17 maja 2014

Moje poszukiwania realnego człowieka

Moje poszukiwania realnego człowieka


46.Kim jesteś?




Jesteś człowiekiem. A skoro jesteś człowiekiem, to możesz być osobą albo stać się świadomością (czyli demonem). Tylko osoba może Cię uchronić przed zagładą, jaką niesie świadomość. Musisz pokochać swoją osobę, a nie swoją świadomość. Demoniczna świadomość przyniesie Ci sukces w ziemskim życiu, ale osoba obdarzy Cię sukcesem w życiu wiecznym. Ponieważ osoba żyje w wieczności, czyli trwa na wieki. Ale jeśli zagubisz swoją osobę, to zostaniesz na wieki zamknięty w klatce własnej świadomości. Piekło to życie świadomością, że nie ma ratunku, gdyż stamtąd nie ma już odwrotu, bo nie da się zamienić świadomości na osobę.



Dlaczego boimy się własnej osoby? Kto lub co się tego boi? Pamiętaj, że to nie Ty się boisz, lecz boi się twoja świadomość, która wie, że nie jest w stanie zapanować nad osobą. Tylko osoba jest prawdą twojego życia i tylko osobowa prawda może Cię wyzwolić ze szponów demonicznej świadomości. Demony krążą wokół Ciebie i tylko czekają, jakby tu Cię pożreć. Jesteś dla nich łakomym kąskiem, ponieważ tylko dzięki ludzkim świadomościom demony mogą działać w tym świecie.



Mówimy, że jakiś człowiek się pogubił albo zagubił. To znaczy, że zagubił on swoją osobę, gdyż patrzy na wszystko oczami świadomości, a nawet jedynie oczami cielesnymi. Poezja podpowiada nam, żeby patrzeć sercem. Czy nasze serce może patrzeć i coś widzieć, czy jest całkiem „ślepe”? Wydaje się, że chodzi tutaj raczej o pewien symbol. Symbol tego, co jest osobowe. Scholastycy mówili o mowie serca (verbum cordis). To pokazuje, że serce przekazuje nam te informacje, których nie znajdziemy gdzie indziej. Serce mówi do nas o tym, co w człowieku jest osobowe. Poetyzując nieco powiemy, że serce wyznacza nam rytm życia osobowego. Można również uznać, że głos serca jest po prostu głosem sumienia, które wzywa nas do czynu dobra, czyli do miłości. Wezwanie sumienia pokazuje nam, że należy kochać osobę, gdyż miłość dotyczy wyłącznie osób. Nie kochamy rzeczy, a jeśli się nam tak wydaje, to znaczy, że już przestaliśmy być osobami.



Dla człowieka największym dramatem jest to, gdy przestanie być osobą, bo gdzieś ją zagubił. Bez osoby i życia osobowego, czyli życia w relacjach z innymi osobami, człowiek staje się tylko demonem. Właśnie takie demony rządzą naszym światem. Będą Ci wmawiali, że jedynym rozwojem i sukcesem jest dla Ciebie praca zawodowa. Albo że musisz podporządkować się wiedzy naukowej. Dlatego demony walczą z nami przeciwko wszystkiemu, co jest osobowe. Dzisiaj demony walczą przeciwko kobiecości i męskości w człowieku, ponieważ to kobieta i mężczyzna są osobami ludzkimi. Demona należy uznać za anty-osobę.



Nie daj odebrać sobie tego, co w Tobie jest osobowe. Jeśli poddasz swoją osobę (czyli swoją kobiecość lub męskość) myśleniu świadomościowemu, to już zginąłeś. Preferowane dzisiaj myślenie o człowieku chce mu odebrać wszystko, co osobowe. Myślenie demoniczne stara się poniżyć osobę ludzką, pozbawić ją godności i szacunku. Pamiętaj, że godność i szacunek należą się osobie człowieka, a nie jego myśleniu.

16 maja 2014

Moje poszukiwania realnego człowieka

Moje poszukiwania realnego człowieka


47.Odnaleźć siebie




Człowiek ciągle biega i lata. Pływa po morzach i wspina się po górach. A wszystko po to, żeby się sprawdzić i odnaleźć samego siebie. Wydaje nam się, że odnajdziemy siebie w dalekich podróżach albo w ciekawych miejscach. W ogóle nie przychodzi nam do głowy, żeby poszukać siebie w sobie samym. Może podświadomie lub świadomie nie lubimy siebie? Przecież nie znajdziesz siebie dookoła siebie. Musisz po prostu zajrzeć do wnętrza i zobaczyć, co jest w środku, a nie rozglądać się wokoło.



