Świadomość
zalęgła się w naszej rozumności, czyli w ludzkim umyśle. Ludzki umysł sprawiony
przez własność prawdy został przeznaczony do poznawania rzeczywistości. Takie
poznanie oparte na prawdzie i wierze (na słowie prawdy) miało być pełnym
rozumieniem. Rozumienie (intelligere)
jest poznaniem realności. To oznacza, że rozumienie ujmuje realność w
perspektywie przyczynowej. Rzeczywistość rozumiemy bowiem wtedy, gdy poznajemy
nie tylko wyposażenie istotowe bytu (jego istotę lub naturę), ale gdy poznajemy
przede wszystkim skutki i przyczyny bytu. Realność istnieje bowiem i działa na
zasadzie przyczynowości sprawczej. Realność wymaga przyczyny sprawczej, czyli
pełnego i czystego aktu istnienia.
Kiedy
jednak do naszego poznania zakradło się myślenie (cogito), wtedy nasz umysł zrezygnował z rozumienia rzeczywistości, ponieważ
myślenie zaczęło stopniowo lecz skutecznie wypierać rozumiejące poznanie. Od
czasów Kartezjusza uznano, że to myślenie stanowi poznanie właściwe
człowiekowi. Można przyjąć, że to był ten moment, kiedy myślenie zawładnęło
ludzkim umysłem zmieniając go w myślącą świadomość. Od tej pory człowiek
przestał rozumieć rzeczywistość, a tym samym przestał rozumieć samego siebie.
Po prostu przestał poznawać swoją realność, a zajął się wymyślaniem własnego
wizerunku oraz wymyślaniem obrazu świata, w którym żyje.
Świadomość
żywi się myśleniem i tylko myśleniem. Świadomość nie pragnie poznania
rzeczywistości. Świadomość marzy o tym, że myślenie zastąpi rzeczywistość.
Świadomość chce wszystko wymyślić od nowa. Pragnie na nowo wymyślić człowieka i
świat, w którym on żyje. Świadomość zna tylko myślenie i wolność wyboru tego,
co pomyślane. Świadomość nie zna realności i wcale nie zamierza jej poznawać.
Człowiek,
który poddał się działaniu świadomości rozmyśla jedynie o nowych możliwościach.
Z tego powodu zaczyna żyć w świecie możliwości. Człowiek powinien odkryć
realność zarówno wokół siebie, jak i w sobie samym. Ale tego nie dokona nasza
świadomość. Trzeba wyrwać się ze szpon myślenia i uwierzyć w swoją realność.
Skoro jednak myli się dziś myślenie z realnością, to okazuje się, że bardzo
trudno jest powrócić do rzeczywistości. Wymaga to radykalnego zwrotu akcji. Na
ogół człowiek zadowala się myśleniem, bo wydaje mu się, że dzięki temu jest
taki doskonały. Ale doskonała jest tylko realność człowieka, czyli ludzka osoba.
Osoba stanowi bowiem samo centrum i źródło realności. Człowiek musi zajrzeć do
swojego wnętrza i doświadczyć bezpośrednio osobowej aktywności.
Ratunkiem
dla człowieka może być miłość. Miłość jest bowiem aktywnością osoby i daje
doświadczenie prawdziwej realności. Miłość nie rodzi się przecież w świadomości
człowieka lecz w jego osobie. Dlatego miłość potrafi rozerwać skorupę
świadomości, potrafi pokonać myślenie i otworzyć nam oczy na to, co osobowe.
Miłość stanowi prawdziwe doświadczenie osobowe i przywraca człowiekowi poznanie
osoby (własnej osoby oraz osoby drugiego człowieka). Miłość jest realnym
spotkaniem dwóch osób, jest osobową łącznością i realną współobecnością.
Dlatego tylko miłość może poskromić naszą rozbuchaną świadomość.
Ciekaw
jestem, jak geniusze świadomości wywiodą z niej osobową miłość? Przecież nie da
się wykazać, że miłość jest intencją świadomości, czyli aktem intencjonalnym.
Ze świadomości można wyprowadzić myślenie, można nawet wyprowadzić wolność,
sprowadzając ją do możliwości wyboru (czyli wolności wyboru – liberum arbitrium). Ale co zrobić z
miłością? Jeśli będziemy chcieli zamknąć ją w świadomości, to stanie się tylko
czymś pomyślanym (np. pomyślanym uczuciem).
Otóż
miłość wykracza radykalnie poza świadomość i w żaden sposób nie daje się
zamknąć w świadomości. Miłość dotyczy bowiem realnego dobra, ponieważ dotyczy
osobowego dobra człowieka. Dlatego powstanie miłości koniecznie potrzebuje
realnej mocy sprawczej, a nie intencjonalnych pomysłów. Miłość wymaga więc mocy
a nie możliwości (możliwości myślenia lub wyboru). Miłość stanowi realne
działanie zapoczątkowane przez moc sprawczą osobowego dobra. Miłość nie może
być zainicjowana przez intencjonalność świadomości, gdyż wtedy nie dotarłaby
nigdy do realnego człowieka. Moglibyśmy kochać jedynie swoje wyobrażenia.
Gdy
kontaktują się ze sobą dwie osoby, wtedy mamy nawiązanie relacji osobowych na
poziomie istnienia (zob. jak to się dzieje u Gogacza). Nawiązanie takiej
relacji miłości uaktywnia osobowe dobro zawarte w podmiotowości osoby. To z
kolei powoduje powstanie aktów sumienia, które osobowa podmiotowość kieruje do
władzy woli (zawartej już w duszy). Pod wpływem aktów sumienia w woli rodzi się
czyn dobra, czyli właśnie akt wolitywny miłości skierowany do osobowego dobra
drugiego człowieka. Człowiek kocha zawsze drugą osobę. Akty miłości są
skierowane do osoby, a nie do czyjejś świadomości. Dlatego miłość kieruje się
osobowym dobrem a nie naszym myśleniem o człowieku. Miłość jest zainteresowana
osobą i zaangażowana w dobro osoby. Musimy zawsze pamiętać, że kochamy drugą
osobę. Świadomość nic nam tutaj nie pomoże, a nawet wprost przeciwnie,
świadomość tylko przeszkadza w miłości, gdyż narzuca i dołącza swoje myślenie.
Przecież to właśnie z myślenia rodzą się wszystkie ludzkie dramaty, a zwłaszcza
miłosne zawody. Jednak miłość niesie ze sobą realną moc sprawczą, dlatego może
ona pokonać zgubne myślenie i pomysły świadomości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz