba albo Wspólnota Osób. Tylko przy takim założeniu możemy zrozumieć nasze ludzkie pochodzenie. Cały przyrodniczy proces rozwojowy – zwany ewolucją – nie jest w stanie wytworzyć bytu osobowego (osobowej podmiotowości istnienia). Jest to tylko proces obejmujący powolny rozwój organizmów żywych i jako taki musi być zapoczątkowany i przyczynowany przez jakieś Doskonałe Źródło Życia (czyli sprawczą podmiotowość życia). Biblijne religie oraz związane z nimi teologie wskazują w obu tych przypadkach bezpośrednio na Boga. Religia chrześcijańska naucza, że człowiek został stworzony przez Boga. Bóg stwarza człowieka jako osobę – „mężczyzną i kobietą stworzy go” [stworzył człowieka]. Taki początek człowieka wskazuje od razu na jego cel i finał, którym ma być powrót do Boga, powrót do domu Ojca.

Personalistyczne cele człowieka (2)

Na czym polega życie człowieka jako osoby? Skoro osoba stanowi podmiotowość istnienia, a jest to podmiotowość sprawcza, która posiada moc sprawczą, to należy przyjąć, że podmiotowość osoby kształtuje naszą duszę, czyli sprawia posiadanie przez człowieka odpowiednich zdolności i władz duchowych. Możemy dodać, że to własności osobowe istnienia (wyróżnione przez Gogacza) – prawda, dobro i piękno – odpowiadają za powstanie władz duchowych – umysłu (rozumu), woli oraz uczuciowości. Oczywiście na ostateczny kształt tych zdolności wpływają już pośrednio także inne byty osobowe – na przykład rodzice lub aniołowie (zwłaszcza anioł stróż).

Natomiast wyposażenie naszego ciała jako organizmu żywego jest przyczynowane przez własności związane z podmiotowością życia, ale ostateczny kształt naszego ciała został wytworzony przez cały proces ewolucyjny, ponieważ rozwój elementów cielesnych wymaga dłuższego czasu.

Dlatego stworzenie człowieka należy uznać za działanie momentalne i jednorazowe, chociaż sam rozwój cielesności mógł trwać bardzo długo. Stworzenie ludzkiej osoby jest działaniem momentalnym. Jednak osoba została uduchowiona i wcielona. Osoba została wcielona w odpowiedni organizm żywy, w którym mogłaby dokonywać odpowiednich działań. Można to przedstawić w ten sposób, że osoba ludzka została stworzona przez Boga, gdy rozwój organizmów żywych osiągnął już właściwy poziom do przyjęcia osobowej podmiotowości. Toteż uduchowienie i wcielenie osoby ludzkiej stało się możliwe w pewnym momencie rozwoju świata przyrodniczego (ewolucji organizmów żywych).

Niestety błędem jest sprowadzanie powstania człowieka do samego rozwoju ewolucyjnego cielesności ludzkiej. Cielesność człowieka jest przecież ożywiana oraz uduchowiana w sposób znacznie bardziej doskonały niż cielesność pozostałych zwierząt. Ponadto człowiek posiada zdolności radykalnie przekraczające porządek natury, który jest porządkiem cielesnym i materialnym. Weźmy pod uwagę choćby myślenie. Myślenie człowieka nie jest zdolnością cielesną, dlatego kompletnym nieporozumieniem jest przypisywanie myślenia narządom cielesnym – np. mózgowi. Mózg może koordynować przepływ i gromadzenie danych zmysłowych, ale nie jest w stanie wytworzyć czegoś takiego jak intencjonalna świadomość. Mózg nie ma zdolności refleksyjnej, czyli zwrócenia się na swoje działanie. Taka refleksyjność może być przypisywana jedynie zdolnościom czysto duchowym, czyli niematerialnym, gdyż jedynie myślenie jako czysta duchowość (intencjonalność jako wybieganie przed siebie) umożliwia procesy refleksji i pozwala nam uzyskać samoświadomość.

Dlatego powiemy, że tylko człowiek całkowicie panuje nad swoim działaniem i postępowaniem oraz ma możliwość kontrolowania i weryfikowania swojego działania, i dlatego w pełni decyduje sam o sobie. Mówimy, że człowiek decyduje o swoim działaniu, że posiada wolną wolę oraz wolność w zakresie decyzji o działaniu. Dlatego twierdzimy, że człowiek działa w sposób celowy.

Człowiek dysponuje również nieograniczoną różnorodnością działań. Działania bytów naturalnych (zwierząt i roślin) są ograniczone przez naturę do jednego sposobu działania, człowiek natomiast może działać na różne sposoby. A to wszystko dlatego, że człowiek sam dla siebie określa cele swojego działania. Człowiek posiada bowiem poznanie umysłowe, które może wpływać na decyzje o działaniu. Poznajemy bowiem nie tylko konkretne rzeczy, lecz możemy również dokonywać dowolnych zestawień i porównań, aby w konsekwencji podejmować do realizacji najróżniejsze działania.

Wypada teraz zapytać, jak na nasze działanie i postępowanie wpływa osoba jako podmiotowość istnienia? Osoba stoi ponad wszelkimi zdolnościami natury (zarówno duchowej jak i cielesnej). Dlatego trzeba przyjąć, że to osoba stanowi w człowieku ostateczne centrum wszelkiej aktywności. Łacińska formuła głosiła: operari sequitur esse. Wszelka aktywność człowieka podlega sprawczej mocy aktu istnienia. Należy więc stwierdzić, że ludzkie działanie powinno zależeć i być podporządkowane aktywności osoby. Wówczas nasze działanie mogłoby być tak doskonałe, jak doskonała jest osoba człowieka. Skoro tak się nie dzieje, to znaczy, że mamy do czynienia z jakimś innym (dodatkowym lub ubocznym) źródłem aktywności.

Personalistyczne cele człowieka (3)


Filozofowie greccy, którzy chcieli zrozumieć człowieka i jego postępowanie, wskazywali, że działa on na zasadzie rozumu, gdyż jest istotą rozumną. Sądzili, że rozumność przynależy do ludzkiej natury, dlatego uważali, że człowiek działa na podstawie swojej natury i to im wystarczało. Nasza duchowa natura posiada takie zdolności poznawcze, które umożliwiają jej kierowanie ludzkim działaniem. Sokrates uważał, że człowiek działa jedynie na podstawie wiedzy, którą tworzy sobie lub zdobywa nasz rozum. Dopiero jego wielcy następcy – Platon i Arystoteles – uwzględnili dodatkowe elementy duszy. Do rozumu dodano wolę i uczucia, zachowano jednak dominującą rolę rozumu.

Grecka filozofia postrzegała człowieka jako istotę rozumną, która kieruje się zdobytą przez siebie wiedzą. Zdawano sobie sprawę, że sama wiedza nie posiada odpowiedniej mocy sprawczej, która mogłaby uruchomić działanie. Dlatego za Arystotelesem przyjmowano, że człowiek dysponuje chceniem, czyli wolą, która miałaby popychać go do działania. Uważano, że wola stanowi motor i napęd ludzkiego działania, popychając nas nieustannie do przodu, czyli poruszając do działania. Ale uznano, że ten napęd lub popęd woli musi być określony przez nasze poznanie, abyśmy wiedzieli, dokąd zmierza nasza aktywność. W ten sposób wola stała się motorem ludzkiego działania, ale kierunek tego działania miały określać nasze poznanie i wiedza.

Jak zatem rozwijała się ta wiedza? Dopóki była to wiedza filozoficzna, dopóty skupiała się na rozumieniu człowieka i świata, w którym on żyje. Dlatego głównie tworzono wiedzę etyczną, która miała określać postępowanie człowieka względem siebie i wobec innych ludzi. Stawiano zatem na sprawiedliwość i roztropność, umiarkowanie i męstwo. Wydawało się, że te etyczne postulaty sformułowane przez Greków będą w stanie uchronić człowieka przed różnymi katastrofami i dramatami. Na pewno zdawali sobie oni sprawę z niedoskonałości ludzkiej natury i stąd Arystoteles postulował postępowanie drogą środka, żeby omijać wszelkie skrajności. Za taką skrajność Platon na przykład uważał swobodną twórczość człowieka i dlatego żądał usunięcia poetów ze swojego doskonałego państwa. Na podstawie tej propozycji możemy przypuszczać, że Grecy obawiali się myślenia, które jest początkiem poiesis (poezji) albo poznania poetycznego. Całe ludzkie postępowanie, zwłaszcza to społeczne i polityczne, chcieli oprzeć jedynie na noesis – poznaniu umysłowym (łac. intelligere).

Jak się jednak okazało, poznanie nie zdołało się obronić przed myśleniem i w czasach nowożytnych (in via moderna) zapanowało już tylko myślenie (cogito). Co więcej ludzka wola została całkowicie poddana myśleniu stając się niejako służką lub niewolnicą myślenia (np. w Uzasadnieniu metafizyki moralności Kanta). W ten sposób myślenie zostało całkowicie zabsolutyzowane, o czym mówi już wyraźnie Levinas twierdząc, że świadomość się wyabsolutnia. Z drugiej strony w czasach nowożytnych nastąpił równolegle szybki rozwój wiedzy przyrodniczej opartej na empiryzmie. Od połowy XIX wieku nauki przyrodnicze zdominowały kulturę, a szybkie zastosowanie różnych odkryć i wynalazków doprowadziło do rewolucji przemysłowej. Odtąd światem człowieka zaczęła rządzić technika i techniczna ekonomia. Otóż rozwój techniki stawia na innowacyjne myślenie człowieka, ale jednocześnie wciąga człowieka w ideologię postępu, czyli nieograniczonego pędu przed siebie. Ludziom wydaje się, ze coraz doskonalsze maszyny uczynią ich potężniejszymi, a ich życie łatwym i przyjemnym.

W tym pędzie do przodu nie zauważyliśmy już, że wyzbyliśmy się osobowego panowania nad samymi sobą. Działamy już tylko na zasadzie swobodnego myślenia o sobie, gdyż wydaje się nam, że potrafimy ukształtować zupełnie nowego człowieka. Takie myślenie przyświecało ideologom XX wieku. Człowiek uznał, że jest w stanie stworzyć od nowa samego siebie. Że nie potrzebuje żadnych odniesień osobowych, ponieważ w zupełności panuje nad otaczającym go światem i potrafi już wszystkie siły i moce podporządkować sobie. Człowiek poczuł się nagle Panem Przyrody, lecz nie dostrzegł, że tym samym sprowadził także siebie do poziomu wytworu Przyrody. I chociaż obecnie zdajemy sobie sprawę, że to nasze ujarzmianie przyrody może doprowadzić do zagłady, to jednak nie mamy wyraźnej próby zawrócenia z tej ślepej uliczki postępu. Chyba zbyt naiwnie wierzymy, że uda się nam przeciwdziałać zagrożeniom. Obyśmy się nie pomylili.

Dlatego należy stwierdzić, że jedynym rozwiązaniem staje się przywrócenie personalistycznego spojrzenia na człowieka. Trzeba przyjąć, że realnym źródłem ludzkiej aktywności jest osoba i to właśnie własności osobowe powinny wyznaczać kierunek rozwojowy każdego człowieka. Osoba ludzka do rozwoju i realizacji potrzebuje wspólnoty osobowej opartej na więzach wyznaczanych przez relacje osobowe. Złudzeniem racjonalistycznej demokracji jest myślenie, że rozwój człowieka można zapewnić poprzez tworzenie różnych instytucji społecznych lub politycznych. Otóż żadne instytucje nie zapewnią nam rozwoju osobowego. Taki rozwój jest możliwy i dokonuje się tylko we wspólnocie osobowej – w rodzinie lub Kościele. Bo to rodzina zapewnia człowiekowi rozwój moralny i religijny. Osobowa aktywność człowieka wyraża się bowiem poprzez moralność i religijność.

W swoim życiu człowiek potrzebuje solidnych fundamentów. Tymi fundamentami są moralność względem innych ludzi (naszych bliźnich) oraz religijność względem Boga (Osób Boskich). Wszelkie inne propozycje są budowaniem własnego życia na piasku. Gdy przychodzą ciężkie i dramatyczne chwile, wtedy wszystko zaczyna się walić, gdyż pozostajemy wobec trudności i kłopotów tylko ze swoim myśleniem. Natomiast moralność i religia dają nam realną siłę. Jest to siła najpierw osobowa (w postaci łaski Bożej), potem siła duchowa (w postaci wiary i miłości), a na koniec jest to siła życiowa (jako nadzieja). Taka wewnętrzna moc pozwala nam pokonać wszelkie przeciwności. Ludzkie życie jest wielkim dobrem, ale jest to trudne dobro (bonum arduum). Nie da się walczyć samotnie przeciwko tym wszystkim trudnościom. Dlatego człowiek został powołany do życia wspólnotowego – do życia rodzinnego. Człowiek realizuje się w pełni we wspólnocie rodzinnej, a nie w jakiejś instytucjonalnej działalności zawodowej lub politycznej.