Dopiero gdy zwrócisz się do wewnątrz, zdołasz zobaczyć, kim jesteś. Na zewnątrz wcale nie widać realności. Mamy tylko różne przejawy cielesności, które należą do sfery zjawiskowej. Lecz w tych zewnętrznych przejawach nie znajdziemy informacji, kim naprawdę jesteśmy. Nie dowiemy się o własnej realności. Trzeba sięgnąć do głębi. Ale jak to zrobić? Może pomoże nam medytacja transcendentalna? Nic podobnego! To może introspekcja lub wiwisekcja? Też nie. W ten sposób możemy kontrolować co najwyżej swoją świadomość. Jednak człowiek nie jest świadomością lub mózgiem, jak chce nam to wmówić współczesna filozofia i nauka. Czego więc należy poszukiwać i jak szukać, żeby odnaleźć siebie?



Trzeba w swoim działaniu poszukać czegoś naprawdę ludzkiego, a właściwie poszukać czegoś osobowego. Tą drogą poszedł Karol Wojtyła w swoim dziele Osoba i czyn. I wcale nie była to ścieżka fenomenologiczna. Osobowy czyn stanowi coś, co wyróżnia nasze postępowanie. Chodzi w tym wypadku o czyn dobra, czyli działanie moralne. Taki czyn dobra jest aktem miłości i może być dokonany przez realną podmiotowość, a nie przez ludzką świadomość. Dla Wojtyły taką podmiotowością jest osoba stojąca u podstaw całej aktywności człowieka. Wojtyła zaznacza, że ludzkie operari sequitur esse. Tak więc podmiotowości i aktywności człowieka należy szukać na poziomie istnienia. Osobę definiuje on jako właściwy człowieczeństwu sposób bytowania, czyli istnienia.



Czy jednak dociera tam nasza wiedza? Ludzki umysł nie potrafi przeniknąć do sfery istnienia (do ludzkiej egzystencji). Czy zatem nie ma możliwości dotarcia do tego, co najbardziej realne i istotne? Umysł nie jest w stanie wznieść się do osobowego istnienia człowieka, jednak nasze władze umysłowe mogą przyjmować oddziaływanie własności transcendentalnych zawartych w osobowym istnieniu człowieka. Nasz umysł (rozum) może odbierać akty kontemplacji stanowiące aktywność osobowej prawdy. Prawda objawia się bowiem w aktach kontemplacji, które docierają do naszego umysłu (rozumu) i zaszczepiają w nim słowo prawdy. Dzięki uzyskanemu w ten sposób słowu możemy poznać osobową prawdę człowieka, czyli to, ze jest on osobą stanowiącą podmiotowość istnienia.



Dalej osobowe dobro objawia się w aktach sumienia. Nasza wola jest zdolna przyjmować akty sumienia stanowiące aktywność osobowego dobra. Przyjęte przez wolę akty sumienia owocują w niej czynem dobra, czyli miłością. Dzięki temu nasza wola może pragnąć bezpośrednio osobowego dobra człowieka, czyli jest zdolna miłować osobę człowieka. Właśnie w ten sposób wola dociera do osobowego dobra człowieka i może miłować samą jego osobę, a nie tylko przebierać w różnych duchowych i cielesnych przymiotach. Prawdziwa miłość dotyczy bowiem samej osoby.



Wreszcie osobowe piękno człowieka objawia się w aktach upodobania. Akty upodobania emitowane przez osobowe piękno docierają do naszej uczuciowości, która znajduje się już na granicy duszy i ciała. Dzięki przyjętym aktom upodobania uczuciowość zyskuje zdolność przeżywania piękna. Takie przeżycie piękna staje się radością i fascynacją życiem. Dlatego uczuciowość nie musi się uganiać za cielesnymi doznaniami przyjemności, lecz jest już nastawiona na prawdziwe przeżywanie piękna i pięknego życia. Stąd rodzi się w niej sprawność nadziei. Jest to nadzieja na nowe wspaniałe życie. Tego właśnie powinna doświadczać nasza uczuciowość.



