18 marca 2014

19.Świadomość w człowieku




Klasyczna metafizyka przyjmuje, że człowiek jest bytem substancjalnym. Byt substancjalny jest tożsamy sam w sobie (ens in se) oraz samodzielny, czyli niezależny od innych bytów (ens per se). Człowiek bytuje sam w sobie oraz sam przez się. Dlatego mówimy, że byt ludzki jest indywidualny i odrębny, czyli zamknięty w sobie.

W człowieku istota jest zawarta w istnieniu. Istota jest jakby zamknięta wewnątrz istnienia. Stąd taką istotę nazywamy substancją i subsystencją. Ta istota jakby tkwi pod powierzchnią bytu. Powiemy ponadto, że istota bytuje wewnątrz siebie (est in se). Dlatego istota nie może ujawnić się doskonale na zewnątrz. Istota nie może się w pełni objawić. Nie znajduje pełnego wyrazu na zewnątrz. Jest zamknięta w sobie. Dlatego uznano, że byt ludzki jest nieprzejrzysty i nieprzenikniony.

To powoduje, że człowiek dąży do zamknięcia się w sobie. Człowiek pragnie siebie i swej samotności. Człowiek zamyka się w swej samotności rozwijając swoją świadomość. W tym zamknięciu człowiek wprost staje się świadomością. Właśnie dzięki świadomości i w świadomości człowiek buduje swoją samotność.

Świadomość poszukuje tożsamości wewnątrz siebie. Poszukuje tożsamości sama w sobie. Staje się samo-świadomością. Mówimy też o jaźni (ego) lub ludzkim „Ja”. Tożsamość świadomości polega na utożsamieniu wszystkiego ze sobą. Świadomość sprowadza wszystko do samej siebie. Świadomość wszystko sobie przywłaszcza i zawłaszcza. Świadomość działa jak „czarna dziura”, wciąga wszystko do środka i niczego nie wypuszcza. Wszystko pochłania. Świadomość nie interesuje się tym, co dzieje się na zewnątrz. Jest zwrócona tylko do wewnątrz na siebie.

W ten sposób świadomość utożsamia wszystko ze sobą, to znaczy utożsamia wszystko z myśleniem (z cogito). Według Levinasa świadomość staje się tożsamością, która wszystko utożsamia ze sobą. Świadomość bytuje więc na sposób tożsamości. Świadomość ograbia rzeczywistość z całego sensu, jaki niesie ona ze sobą, i posługuje się tylko abstrakcyjnym znaczeniem. Jeśli rozpoczniemy od świadomości, to wszystko będziemy starali się sprowadzić do myślenia. Wszystko będzie dla nas intencją lub aktem lub przeżyciem świadomości. Wtedy znika cały sens rzeczywistości, a w świadomości pozostaje tylko myśl i znaczenie. Okazuje się wówczas, że tworzymy tylko różne systemy znaczeń – np. system językowy.

Człowiek doświadcza samego siebie jako świadomość. Człowiek przeżywa siebie jako świadomość. Dlatego człowiekowi wydaje się, że jest świadomością. W myśli współczesnej widać wyraźnie, że człowiek traktuje siebie jak świadomość. Najlepszym przykładem jest oczywiście Husserl.

Żeby przezwyciężyć własną świadomość, człowiek musi zwrócić się w poznaniu do rzeczywistości. Człowiek musi poddać się rzeczywistości, musi przyjąć wpływ i oddziaływanie rzeczywistości. Człowiek musi chcieć spotkać się z rzeczywistością. Ale nie jest to łatwe z powodu zamknięcia w sobie. Człowiek musi dokonać radykalnego wyjścia poza siebie, radykalnego zerwania z sobą samym. Człowiek musi dokonać radykalnego zerwania ze swoją świadomością. Jest to jedyny ratunek przed idealizmem, w który popycha nas świadomość ze swoim myśleniem. Ale jak tego dokonać? Chyba potrzebna jest do tego jakaś szczególna moc i siła. Wydaje się, że może to być Pierwsza Prawda, która oświeca i wzmacnia nasz intelekt. Przyjęcie Pierwszej Prawdy jest dla człowieka podstawą poszukiwania wszelkiej prawdy.

Nawet jeśli wydaje się nam, że świadomość jest czymś najważniejszym, to trzeba przyznać, że nie da się żyć tylko samym myśleniem. Nie da się żyć we własnej świadomości, choćby była ona najciekawsza. Jeśli człowiek kieruje się wyłącznie własnym myśleniem, to nie jest w stanie nawiązać kontaktu z drugim człowiekiem. Dlatego teorii Husserla zarzuca się solipsyzm.