7 kwietnia 2015

Nauczanie Jana Pawła II o człowieku (1)

1. Antropologia mężczyzny i kobiety 

W Papieskim nauczaniu osoba jest nierozłącznie związana z podmiotowością. Osoba oznacza pierwszą i najgłębszą podmiotowość człowieka. Papież pisze: proces poszukiwania własnej definicji /.../ prowadzi równocześnie do pierwszego zarysowania istoty człowieka jako osoby z właściwą jej podmiotowością. (s. 27) Ale podobnie jak w Osobie i czynie pojawia się głębsze rozumienie podmiotowości osobowej związane bezpośrednio z ludzkim istnieniem. Papież powiada, że kształtem istnienia, które człowiek otrzymał od Stwórcy, jest podmiotowość (zob. s. 31).

Podsumujmy teraz przedstawione rozważania zawarte w katechezach Mężczyzną i niewiastą stworzył ich. Papież pojmuje człowieka jako osobę, która „wyosobnia” się ze świata przyrody. Osoba stanowi przede wszystkim podmiotowość. Problemem staje się rozumienie tej podmiotowości. Odkrywanie tej podmiotowości Papież, podobnie jak wcześniej Wojtyła, dokonuje poprzez doświadczenie świadomości człowieka. Ale ostatecznie interpretuje osobę ludzką w wymiarach bytu i istnienia. Dlatego wydaje się, że osoba stanowi podmiotowość istnienia, a nie świadomości (jak to jest u Schelera).

Należy więc uznać, że dla Papieża człowiek jest osobą stworzoną przez Boga. Osobę Autor określa poprzez osobność lub wyosobnienie ze świata przyrodniczego. Dlatego człowiek od razu zostaje odróżniony się od świata zwierząt. Tę odrębność człowieka Papież wiąże również z możliwością panowania w stosunku do świata widzialnego („czynienia sobie ziemi poddaną” i „uprawiania ziemi”).



Osobę Papież definiuje zasadniczo jako podmiotowość. Ale nie jest to podmiotowość zamknięta i ograniczona do siebie samej. Osobę określa On poprzez otwartość. Ta otwartość jest związana z wzajemnością i relacyjnością. Osoba człowieka jest określona przez relację do Boga. Ale zarazem jest otwarta dla drugiej osoby. Osoba istnieje dla osoby. Według Papieża człowiek ukazuje się w pełni w jedności dwojga. Nie ma tu jeszcze mowy o jedności dwojga osób, ale właśnie w tym kierunku podążą dalsze rozważania Autora. Papież wyraźnie stwierdza, że człowiek jako osoba jest powołany do komunii osób (communio personarum). Człowiek stał się obrazem Boga poprzez komunię osób, a nie tylko dzięki swej ludzkiej naturze.



Papież pokazuje nam, że osoba przejawia się poprzez cielesność. Powie wprost, że ciało wyraża osobę. W odniesieniu do mężczyzny i kobiety Autor mówi nawet o odrębnych „wcieleniach”. Można więc mężczyznę i kobietę pojmować jako wcielone osoby.


Papież powie, że każdy człowiek, mężczyzna czy niewiasta, stworzony na obraz i podobieństwo Boga, nie może spełnić się poza wymiarem tego obrazu i podobieństwa (por. tamże). Jest to teza o charakterze ogólno-antropologicznym.

Dalej Autor już bezpośrednio wskazuje na antropologię. Trzeba, ażebyśmy znaleźli się w orbicie tego biblijnego „początku”, w którym objawiona prawda o człowieku jako „obrazie i podobieństwie Boga” stanowi niezmienną podstawę całej chrześcijańskiej antropologii. „Stworzył... Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę” (Rdz 1,27). Ten zwięzły tekst zawiera podstawowe prawdy antropologiczne: człowiek jest szczytem całego porządku stworzenia w świecie widzialnym; rodzaj ludzki, który bierze początek w powołaniu do istnienia mężczyzny i kobiety, wieńczy całe dzieło stworzenia; istotami ludzkimi są oboje, w równym stopniu mężczyzna i kobieta, oboje stworzeni na obraz Boga. (n. 6) Dalej Papież dopowiada: Już teraz należy stwierdzić, że z biblijnego zapisu wyłania się prawda o osobowym charakterze istoty ludzkiej. Człowiek jest osobą, w równej mierze mężczyzna i kobieta, oboje wszakże zostali stworzeni na obraz i podobieństwo Boga osobowego. (tamże)