Należy więc stwierdzić, że istnieje szczególne doświadczenie wewnętrzne, które pozwala naszym władzom duchowym doznawać i przyjmować aktywność naszej osobowej podmiotowości istnienia. Człowiek powinien być wyczulony na tego typu aktywność, gdyż jest to najlepsza droga, która prowadzi nas do utrwalenia postępowania moralnego. Jeżeli naszą moralność będziemy chcieli oprzeć na przekazie kulturowym lub religijnym, czyli na zdobywanej wiedzy, to musimy zdawać sobie sprawę, że zawsze może nastąpić zanegowanie i odrzucenie takiej wiedzy, czyli zwątpienie, a wówczas zatracamy sens moralności i nasze postępowanie staje się dowolne (raz dobre a raz złe). Nasza świadomość nie ma w sobie dość siły, żeby przekroczyć taką dowolność postępowania i samodzielnie powrócić do moralności. Tutaj potrzeba mocy osobowej. Moralność potrzebuje osobowej mocy sprawczej, która obdarza nasze władze realnymi zasadami i sprawnościami, a nie tylko myślenia, które niesie ze sobą samą możliwość działania. Musimy pamiętać, że myślenie o moralności nie sprawi jej w nas, gdyż moralność jest czymś realnym i potrzebuje realnych zasad. Nasze myślenie nie jest w stanie uruchomić potrzebnych sprawności i cnót. One powstają pod wpływem realnej aktywności osoby. A to znaczy, że powstają pod wpływem oddziaływania aktów sprawianych przez własności prawdy, dobra i piękna.



Moralność, podobnie jak religijność, wymaga mocy sprawczej, a nie tylko myślenia. Myślenie o moralności może nas zaprowadzić do hedonizmu (czyli do myślenia o przyjemności) albo do utylitaryzmu (czyli traktowania wszystkiego, w tym także ludzi, instrumentalnie jako coś korzystnego do załatwienia swoich spraw). Hedonizm i utylitaryzm stanowią zaprzeczenie moralności personalistycznej, jak pokazał nam Wojtyła (w Miłości i odpowiedzialności). Moralność personalistyczna wymaga sprawczej realności osoby, a nie myślenia. Tylko osoba, która stanowi podmiotowość istnienia, może się stać źródłem moralności. Podobnie jak źródłem religijności jest Boska Osoba (Trójca Osób), a nie nasze myślenie o Bogu. Myślenie o Bogu kończy się na ogół gnozą albo dziwną teorią zmysłu religijnego, i tyle.

15 maja 2014

Moje poszukiwania realnego człowieka

Moje poszukiwania realnego człowieka


48.Filozofia rozpoznaje realność człowieka



Filozofia rozpoznaje realność człowieka. Poszukuje również przyczyn i źródeł tej realności. Dlatego jedynie filozofia może dotrzeć do pierwotnego poziomu istnienia (czyli do egzystencji człowieka).




Filozofia odkrywa realność. Wykrywa skutki i przyczyny realności. Przede wszystkim filozofia bada istotową realność człowieka. Podejmując takie badanie poszukuje dalej przyczyn tej istotowej realności. Na tej podstawie filozofia uprawiana przez Tomasza z Akwinu wykryła w bycie akt istnienia, który stanowi przyczynę całej realności istotowej. Byty są bowiem czymś realnym dzięki zawartemu w nich aktowi istnienia. Z kolei sam akt istnienia posiada swoją zewnętrzną przyczynę w postaci stwórczej mocy Boga, który jest samym czystym istnieniem.