Świadomość można więc określić jako doświadczenie dostępne każdemu człowiekowi. Świadomość jest pierwszym doświadczeniem samego siebie. Świadomość jest pierwszym sposobem doświadczania siebie przez człowieka. Jest to zarazem doświadczenie własnej tożsamości. Człowiek doświadcza siebie w tożsamości własnej świadomości. Jak pokazuje Levinas, świadomość jest jakąś absolutną tożsamością.

Na początku człowiek tworzy i rozwija swoją świadomość. Rozumność człowieka pragnąc uzyskać samodzielność i niezależność staje się świadomością. Rozumność chce uzyskać tożsamość, chce się stać jaźnią, czyli Ja. Rozumność chce się usamodzielnić. Rozumność stara się wszystko objąć i wyrazić w sobie. Człowiek stara się wszystko sobie zracjonalizować, wszystko ogarnąć swoim rozumem. Rozumność człowieka dąży do samo-świadomości.

Całą tę sytuację analizuje filozofia nowożytna. Era nowożytna jest erą świadomości. Kartezjusz, Kant, Husserl – wszyscy oni tworzą filozofię podmiotu jako teorię jaźni i świadomości. Kartezjusz wychodzi od myślenia (od doświadczenia myśli) i poszukuje myślącego podmiotu (cogito ergo sum res cogitans). Dalej Locke odkrywa refleksję jako doświadczenie wewnętrzne. Według niego znamy bezpośrednio tylko idee naszego umysłu. I to właśnie nasze pojęcia (idee) są punktem wyjścia dla wiedzy. Z kolei dla Kanta metafizyka staje się tworzeniem czystych idei rozumu. Kantowski rozum posługuje się ideami, które nie mają żadnych podstaw w rzeczywistości.

Filozofia musi powrócić dzisiaj do pierwotnego doświadczenia rzeczywistości. Pierwotnym doświadczeniem rzeczywistości jest teoria mowy, stworzona przez filozofię dialogu i spotkania. To pierwotne doświadczenie ma postać nieuświadomioną, gdyż nie jest tworem świadomości, lecz jest wywołane realnym oddziaływaniem realnego bytu. Wydaje się, że przełamaniem zamkniętego kręgu świadomości jest właśnie teoria mowy. Jest to widoczne już u Bubera, a zwłaszcza u Levinasa i Gogacza. Jeśli człowiek zaczyna mówić i rozmawiać z kimś, to musi się dla niego otworzyć, musi przyjąć i oddać słowo lub czyn.

17 marca 2014

Moje poszukiwania realnego człowieka

Moje poszukiwania realnego człowieka


20.Świadomość poszukuje tożsamości




Nasza świadomość poszukuje swojej tożsamości, gdyż nie jest czymś realnym (jest po prostu czymś możliwym). Dlatego chce się przedstawić jako coś realnego. U Kartezjusza świadomość (res cogitans) krzyczała: cogito ergo sum, żebyśmy uznali jej realność. I nawet jej się udało. Jednak dalej znów pogrążała się w otchłaniach niebytu. Wszyscy wyznawcy świadomości głowili się nad tym, jak przedstawić coś, czego nie ma i co może zarazem być wszystkim.

Freudowi wydawało się, że odnalazł tożsamość świadomości w podświadomości. Stąd wskazywał na sferę doznań uczuciowych, które miały się skupiać wokół przeżywania własnej płciowości. To płciowość miała określać duchową sferę świadomości. Jednak Freud nie zdawał sobie sprawy, że w ten sposób dopuszcza do głosy wszystkie demony seksu, które próbują wypaczyć naszą erotykę.

Samo pokazanie ważnej roli erotyki nie było niczym zgubnym. Ale nie doprowadziło to wcale do prawdziwego zrozumienia, czym jest erotyka. Dokonania Freuda raczej ujawniły różne zgubne wypaczenia erotyki i przekształciły ją w seksuologię. W ferworze badań zapomniano, że erotyka służy do przekazywania życia i realizuje się w darze życia. Psychologia zbyt łatwo zgodziła się na akceptację dowolnych pomysłów erotycznych, czyli opowiedziała się za uprawianiem seksu dla przyjemności. Dzisiaj pojęcie seksu wyparło całkowicie właściwe rozumienie erotyki.