Papież stwierdza wyraźnie: Tekst biblijny daje wystarczające podstawy do stwierdzenia zasadniczej równości mężczyzny i kobiety pod względem człowieczeństwa. Oboje są od początku osobami w odróżnieniu od otaczającego ich świata istot żyjących. Niewiasta jest drugim „ja” we wspólnym człowieczeństwie. Od początku jawią się jako „jedność dwojga”, co oznacza wyjście z pierwotnej samotności człowieka, w której nie znajdował on „pomocy do siebie podobnej” (por. Rdz 2,20). (n. 6) W następnym akapicie dodaje: /.../możemy jeszcze pełniej zrozumieć, na czym polega osobowy charakter bytu ludzkiego, dzięki któremu oboje: mężczyzna i niewiasta są podobni do Boga. Każdy bowiem człowiek zdolny jest na Boże podobieństwo, jako stworzenie rozumne i wolne, poznać Go i miłować. Czytamy, że człowiek nie może bytować „samotnie” (por. Rdz 2,18). Może bytować tylko jako „jedność dwojga”, a zatem — w relacji do drugiego człowieka. Chodzi tu o relację wzajemną: mężczyzny do kobiety oraz kobiety do mężczyzny. Być osobą na obraz i podobieństwo Boga — oznacza także bytować w relacji, w odniesieniu do drugiego „ja”. (n. 7) Papież stwierdza, że mężczyzna i kobieta stworzeni jako „jedność dwojga” we wspólnym człowieczeństwie są wezwani do życia we wspólnocie miłości i do odzwierciedlania w ten sposób w świecie tej komunii miłości, jaka jest w Bogu. (por. tamże)



Papież pisze: To, że człowiek stworzony jako mężczyzna i kobieta jest obrazem Boga, znaczy nie tylko, iż każdy z nich z osobna jest podobny do Boga, będąc istotą rozumną i wolną. Znaczy to również, że mężczyzna i kobieta stworzeni jako „jedność dwojga” we wspólnym człowieczeństwie są wezwani do życia we wspólnocie miłości i do odzwierciedlania w ten sposób w świecie tej komunii miłości, jaka jest w Bogu. (n. 7) Dalej dopowiada: Obraz i podobieństwo Boga w człowieku stworzonym jako mężczyzna i kobieta (w tej analogii, jaką można przyjąć pomiędzy Stwórcą a stworzeniem) oznacza więc także „jedność dwojga” we wspólnym człowieczeństwie. Ta „jedność dwojga”, będąca znakiem komunii interpersonalnej, wskazuje na to, że w stworzenie człowieka zostało wpisane również pewne podobieństwo do Boskiej komunii (communio). To podobieństwo zostało wpisane jako właściwość osobowego bytu obojga, mężczyzny i kobiety — równocześnie jako wezwanie i zadanie. (tamże) Podsumowując Autor stwierdza: W „jedności dwojga” mężczyzna i kobieta są od „początku” wezwani nie tylko do tego, aby bytować «obok» siebie czy nawet „razem z sobą”, ale są też wezwani do tego, aby bytować wzajemnie „jedno dla drugiego”. (tamże)



W swoim Liście apostolskim Mulieris dignitatem Papież stwierdza wprost, że osobą jest mężczyzna i osobą jest kobieta. Oboje są od początku osobami. Jest to niezwykle ważne i doniosłe stwierdzenie. Człowiek jest osobą, w równej mierze mężczyzna i kobieta. Człowiek stworzony jako mężczyzna i kobieta jest obrazem Boga. Prawda o człowieku stanowi nieodzowny punkt wyjścia do rozważań o godności i powołaniu kobiety. Papież nazywa kobietę i mężczyznę osobami. Jako kobieta i mężczyzna dopełniają się oni w ludzkim człowieczeństwie. Aby więc poznać w pełni kobietę, trzeba rozpocząć od stwierdzenia, że kobieta jest osobą. Dalej należy przeanalizować to, co wyraża osoba kobiety.