To odkrycie Tomasza nie zostało jednak od razu wykorzystane dalej. Dopiero współczesne koncepcje tomistyczne posunęły te rozwiązania dalej. Przede wszystkim tomiści starają się określić, kim jest człowiek jako osoba. Wojtyła stwierdził, że w przypadku człowieka mamy do czynienia z osobowym istnieniem. Ciekawą koncepcję przedstawił Gogacz. Uznał on, że osobową postać ludzkiego bytu wyznacza istnienie oraz urealniana przez nie intelektualność istoty. Ponadto Gogacz przedstawił teorię relacji osobowych, które jego zdaniem, są zapodmiotowane we własnościach transcendentalnych istnienia. Wszystko to razem wzięte pozwala nam poszukiwać osobowej podmiotowości człowieka na gruncie istnienia (aktu istnienia), a nie tylko na gruncie istoty. Dlatego możemy dziś przyjąć, że osoba ludzka jest rzeczywistością egzystencjalną, związaną z samym osobowym istnieniem. Możemy także dodać, że osoba stanowi podmiotowość istnienia. A dzięki temu stanowi jednocześnie wewnętrzną przyczynę (czyli zasadę) wyposażenia istotowego. Mówiąc krótko, osoba przyczynuje, czyli wyznacza  i określa, naturę człowieka. Natura ludzka nie jest więc tworem samoistnym, jak chciałyby nauki przyrodnicze. Człowiek nie jest cząstką szeroko pojętej przyrody. Jego natura ma swoje źródło w osobie i jest skutkiem aktywności osobowego istnienia.



Osoba (jako osobowa podmiotowość) stanowi zatem przyczynę całej realności istoty. Człowiek poznaje bezpośrednio swoją realność istotową. Człowiek ujmuje poznawczo to, co cielesne i to, co duchowe. Dlatego tradycyjnie pojmowano naturę lub istotę człowieka jako złożoną z duszy i ciała. Nasze poznanie nie ma bowiem dostępu do sfery istnienia. Osobowe istnienie człowieka (ludzka egzystencja) jest niepoznawalne przez ludzki rozum. Ale analizując realność istoty, jej kondycję i warunki działania możemy dojść do wniosku, że za tym wszystkim stoi jakaś przyczyna tej realności. Tę przyczynę rozpoznajemy jako akt istnienia. Właśnie na tej zasadzie Tomasz z Akwinu uznał, że każdy realny byt jest złożony z istnienia i istoty. To istnienie sprawia, że pojawia się realna istota. Bez istnienia treści istotowe mogłyby być jedynie pomyślane. Ale myślenie nie sprawia realności.



Byt człowieka jest realny. Składa się z istnienia i istoty. Podstawą i fundamentem bytu ludzkiego jest osobowe istnienie. Istnienie wyposażone w osobowe własności prawdy, dobra i piękna tworzy osobową podmiotowość, czyli osobę człowieka. Trzeba również zaznaczyć, że osoba jest pierwszą realnością ludzkiego bytu i przyczyną istoty. Byt człowieka nie jest więc ani samym ciałem, ani samą duszą, jak chcieli niektórzy. Byt człowieka nie jest nawet samym złożeniem z duszy i ciała. Ten byt jest przede wszystkim osobą, która dopiero przejawia się poprzez duszę i ciało. Osoba stanowi wewnętrzną przyczynę zarówno duszy, jak i ciała. Do tego dochodzą oczywiście przyczyny zewnętrzne. Osobowy Bóg jako bezpośrednia przyczyna sprawcza osoby ludzkiej. Dalej aniołowie jako współprzyczyny duchowości człowieka (wyposażenia duchowego) oraz rodzice i przyroda (byty naturalne) jako współprzyczyny cielesności (konstytucji organizmu cielesnego). Dzięki swej cielesności (z racji ciała) człowiek przynależy do środowiska przyrodniczego (do świata natury). Dzięki swej duchowości (z racji wyposażenia duszy) człowiek należy do środowiska kulturowego (do świata kultury). Natomiast z racji swej osoby (dzięki swej osobowej podmiotowości) człowiek przynależy do środowiska osobowego, czyli do osobowej wspólnoty.



Wspólnota osobowa oparta jest na relacjach osobowych łączących osoby między sobą. Relacje osobowe są zapodmiotowane we własnościach osobowych istnienia. Filozofia już dawno odkryła specjale własności bytowe, które określają każdy realny byt. Nazwano je własnościami transcendentalnymi w odróżnieniu od własności kategorialnych, które przysługują tylko pewnym kategoriom (zakresom) bytów. Gogacz wyróżnia w przypadku człowieka własności osobowe i nieosobowe. Własnościami osobowymi są prawda, dobro i piękno (życie). Te własności osobowe pozwalają właśnie na kontakt osób między sobą. Także dzięki tym własnościom Bóg może nawiązać łączność z człowiekiem. Dzięki tym własnościom może być również nawiązany kontakt między dwoma osobami ludzkimi.