Gdy więc świadomość przybrała maskę erotyki, a tożsamość człowieka zaczęto budować na tych wypaczonych pomysłach erotycznych, wtedy pojawiły się propozycje homoseksualizmu, które są rozwijane wbrew samej naturze erotyki związanej z przekazywaniem życia. Dzisiaj mamy kompletną destrukcję życia erotycznego. Ludzie zapomnieli o darze życia, zachłystując się chwilowymi przyjemnościami, najczęściej wymyślanymi przez naszą świadomość, która wpędza nas w ten sposób w uzależnienie od seksu. W mediach mamy wszechwładzę seksu, ale nie ma tam właściwego sensu erotyki. Wydaje się, że trzeba przywrócić erotyce należne jej miejsce. Musimy pokazać, że erotyka nastawiona na przekazywanie życia jest prawdziwym wyrazem piękna i radości. Jest nadzieją na nowe życie. Natomiast sam seks jest pozbawiony tej radości i nadziei. Seks jest pozbawiony osobowego piękna, a przez to jest beznamiętny i banalny, gdyż jest odarty z upodobania życia, które stanowi prawdziwe przeżycie piękna. Dzisiaj seks stał się tanim sportem lub zabawą. Człowiek musi powrócić do erotyki i odkryć na nowo fascynację życiem. Erotyka służy bowiem przekazywaniu życia i dzięki temu staje się pełna radości i nadziei.

Znacznie tragiczniejsze okazało się poszukiwanie tożsamości dla świadomości w sferze nadświadomości. Skoro nasza świadomość jest taka słaba, to Nietzsche chciał, żeby rządziła nią wola mocy, czyli chęć panowania i władzy. Nasza świadomość jest zbyt słaba i krucha, gdyż nie potrafi niczego zdziałać ani stworzyć. Dlatego uznał on, że trzeba dać jej lub po prostu narzucić jakąś prawdziwą siłę i moc. Nietzsche pominął wolę życia Schopenhauera, wyeksponował natomiast wolę mocy jako przemożną siłę woli. Ale chyba nie zdawał sobie do końca sprawy, że taka wymyślona siła woli stanie się dla człowieka potwornym zagrożeniem, gdyż realizacja tego pomysłu skończyła się na panowaniu przemocy i eksterminacji niewygodnych obywateli. Tak więc nietzscheańska wola mocy jako tożsamość świadomości przyniosła człowiekowi kolejną zagładę.

Świadomość powinna odnaleźć swoją tożsamość jedynie w moralności. Wtedy stając się świadomością moralną może służyć człowiekowi, a nie go niszczyć. Moralność stanowi bowiem służbę człowiekowi. Wyraża się w nieustannym służeniu dobru człowieka. Dlatego moralność stoi zawsze w sprzeczności z chęcią panowania, jaką proponował Nietzsche. Dlatego on odrzucał moralność, przede wszystkim moralność chrześcijańską właśnie ze względu na jej posługę wśród ludzi. Moralność pragnie służyć ludziom, ponieważ ona kocha samego człowieka. Natomiast chęć panowania będzie dążyła do całkowitego podporządkowania sobie człowieka, gdyż ona nie szanuje człowieka. Dlatego dzisiaj mamy nadal ten problem, że władza nie szanuje człowieka. Nie szanuje człowieka jako osoby. Władza polityczna kieruje się bowiem świadomością panowania, zaś ta świadomość nie szanuje w ogóle człowieka, gdyż ona walczy o swój prymat nad człowiekiem. Świadomość władzy zwalcza osobę człowieka wszelkimi sposobami, bo nie chce przyznać, iż ponad nią stoi coś więcej, czyli szacunek i godność człowieka jako osoby. Dlatego Nietzsche rzucił hasło wyjścia poza dobro i zło, czyli potrzebę przekroczenia moralności. Dzisiejsza polityka idzie tą drogą. W polityce nie ma już odpowiedzialności moralnej, jest tylko poprawność polityczna.

Jak można przekroczyć moralność, przecież to nie jest zwykły Rubikon? Tylko poprzez odrzucenie moralności. Dlatego głównym postulatem nadświadomości stało się odrzucenie moralności na rzecz ustanowienia jakiejś fikcyjnej mocy (woli mocy). Otóż ta fikcyjna moc woli okazała się być jedynie możliwością zbrodni, do czego doprowadzili następcy proroka nicości. Dzięki swoim pomysłom Nietzsche nie mógł osiągnąć nic więcej niż szaleństwo. Sam skończył jako obłąkany, ale dopiero później okazało się jakie szaleństwo rozpętał. To było szaleństwo władzy i panowania, lecz panowania zła w całej jego oczywistości.