W dalszej części swojego Listu Papież pisze: Tylko osoba może miłować i tylko osoba może być miłowana. Stwierdzenie to jest naprzód natury ontycznej, z kolei zaś wyłania się z niego stwierdzenie natury etycznej. Miłość jest powinnością ontyczną i etyczną osoby. Osoba powinna być miłowana, bowiem tylko miłość odpowiada temu, kim jest osoba. (n. 29) Następnie pada jedno z najważniejszych stwierdzeń dotyczących kobiety: kobieta jest tą, w której znajduje pierwsze zakorzenienie porządek miłości w stworzonym świecie osób. (tamże)

Papież stwierdza: Godność kobiety wiąże się ściśle z miłością, jakiej ona doznaje ze względu na samą kobiecość i równocześnie z miłością, którą ona ze swej strony obdarza. W taki sposób zostaje potwierdzona prawda o osobie i o miłości. Jeśli chodzi o prawdę osoby, to wypada tutaj raz jeszcze odwołać się do drugiego Soboru Watykańskiego: „człowiek będąc jedynym na ziemi stworzeniem, którego Bóg chciał dla niego samego, nie może odnaleźć się w pełni inaczej, jak tylko poprzez bezinteresowny dar z siebie samego”. (Gaudim et spes, n.24) Wypowiedź ta odnosi się do każdego człowieka jako osoby stworzonej na obraz Boga, zarówno do mężczyzny, jak do kobiety. Zawarte w tej wypowiedzi stwierdzenie natury ontycznej równocześnie wskazuje na wymiar etyczny powołania osoby. Kobieta nie może odnaleźć siebie inaczej, jak tylko obdarowując miłością innych. (n. 29)

Spróbujemy teraz podsumować rozważania Papieskie z Listu Mulieris dignitatem. Rodzaj ludzki, który bierze początek w powołaniu do istnienia mężczyzny i kobiety, wieńczy całe dzieło stworzenia. Dla Papieża człowiek jest osobą – w równej mierze mężczyzna i kobieta, gdyż oboje zostali stworzeni na obraz i podobieństwo Boga Osobowego. Człowiek spełnia się w wymiarze obrazu i podobieństwa. Każdy człowiek jest zdolny na Boże podobieństwo jako osoba, poznać Go i miłować. Każdy człowiek jest zdolny do miłości osobowej. Być osobą to dla Papieża znaczy dążyć do spełnienia, które może się dokonać poprzez bezinteresowny dar z siebie samego.



Według Niego stwierdzenie, że człowiek został stworzony na obraz i podobieństwo Boga, oznacza, że człowiek jest wezwany do tego, żeby bytować „dla drugich” (aby stać się darem). Stąd też bierze początek relacja komunijna, w której wyraża się jedność dwojga oraz osobowa godność zarówno mężczyzny jak i kobiety. Zdaniem Papieża, w jedności dwojga mężczyzna i kobieta są powołani do bytowania wzajemnie jedno dla drugiego. Powie on nawet, że człowiek może bytować tylko jako jedność dwojga. Mężczyzna i kobieta stworzeni jako jedność dwojga są wezwani do życia we wspólnocie miłości (i do ukazania komunii miłości, jaka jest w Bogu).



W Liście Mulieris dignitatem Jan Paweł II w mniejszym stopniu zajmuje się kategorią człowieka w ogóle. Analizuje przede wszystkim spotkanie, a raczej relację pomiędzy osobą mężczyzny i osobą kobiety. Papież stwierdza wprost, że zarówno mężczyzna jak i kobieta jest osobą.



W omawianym poprzednio zbiorze katechez, człowiek po raz pierwszy został przedstawiony jako mężczyzna i kobieta. W kolejnych dokumentach Papieskich to stwierdzenie jest już całkiem oczywiste. W Liście mamy dalsze rozwinięcie tego tematu. Mężczyzna i kobieta są nazwani osobami. Każde z nich jest pełną osobą – odmienną i odrębną osobą. Takie rozumienie pozwala Papieżowi dostrzec tę ogromną głębię połączenia i wspólnoty, jaka zawiązuje się pomiędzy mężczyzną i kobietą.



W Liście Mulieris dignitatem Papież wyraźnie eksponuje sformułowanie jedność dwojga, które pojawiło się już wcześniej. Jedność dwojga oznacza bytowanie wzajemnie jedno dla drugiego. W omawianych poprzednio katechezach mieliśmy stwierdzenie, że osoba bytuje dla osoby. Natomiast tutaj pojawia się ujęcie konkretnej sytuacji i relacji pomiędzy mężczyzną i kobietą. Jedność dwojga oznacza również życie we wspólnocie miłości. A więc możemy powiedzieć, że określa już bezpośrednio samo małżeństwo. Jedność dwojga to relacja komunijna, czyli relacja i związek dwóch osób. Człowiek, zdaniem Papieża, może bytować tylko jako jedność dwojga, czyli jako mężczyzna i kobieta.