Człowiek jest wcieloną osobą. Osoba jest przyczyną całej istotowej realności człowieka. Osoba tworzy duszę i ciało. Osoba jako podmiotowość istnienia posiada swoją własną aktywność. Będzie to aktywność sprawcza, od której zależą nasze władze i ich duchowe wyposażenie. Tak więc własności osobowe przyczynują zarówno nasze władze duchowe, jak i sprawiają ich zasady (zasadnicze przedmioty) i działania. Dlatego aktywność osobowa przejawia się na gruncie duchowym. Z drugiej strony działania władz duchowych są często mylnie brane za samą osobę. Trzeba pamiętać, że osoba tylko przejawia się w działaniach duchowych i to w tych pozytywnych. Osoba objawia się w moralności i religijności człowieka. Natomiast działania rozumu i woli, które negują realność – jak fałszywe myślenie, wybieranie zła albo przeżywanie przyjemności, nie mają wcale charakteru osobowego, mimo że są rozumne.



Skoro człowiek jest przede wszystkim osobą, to powinien żyć i działać jako osoba. Działania osobowe wypływają z samej osoby i są zwrócone do innych osób. Człowiek jako osoba oddziałuje na inne osoby, a zwłaszcza na osoby ludzkie. Działania osobowe są to działania, których początkiem i przyczyną są relacje osobowe. Relacje osobowe nawiązuje z człowiekiem sam Bóg. Bóg pragnie się spotkać i nawiązać relacje z każdym człowiekiem. Jest to dar Bożej łaski. Należy stwierdzić, że to Bóg obdarza człowieka relacjami osobowymi, które pozwalają mu działać w sposób osobowy, czyli bezinteresownie. Człowiek może działać bezinteresownie pod wpływem kontaktu z Bogiem. Dlatego powiemy, że działania osobowe tworzą religijność i moralność człowieka.



Religia stanowi nasze działanie i odniesienie wobec Boga. Religijność człowieka jest związana z modlitwą i nabożeństwem ku czci Boga. Z kolei moralność jest naszym działaniem i odniesieniem wobec drugiego człowieka. Jest to związane z poszanowaniem osobowej godności człowieka. Najprościej ujął to Wojtyła w swojej normie personalistycznej. Człowiek jako osoba jest takim dobrem, któremu należy się miłość. Bardziej ogólnie możemy powiedzieć, że osobie ludzkiej należy się odniesienie moralne. Wobec człowieka powinniśmy zawsze postępować moralnie. Na tym właśnie polega moralna powinność, która wyznacza normy moralne albo przykazania prawa moralnego. „Nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe” albo „czyń dobro, unikaj zła” albo „będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego”.



Działania moralne i religijne stanowią główny przejaw osobowej aktywności człowieka. Ponieważ dopiero człowiek moralny i religijny żyje w sposób osobowy. Możemy dodać, że taki człowiek żyje w świecie osób – we wspólnocie osobowej. Ten osobowy świat tworzy główne i podstawowe środowiska człowieka. Jest to środowisko osobowe, czyli rodzina. Człowiek jest osobą i musi żyć oraz rozwijać się w środowisku osobowym – w rodzinie. Jeżeli tego zabraknie, to człowiek zatraca swój osobowy byt i swoją osobową aktywność. Wtedy do głosu dochodzi ludzka natura, czyli dusz i ciało. Ale w duszy pozbawionej osobowych podstaw zaczyna dominować myślący rozum, czyli świadomość, zaś w ciele zaczyna dominować przyjemność. Gdy nastąpi połączenie świadomości i przyjemności, czyli kiedy przyjemność zostanie uznana za jedyne dobro człowieka, wtedy następuje całkowita deprawacja człowieka. Zdeprawowany człowiek porzuca moralność. Odrzuca moralną powinność służenia osobowemu dobru, czyli godności, człowieka. A tym samym człowiek odrzuca i neguje samą osobę. Najczęściej wiąże się to z porzuceniem życia religijnego i negacją Boga.