Świadomość człowieka musi zostać okiełznana przez coś naprawdę realnego. Ona powinna być ogarnięta przez moralność, bo inaczej doprowadzi człowieka do całkowitej zguby, gdyż wpędza go w demoniczny świat myślenia. Niestety to myślenie jest w stanie zgubić człowieka, gdyż myślenie odrzuca prawdziwą realność człowieka, jaka jest jego osoba, w imię poszukiwania i tworzenia z niczego własnej tożsamości. Zapominamy, że to osoba stanowi w człowieku źródło moralności, gdyż to właśnie na gruncie osoby dochodzi do spotkania człowieka z Bogiem. Bóg jako przyczyna wszelkiej realności działa bowiem w naszej osobowej podmiotowości istnienia. Co po prostu znaczy, że Bóg wspiera swoją łaską naszą osobę i dopiero z osoby aktywność łaski rozlewa się dalej na władze duchowe. Dlatego człowiek powinien doświadczyć swojej osobowej aktywności, która przejawia się w postaci aktów kontemplacji, sumienia i upodobania. Te osobowe akty są w stanie zaszczepić w naszych władzach cnoty moralne wiary, miłości i nadziei. Na tym wewnętrznym doświadczeniu moralnym możemy budować swoją świadomość moralną, czyli to, co potocznie nazywamy kształtowaniem własnego sumienia.

Człowiek jest zdolny wykształcić w sobie świadomość moralną wtedy, gdy przeżywa siebie jako osobę, a tym samym innych traktuje jako osoby. Jeśli nie mamy własnego życia osobowego, to możemy zapomnieć o moralności, gdyż nie można nauczyć się moralności z książek, wykładów lub kazań. Moralności musimy doświadczyć w osobowym spotkaniu z Bogiem lub drugim człowiekiem. Moralność jest bowiem osobowym doświadczeniem i swoje źródło ma w osobie, chociaż jej skutki przejawiają się już we władzach duchowych w postaci cnót (virtutes jako realna moc naszej świadomości). Dlatego realną tożsamością świadomości powinna być moralność jako osobowe doświadczenie. Wszystko inne jest tylko błędną propozycją naszej świadomości. Nic tak łatwo nie błądzi jak myślenie.

Świadomość chce ukraść człowiekowi osobową tożsamość. Świadomość chce zawładnąć naszą osobą. Dlatego robi wszystko, żeby pozbawić człowieka realnej tożsamości. Tożsamością osoby jest bycie mężczyzną lub kobietą. Dzisiaj okazuje się, że człowiek ma sobie wybierać własną tożsamość, co doprowadziło do absurdalnych pomysłów zmiany płci. Lecz nie jesteśmy w stanie wybrać sobie osoby, ponieważ nasza osoba jest tym, co stwarza sam Bóg. Zaparcie się osobowej tożsamości jest więc próbą zniszczenia swojej godności. Nie ma dla człowieka nic bardziej niegodnego niż pohańbienie własnej godności albo godności drugiego człowieka. Godność jest tym, co otrzymujemy bezpośrednio od Boga. Osobowa godność jest darem aktu stworzenia. Negowanie godności jest więc odrzuceniem aktu stworzenia, a tym samym zanegowaniem samego Boga.

Człowiek nie miał nigdy większych problemów ze swoją tożsamością. Gdy jednak do głosu doszła świadomość wyeksponowana przez myślicieli takich jak Marks, Freud i Nietzsche, wtedy zaczęła podważać tożsamość człowieka. Ci podejrzani Mistrzowie wyczuli, że świadomość sama w sobie nie zdoła zarządzać człowiekiem, a zatem potrzebuje ona zawładnąć jakimiś zasobami ludzkiej realności. Dlatego żeby świadomość mogła się wybić na niezależność i niepodległość, trzeba doprowadzić do całkowitej destrukcji realności.

Freud dokonał demontażu erotyki jako upodobania życia popychając człowieka w stronę seksu, który w pragnieniu przyjemności zabił zupełnie nadzieję na nowe życie. Marks z kolei dokonał destrukcji wspólnoty osobowej poddając ją uzależnieniu od warunków ekonomicznych, a dokładnie od warunków pracy, czyli własności środków produkcji. Odtąd ekonomia zaczęła kształtować ludzką świadomość, a świadomość w zamian postanowiła przejąć kontrolę nad ekonomią i ludzką pracą, co popchnęło człowieka do budowania świata możliwości odbierając mu zdolność rozwoju własnej osoby. Wreszcie Nietzsche (ten szalony niszczyciel) pozbawił świadomość moralności, co skazało ją na podążanie za fikcyjną wolą mocy i pragnieniem panowania. To oczywiście doprowadziło do wykorzystania brutalnej przemocy wobec całych pokoleń ludzkich. Śmierć moralności, jakiej dokonał Nietzsche, spowodowała szaleństwo świadomości, która zaczęła wyżywać się na bezbronnych ludziach doprowadzając do śmierci miliony ich.