W ten sposób Papież eksponuje wspólnotowy wymiar człowieczeństwa albo raczej wspólnotowy wymiar osoby ludzkiej. Powiada, że człowiek jako mężczyzna i kobieta jest powołany do życia wspólnotowego. Co więcej, jego zdaniem, powinna to być wspólnota lub komunia miłości.

Papież stwierdza, że miłość jest powinnością osoby. Właśnie kobieta objawia nam, że miłość jest powinnością ontyczną i etyczną osoby. Osoba powinna być miłowana, gdyż tylko miłość odpowiada temu, kim jest osoba. Papież podkreśla, że tylko osoba może miłować i może być miłowana. To jednoznacznie wskazuje, że miłość w rozumieniu Autora dotyczy wyłącznie osoby. Chodzi więc o rozumienie miłości osobowej. Dlatego możemy przyjąć, że Papieskie wypowiedzi dotyczące miłości odnoszą się do miłości osobowej, a więc miłości oblubieńczej, jaka istnieje pomiędzy mężczyzną i kobietą.

Papież powiada, że w stworzonym świecie osób porządek miłości ma zakorzenienie w kobiecie. Papieskie nauczanie o miłości wynika z doskonałego rozpoznania osoby kobiety. Mówi on wprost o geniuszu kobiety. Chodzi o szczególną rolę kobiety. Czytając Papieskie wypowiedzi ma się wrażenie, że dla Niego kobieta została ukształtowana przez Miłość. Osoba kobiety powstała jakby z miłości – Bożej i ludzkiej. Dlatego kobieta ukazuje niezmierzony zakres miłości, gdyż pokazuje jej bezinteresowność. Dla Papieża kobiecość wyraża się w bezinteresowności. Jest to bezinteresowne poświęcenie się życiu. Kobietę można nazwać służebniczką życia. Papież powie, że Bóg w jakiś szczególny sposób zawierza jej człowieka.

Nauczanie Jana Pawła II o człowieku (2)


2. Antropologia małżeństwa

Czytamy, że człowiek nie może bytować „samotnie” (por. Rdz 2,18). Może bytować tylko jako „jedność dwojga”, a zatem — w relacji do drugiego człowieka. Chodzi tu o relację wzajemną: mężczyzny do kobiety oraz kobiety do mężczyzny. Być osobą na obraz i podobieństwo Boga — oznacza także bytować w relacji, w odniesieniu do drugiego „ja”. (n. 7) Papież stwierdza, że mężczyzna i kobieta stworzeni jako „jedność dwojga” we wspólnym człowieczeństwie są wezwani do życia we wspólnocie miłości i do odzwierciedlania w ten sposób w świecie tej komunii miłości, jaka jest w Bogu. (por. tamże) A to już znaczy, że mężczyzna i kobieta zostali powołani do małżeństwa. Papież mówi wprost: Opis biblijny mówi więc o ustanowieniu przez Boga małżeństwa wraz ze stworzeniem mężczyzny i kobiety jako nieodzownego warunku przekazywania życia nowym pokoleniom ludzi, do którego małżeństwo i miłość oblubieńcza ze swej natury są przeznaczone. (n. 6)



W tych rozważaniach Papież próbuje nam pokazać, że bycie osobą oznacza bytowanie w relacji do drugiej osoby. Osoba istnieje dla drugiej osoby. Mężczyzna jako osoba istnieje dla kobiety, zaś kobieta jako osoba istnieje dla mężczyzny. Można powiedzieć, że osoba ludzka od początku jest powołana do wspólnoty, do życia wspólnego. W wymiarze naturalnym chodzi oczywiście o małżeństwo i rodzinę. W wymiarze nadprzyrodzonym będzie to wspólnota sakralna z Bogiem (kapłaństwo lub życie zakonne).



Papież analizuje oczywiście przekaz biblijny, ale rozważanie obrazu i podobieństwa Boga w człowieku prowadzi go do zrozumienia najważniejszego aspektu człowieczeństwa, jakim jest wzajemna międzyosobowa komunia. W języku antropologicznym Autor nazywa ją bytowaniem wzajemnie „jedno dla drugiego”. W języku teologicznym mówi o „jedności dwojga”, czyli jedności mężczyzny i kobiety. Ten aspekt wspólnotowy jest nieodzowny dla zrozumienia człowieka jako osoby, a więc przede wszystkim dla zrozumienia osoby mężczyzny i osoby kobiety.