Co jest najlepszym ratunkiem dla człowieka? Ratunkiem dla człowieka jest nawrócenie, czyli wyraźna chęć powrotu do Boga oraz chęć służenia Bogu i człowiekowi, a więc otwarcie się na wymiar osobowy Boga i człowieka. Czym jest ten potrzebny człowiekowi wymiar osobowy albo świat osobowy? Jest to osobowa wspólnota. Wspólnotę osobową tworzą realne osoby powiązane ze sobą relacjami osobowymi. Relacje osobowe łączą osoby między sobą i występują na poziomie istnienia. One przebiegają pomiędzy własnościami transcendentalnymi zawartymi w istnieniu. W istnieniu ludzkiego bytu (w ludzkiej egzystencji) zawarte są trzy własności osobowe – prawda, dobro i piękno. Są to własności, które pozwalają nawiązać relacje osobowe. Ale relacje osobowe może zapoczątkować tylko Bóg (Osoba Boska). Bóg nawiązuje relacje z ludźmi (z każdym człowiekiem indywidualnie). Bóg sprawia także nawiązanie relacji pomiędzy ludźmi. Natomiast zadaniem człowieka jest chronienie i podtrzymywanie tych relacji.



Aby mogła rozwijać się i wzrastać osoba ludzka, potrzebne są relacje osobowe. Bez tego osoba ludzka nie może się ujawniać poprzez działania duchowe i cielesne. Bez relacji człowiek zaczyna działać tylko „po ludzku” i nie zdoła się wznieść do poziomu życia osobowego. Dla człowieka niezbędne jest życie osobowe. Życie osobowe człowieka wyraża się w religijności i moralności. Życie osobowe przejawia się jako życie religijne i moralne. Trzeba stwierdzić, że życie religijne i moralne zależy od sprawczej aktywności osoby. Z kolei ta aktywność jest skutkiem nawiązania relacji z Bogiem. Dlatego należy uznać, że osobie ludzkiej potrzebny jest realny kontakt z Bogiem. Bez takiego kontaktu osoba ludzka pozostaje w uśpieniu, to znaczy nie może się uaktywnić i nie jest w stanie oddziaływać na władze duchowe i cielesne człowieka. Aby więc objawił się cały blask osoby, potrzebne jest światło Boże. Bóg jest światłością dla człowieka, jak uczy Pismo Święte. To Boże światło dociera do nas w postaci łaski i relacji osobowych. Łaska rozświetla naszą osobę tak, że może ona świecić poprze ludzką naturę. Dzięki temu osoba staje się światłością świata. Osoba staje się Bożą iskierką w mrocznym świecie.

14 maja 2014

Moje poszukiwania realnego człowieka


49.Dwa spojrzenia na człowieka



 
W historii mamy dwa różne spojrzenia na człowieka. Widać to już od początku filozofii w koncepcjach Platona i Arystotelesa. Według Platona człowiek (dusza) pochodzi ze świata boskiego, dlatego posiada w duszy to, co realne i idealne. Natomiast ziemska powłoka człowieka przesłania to, co realne i idealne. U Arystotelesa zaś człowiek jest całkiem naturalny. Człowiek jest rozumnym zwierzęciem. Jest bytem naturalnym, który powstał jako efekt naturalnych przemian substancjalnych. Człowiek żyje naturalnie, czyli działa w oparciu o swoją naturę (istotę). Poznaje w sposób naturalny (na drodze od zmysłów do rozumu). Tworzy wiedzę na podstawie doświadczenia zmysłowego abstrahując i uogólniając treści zmysłowe. Wiedza naukowa (teoria) dotyczy istoty i przypadłości rzeczy ujmowanych w dziesięciu kategoriach.

Z kolei chrześcijaństwo ukazało nam antropologię biblijną, która również opisywała pochodzenie człowieka od Boga. Człowiek został stworzony na obraz i podobieństwo Boże. Wiadomo, że człowiek na początku mógł kontaktować się nawet z Bogiem, ale w wyniku grzechu pierworodnego utracił taką możliwość. Do opisu człowieka w stanie upadku wykorzystywano filozofię Arystotelesa. Ale do opisu kontaktu z Bogiem lepiej pasował Platon.