Wszystkie te pomysły prowadziły do zagłady ludzkiej tożsamości. Człowiek przestał rozpoznawać siebie jako osobę. Przestał doświadczać i czuć się osobą. Zmienił się w intencjonalny wizerunek tworzony przez własną świadomość. W ten sposób człowiek zatracił zupełnie poczucie własnej godności, gdyż świadomość nie dba o godność, lecz stara się ją odebrać i poniżyć, żeby móc spokojnie zawładnąć człowiekiem i przejąć kontrolę nad jego działaniami.

Jako osoba człowiek pragnie przeżyć swoje życie godnie. Chce żyć zgodnie z potrzebami osoby i jej godności. Osoba żyje bowiem i rozwija się zgodnie z prawdą, dobrem i pięknem, co powoduje, że człowiek realizuje w swoim życiu moralność (działania moralne). Natomiast świadomość broni się przed moralnością jak może. Świadomość nie chce i nie potrzebuje moralności, gdyż jej celem nie jest doskonałość człowieka lecz jego upadek.

Dlatego ustami Freuda świadomość głosiła, że moralność zabija życie erotyczne człowieka, gdyż ogranicza go w tym, co można zrobić ze swoją płciowością. Stąd mamy dzisiaj dążenie do zmiany płci, gdyż staje się to dla świadomości najbardziej wolnym, choć absurdalnym, działaniem człowieka. Z kolei ustami Marksa świadomość głosiła, że moralność przeszkadza w rozwoju ekonomicznym i uspołecznieniu człowieka jako poddanego władzy politycznej. Tylko człowiek bezkompromisowo walczący na budowie nowego ustroju politycznego osiąga wolność działania, oczywiście mając świadomość konieczności historii, co też jest zwykłym absurdem. Wreszcie Nietzsche w imieniu świadomości ogłosił całkowitą śmierć moralności, gdyż przeszkadzała ona w stworzeniu nowego Nadczłowieka (Supermana), który siłą woli zdoła się wznieść ponad zwykłą ludzkość i dzięki temu osiągnie zupełne panowanie nad wszystkimi ludźmi. Tym samym świadomość zamierzała osiągnąć totalną nicość, ale w przypadku Mistrza popadła jedynie w szaleństwo, które kosztowało ludzkość wiele ofiar.

Widzimy więc, że trzeba wystrzegać się świadomości, kiedy zamierza ona przejąć władzę i panowanie nad człowiekiem. Świadomość może bowiem zbudować swoją wymyśloną tożsamość jedynie na zgubie i śmierci realnego człowieka. Musimy sobie zdać wreszcie sprawę, że to nasze myślenia, a nie realność, popycha nas do zguby. Tylko osobowa realność może nas obronić przed całkowitym wyniszczeniem. Musimy uznać, że to osoba stanowi źródło realności człowieka i realną podmiotowość działania moralnego.

16 marca 2014

Moje poszukiwania realnego człowieka

Moje poszukiwania realnego człowieka


21.Jak poskromić świadomość?




Świadomość zalęgła się w naszej rozumności, czyli w ludzkim umyśle. Ludzki umysł sprawiony przez własność prawdy został przeznaczony do poznawania rzeczywistości. Takie poznanie oparte na prawdzie i wierze (na słowie prawdy) miało być pełnym rozumieniem. Rozumienie (intelligere) jest poznaniem realności. To oznacza, że rozumienie ujmuje realność w perspektywie przyczynowej. Rzeczywistość rozumiemy bowiem wtedy, gdy poznajemy nie tylko wyposażenie istotowe bytu (jego istotę lub naturę), ale gdy poznajemy przede wszystkim skutki i przyczyny bytu. Realność istnieje bowiem i działa na zasadzie przyczynowości sprawczej. Realność wymaga przyczyny sprawczej, czyli pełnego i czystego aktu istnienia.