Papież tak podsumowuje ten fragment rozważań: Człowieczeństwo oznacza wezwanie do międzyosobowej komunii. /.../ małżeństwo jest pierwszym i poniekąd podstawowym wymiarem tego wezwania. Ale nie jedynym. Całe dzieje człowieka na ziemi urzeczywistniają się w ramach tego wezwania. (n. 7) I dalej dodaje: Człowiek — zarówno mężczyzna, jak kobieta — jest jedynym wśród stworzeń świata widzialnego, którego Bóg-Stwórca „chciał dla niego samego”: jest więc osobą. Być osobą — to znaczy: dążyć do samospełnienia (tekst soborowy mówi o „samoodnalezieniu”), które nie może dokonać się inaczej, jak tylko „poprzez bezinteresowny dar z siebie samego”. Prawzorem takiego rozumienia osoby jest sam Bóg jako Trójca, jako komunia Osób. Stwierdzenie, że człowiek jest stworzony na obraz i podobieństwo tego Boga, znaczy zarazem, że człowiek jest wezwany do tego, aby bytować „dla drugich”, aby stawać się darem. (tamże)



Być osobą na obraz i podobieństwo Boże – oznacza także bytować w relacji, w odniesieniu do drugiego „ja”. (n.7) Obraz i podobieństwo Boga w człowieku stworzonym jako mężczyzna i kobieta /.../ oznacza więc także „jedność dwojga” we wspólnym człowieczeństwie. (n.7) Na zasadzie wzajemnego bycia „dla” drugiego, w międzyludzkiej „komunii” osób, rozwija się /.../ integracja w samym człowieczeństwie tego, co „męskie” i tego, co „kobiece”. (n.7) Człowieczeństwo oznacza wezwanie do międzyosobowej komunii. (n.7) Zarówno mężczyzna jak i kobieta jest osobą, /.../ Stąd bierze początek relacja „komunijna”, w której wyraża się „jedność dwojga” i osobowa godność zarówno mężczyzny jak i kobiety. (n.10) /.../ kobieta ma „pomagać” mężczyźnie /.../ przede wszystkim w samym „byciu człowiekiem”. (n.7)

5 kwietnia 2015

Nauczanie Jana Pawła II o człowieku (3)



3. Antropologia rodziny

W adhortacji apostolskiej Familiaris consortio papież ukazuje nam antropologię rodziny. Przedstawia bowiem jasno założenia antropologiczne, które stoją u podstaw powstania wspólnoty osobowej, jaką jest rodzina.

Bóg stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo (n.19) Stwarzając człowieka „mężczyzną i kobietą”, Bóg obdarza godnością osobową w równej mierze mężczyznę i kobietę (n.22). Bóg stworzył człowieka z miłości i jednocześnie powołał go do miłości (n.11). Papież naucza, że miłość jest wrodzonym i podstawowym powołaniem każdej istoty ludzkiej (n.11).

Miłość jest istotowo darem (n.14) i jako dar prowadzi do komunii – czyli do wspólnoty osobowej. Miłość zmierza bowiem do jedności głęboko osobowej (n.13). Człowiek nie może żyć bez miłości (RH 10).

Miłość jest fundamentem i zasadą wspólnoty małżeńskiej i rodzinnej. Rodzina jest bowiem wspólnota osób. Dlatego Papież stwierdza, że miłość jest wewnętrzną zasadą rodziny. Bez miłości rodzina nie jest wspólnotą osób (wszystko n.18), a więc przestaje być naprawdę rodziną.

Jako pierwsza powstaje i rozwija się komunia pomiędzy małżonkami. Komunia małżeńska ma swoje korzenie w naturalnym uzupełnianiu się mężczyzny i kobiety. Duch Św. użycza małżonkom chrześcijańskiego daru komunii miłości (wszystko n.19). Komunia małżeńska charakteryzuje się nie tylko jednością, ale również nierozerwalnością. Jest to głębokie zjednoczenie będące wzajemnym oddaniem się sobie dwóch osób (n.20).

Rodzina, która jest ze swej natury, i powinna się stawać komunią i wspólnotą osób, znajduje w miłości żywe źródło i stały bodziec do przyjęcia, szanowania i popierania rozwoju każdego z członków, w jego najwyższej godności jako osoby. (n.22)