Kiedy jednak do naszego poznania zakradło się myślenie (cogito), wtedy nasz umysł zrezygnował z rozumienia rzeczywistości, ponieważ myślenie zaczęło stopniowo lecz skutecznie wypierać rozumiejące poznanie. Od czasów Kartezjusza uznano, że to myślenie stanowi poznanie właściwe człowiekowi. Można przyjąć, że to był ten moment, kiedy myślenie zawładnęło ludzkim umysłem zmieniając go w myślącą świadomość. Od tej pory człowiek przestał rozumieć rzeczywistość, a tym samym przestał rozumieć samego siebie. Po prostu przestał poznawać swoją realność, a zajął się wymyślaniem własnego wizerunku oraz wymyślaniem obrazu świata, w którym żyje.

Świadomość żywi się myśleniem i tylko myśleniem. Świadomość nie pragnie poznania rzeczywistości. Świadomość marzy o tym, że myślenie zastąpi rzeczywistość. Świadomość chce wszystko wymyślić od nowa. Pragnie na nowo wymyślić człowieka i świat, w którym on żyje. Świadomość zna tylko myślenie i wolność wyboru tego, co pomyślane. Świadomość nie zna realności i wcale nie zamierza jej poznawać.

Człowiek, który poddał się działaniu świadomości rozmyśla jedynie o nowych możliwościach. Z tego powodu zaczyna żyć w świecie możliwości. Człowiek powinien odkryć realność zarówno wokół siebie, jak i w sobie samym. Ale tego nie dokona nasza świadomość. Trzeba wyrwać się ze szpon myślenia i uwierzyć w swoją realność. Skoro jednak myli się dziś myślenie z realnością, to okazuje się, że bardzo trudno jest powrócić do rzeczywistości. Wymaga to radykalnego zwrotu akcji. Na ogół człowiek zadowala się myśleniem, bo wydaje mu się, że dzięki temu jest taki doskonały. Ale doskonała jest tylko realność człowieka, czyli ludzka osoba. Osoba stanowi bowiem samo centrum i źródło realności. Człowiek musi zajrzeć do swojego wnętrza i doświadczyć bezpośrednio osobowej aktywności.

Ratunkiem dla człowieka może być miłość. Miłość jest bowiem aktywnością osoby i daje doświadczenie prawdziwej realności. Miłość nie rodzi się przecież w świadomości człowieka lecz w jego osobie. Dlatego miłość potrafi rozerwać skorupę świadomości, potrafi pokonać myślenie i otworzyć nam oczy na to, co osobowe. Miłość stanowi prawdziwe doświadczenie osobowe i przywraca człowiekowi poznanie osoby (własnej osoby oraz osoby drugiego człowieka). Miłość jest realnym spotkaniem dwóch osób, jest osobową łącznością i realną współobecnością. Dlatego tylko miłość może poskromić naszą rozbuchaną świadomość.

Ciekaw jestem, jak geniusze świadomości wywiodą z niej osobową miłość? Przecież nie da się wykazać, że miłość jest intencją świadomości, czyli aktem intencjonalnym. Ze świadomości można wyprowadzić myślenie, można nawet wyprowadzić wolność, sprowadzając ją do możliwości wyboru (czyli wolności wyboru – liberum arbitrium). Ale co zrobić z miłością? Jeśli będziemy chcieli zamknąć ją w świadomości, to stanie się tylko czymś pomyślanym (np. pomyślanym uczuciem). 
Otóż miłość wykracza radykalnie poza świadomość i w żaden sposób nie daje się zamknąć w świadomości. Miłość dotyczy bowiem realnego dobra, ponieważ dotyczy osobowego dobra człowieka. Dlatego powstanie miłości koniecznie potrzebuje realnej mocy sprawczej, a nie intencjonalnych pomysłów. Miłość wymaga więc mocy a nie możliwości (możliwości myślenia lub wyboru). Miłość stanowi realne działanie zapoczątkowane przez moc sprawczą osobowego dobra. Miłość nie może być zainicjowana przez intencjonalność świadomości, gdyż wtedy nie dotarłaby nigdy do realnego człowieka. Moglibyśmy kochać jedynie swoje wyobrażenia.
Gdy kontaktują się ze sobą dwie osoby, wtedy mamy nawiązanie relacji osobowych na poziomie istnienia (zob. jak to się dzieje u Gogacza). Nawiązanie takiej relacji miłości uaktywnia osobowe dobro zawarte w podmiotowości osoby. To z kolei powoduje powstanie aktów sumienia, które osobowa podmiotowość kieruje do władzy woli (zawartej już w duszy). Pod wpływem aktów sumienia w woli rodzi się czyn dobra, czyli właśnie akt wolitywny miłości skierowany do osobowego dobra drugiego człowieka. Człowiek kocha zawsze drugą osobę. Akty miłości są skierowane do osoby, a nie do czyjejś świadomości. Dlatego miłość kieruje się osobowym dobrem a nie naszym myśleniem o człowieku. Miłość jest zainteresowana osobą i zaangażowana w dobro osoby. Musimy zawsze pamiętać, że kochamy drugą osobę. Świadomość nic nam tutaj nie pomoże, a nawet wprost przeciwnie, świadomość tylko przeszkadza w miłości, gdyż narzuca i dołącza swoje myślenie. Przecież to właśnie z myślenia rodzą się wszystkie ludzkie dramaty, a zwłaszcza miłosne zawody. Jednak miłość niesie ze sobą realną moc sprawczą, dlatego może ona pokonać zgubne myślenie i pomysły świadomości.

15 marca 2014

Moje poszukiwania realnego człowieka

Moje poszukiwania realnego człowieka


22.Koncepcja osobowego Ja



Koncepcja Ja wyrasta z jedności doświadczenia wewnętrznego. Takie doświadczenie zdaje się wyrastać z jednego źródła. Można powiedzieć, że różne działania władz duchowych mają swoją głębszą przyczynę – przyczynę jedną i jednorodną. W naszym wewnętrznym doświadczeniu przejawiają się różne elementy jako wypływające z jednego źródła. Tym źródłem jest osoba (osobowa podmiotowość istnienia). W dawnych czasach to źródło określano mianem duszy (duszy rozumnej), ale dzisiaj mówi się o świadomości lub o osobie. Należy jednak od razu zaznaczyć, że osoba nie jest świadomością.

Jednorodność wewnętrznego doświadczenia wydaje się być niewątpliwa. Jej potwierdzenie jest zawarte i wyrażone w gramatyce języka, gdyż o sobie mówimy zawsze w pierwszej osobie („ja coś zrobiłem, ja coś robię, ja coś zrobię”). Chyba wszystkie języki posługują się tutaj pierwszą osobą – gramatycznym podmiotem „ja”. Można to uznać za ewidentny przekaz wewnętrznego doświadczenia osoby lub świadomości.

Ale teraz powstaje pytanie, czy to doświadczenie wewnętrzne można sprowadzić do samoświadomości? Czy raczej jest to doświadczenie egzystencjalne? Zdaję sobie sprawę, że to ja działam, czyli jestem działającym podmiotem, podmiotem w sensie przyczynowym i sprawczym a nie tylko poznawczym. Ja jestem przyczyną i sprawcą swojego działania. A zatem istnieje we mnie aktywna podmiotowość, a nie tylko podmiotowość pasywna (poznająca). Właśnie o tym informuje nas doświadczenie wewnętrzne. Natomiast świadomość wydaje się być podmiotowością pasywną, gdyż jest pozbawiona realnego działania. Określenia typu „akty świadomości” albo „akty intencjonalne” są nadużyciem filozoficznego pojęcia aktu jako realnej aktywności. Intencje świadomościowe nie mają charakteru aktów, ponieważ nie są działaniem, lecz stanowią jedynie „tworzenie możliwości”, czyli unaoczniania i obrazowania możliwości (są jakby pokazywaniem możliwości). Świadomościowe myślenie ukazuje nam jedynie możliwości działania. Intencje świadomości należą do sfery możliwości a nie realności i zaklęcia pojęciowe nic tutaj nie pomogą. Dlatego myśląca świadomość w ostatecznym rozrachunku neguje realność i na jej miejsce tworzy własne intencjonalne przedstawienia. Świadomość nie może więc być sprawczym podmiotem działania. Dlatego należałoby mówić o Ja osobowym.

Uważamy, że należy odróżnić doświadczenie wewnętrzne Ja od poczynań świadomości. Doświadczenie Ja wskazuje na realną podmiotowość – na podmiotowość sprawczą, która stoi ostatecznie u podstaw aktów duchowych jako realnych działań. Taką realną działalnością człowieka jest moralność i religijność (religia). Niestety intencje świadomości nie stanowią realnych działań a tylko możliwości działania. Na przykład działalność zawodowa człowieka zdaje się posiadać charakter świadomościowy, czyli tworzy i przedstawia możliwości działania, a nie realne akty osobowe. Także wykształcenie jako zdobywanie wiedzy ma postać świadomościową, gdyż daje nam szerokie możliwości poznawcze, a nie realne rozumienie rzeczywistości. Natomiast realny charakter ma wychowanie, które powinno prowadzić do osiągania i posiadania realnych sprawności władz duchowych, czyli do zdobywania albo spełniania cnót wiary, miłości i nadziei. To właśnie te cnoty prowadzą nas do realnego działania wobec drugiego człowieka. I to jest moralność.

Realnym działaniem człowieka wobec świata przyrody powinno być gospodarowanie, czyli roztropne i sprawiedliwe wykorzystywanie zasobów przyrodniczych. Z kolei gospodarowanie zasobami przyrody musi być powiązane ze zrozumieniem, czym jest przyroda. To rozumienie jest w tym wypadku najważniejsze i niezbędne. Jeżeli o tym zapominamy, to grożą nam wszelkie wynaturzenia w tym zakresie. Przecież niszczenie przyrody jest spowodowane niezrozumieniem życia przyrodniczego. Jednak rozumienie przyrody nie polega na samym myśleniu o niej. Gdy ekologowie manifestują swoje myślenie o przyrodzie, nie znaczy to wcale, że posługują się rozumieniem przyrody i życia przyrodniczego. Wydaje się, że lepsze rozumienie przyrody, a dzięki temu również gospodarkę leśną, proponują dzisiaj Lasy Państwowe. Można uznać, że zostały w tym względzie zachowane właściwe proporcje między rozumieniem życia lasu a gospodarką zasobami leśnymi. Dlatego funkcjonują tutaj zdrowe zasady odnawialności zasobów leśnych.

Powróćmy jednak do doświadczenia wewnętrznego. Okazuje się, że tu również konieczne jest właściwe rozumienie sprawy. Dlatego nie należy ani pomniejszać, ani zbytnio eksponować tego faktu, lecz zagłębić się w jego rozumienie. Czym zatem jest doświadczenie wewnętrzne? Otóż doświadczenie wewnętrzne jest przede wszystkim informacją o realnej podmiotowości człowieka, czyli wskazaniem, że to ja żyję, ja przeżywam i ja działam, czyli znam swoje życie i działanie i faktycznie nimi kieruję. Dlatego dostrzegamy, że w ujawniającej się podmiotowości jest zawarta moja wolność, czyli moc życia i działania, a nie jakaś swoboda myślenia o tym wszystkim. Jeżeli sięgam do wewnętrznego doświadczenia, to odnajduję w sobie duchową moc (albo raczej moc osobową) i mocno wierzę, że potrafię żyć dobrze i pięknie, czyli żyć moralnie i religijnie. I wiem, że nie zawiodę się na swojej aktywności, tak jak mogę się zawieść na swoim myśleniu.

Gdy człowiek porzuci moc wewnętrznego doświadczenia osoby, wtedy pozostaje mu tylko naga świadomość. Nawet nie zdajemy sobie sprawy, że jeżeli porzucimy osobową aktywność i jeżeli zaniechamy akty kontemplacji i sumienia, to popadniemy w sferę możliwości, ponieważ świadomość nie ma żadnej mocy sprawczej, a jedynie posiada możliwości poznawcze. Świadomość tworzy tylko możliwości, ale to nie jest prawdziwa aktywność, a jedynie pozory aktywności. W ten sposób nasza świadomość próbuje zamaskować swoją niemoc działania (np. niemoc w sprawie miłości). Ona stwarza znakomite pozory, które przybierają rolę i postać czegoś realnego same będąc tylko możliwościami. Czyż człowiek nie poddaje się fascynacji możliwością latania samolotem albo nawet latania w kosmos? Co najwyżej umożliwia to spotkanie z różnymi ludźmi, których może byśmy inaczej nie poznali, ale czymś realnym jest zawsze spotkanie z drugim człowiekiem, a nie sama możliwość szybkiego przemieszczania się po świecie. Taka możliwość nie jest czymś realnym.

Dlatego uważamy, że realną podmiotowością, czyli podmiotowością sprawczą, jest osoba ludzka a nie świadomość. Osoba posiada bowiem moc sprawczą jako podmiotowość istnienia, zaś istnienie urealnia cały byt człowieka. Trzeba więc przyjąć, że to podmiotowość istnienia przyczynuje całe istotowe wyposażenie ludzkiego bytu. Mamy tam do czynienia z ożywczą aktywnością życia, które powoduje powstanie organizmu cielesnego (czyli ciała ludzkiego), oraz z aktywnością osobową, która sprawia powstanie władz duchowych (czyli duszy). Natomiast egzystencjalny akt istnienia jest stwarzany przez Boga. Boga Osobowego i Boga Żywego.