Narodziny nowożytnej koncepcji wiedzy i nauki spowodowało poznawcze rozdzielenie koncepcji człowieka. Empiryzm na nowo sformułował naturalistyczne założenia koncepcji człowieka. Człowiek rodzi się jako tabula rasa. A to znaczy, że cała jego wiedza jest naturalna i pochodzi z doświadczenia (Locke). To prowadziło do stwierdzenia, że rozum jest czymś naturalnym i nie potrzebuje zdolności nadprzyrodzonych. Człowiekowi nie jest potrzebna łaska i zbawienie, a to już znaczyło, że człowiek może się obyć bez Boga. Dlatego także później naturalistycznie nastawiony Nietzsche stwierdzi, że Bóg umarł. Ale już św. Augustyn zdając sobie sprawę z sytuacji człowieka upadłego dostrzegał potrzebę łaski i kontaktu z Bogiem. Człowiek bez Boga traci swoje znaczenie. Człowiek pochodzi od Boga i do Boga zmierza.

Jednak naturalizm uważa, że człowiek jest efektem przemian przyrodniczych. Ludzka natura wykształciła się w przyrodzie przy oddziaływaniu sił ewolucyjnych. Człowiek jest więc bytem naturalnym. Kieruje się wyłącznie zdolnościami naturalnymi. Jednak zdolności naturalne nie są jednoznacznie ukierunkowane, lecz stanowią możliwość działania na obie strony. Człowiek poznaje prawdę i fałsz, ludzkie decyzje i wybory dotyczą dobra i zła. Dlatego errare humanum est. Wątpienie i błądzenie, podejrzliwość i niewiara są czymś typowo ludzkim. Człowiek musi się zmagać ze swoim tragicznym losem.

Myślący rozum jest dialektyczny. Gdy rozum podejmuje myślenie, może równie dobrze coś twierdzić lub zanegować. Kartezjusz postawił myślenie na pierwszym miejscu i podniósł do rangi zasady i początku człowieka. Hegel z kolei pokazał nam dialektykę myślenia. Wszystko to są próby odkrycia naturalnych zdolności rozumu. Naturalny rozum może coś potwierdzać lub zanegować. Jeśli w swoim rozstrzyganiu rozum odwoła się jedynie do danych zmysłowych, to jest skazany na tworzenie wiedzy empirycznej. Potwierdza jedynie to, o czym informują go zmysły, a zaprzecza temu, czego w zmysłach nie ma. Na tej podstawie rozwinęła się nowożytna nauka zawężona do wiedzy przyrodniczej. Ale początek takiemu podejściu dał Arystoteles, bo już u niego wiedza płynęła przez zmysły.

Tragedią myślącego rozumu jest uzależnienie się od zmysłów. Jeżeli mamy myśleć według danych zmysłowych, to nie możemy uprawiać prawdziwej metafizyki. Możemy co najwyżej uprawiać metafizykę przypadłości. W najlepszym wypadku metafizykę substancji, jak Arystoteles. Będziemy poznawać byty substancjalne i opisywać je za pomocą pojęć gatunkowych i rodzajowych (czyli za pomocą zakresów pojęciowych). Tworzenie pojęć w rozumie jest bowiem dostosowane do zakresu wiedzy empirycznej.

Dopiero rozum pobudzony zupełnie innym doświadczeniem może zmienić swoje myślenie. Nawet św. Tomasz, który odkrył w bycie poziom istnienia, nie potrafił w pełni wykorzystać tego w myśleniu o człowieku. Znacznie lepiej szło mu z myśleniem o Bogu, ale myślenie o człowieku pozostawało nadal w okowach esencjalizmu. Dopiero egzystencjalizm Kierkegaarda wywrócił dotychczasowe myślenie do góry nogami. Zanegował wszystko, co do tej pory było pojęciowe i racjonalne. Egzystencjalizm zmusił człowieka do nowego spojrzenia na swoją wiarę i do spojrzenia w głąb siebie. Dotarcie do egzystencji człowieka stało się początkiem metafizyki osoby. W ten sposób egzystencjalizm jednym ruchem odrzucił idealizm myślenia, odrzucił całą nowożytną metafizykę, odrzucił także empiryczną wiedzę i naukę. Można powiedzieć, że Kierkegaard zanegował i odrzucił człowieka myślącego. Odkrył natomiast człowieka wierzącego i to stało się podstawa nowego rozwoju filozofii. Kierkegaard od nowa postawił człowieka przed nim samym. Od tej pory człowiek myślący musiał przemyśleć nie tylko swoją istotę i naturę, ale przede wszystkim swoją egzystencję, czyli swoje istnienie. W ten sposób doszła wreszcie do głosu ludzka egzystencja. Chociaż na początku tym głosem stało się milczenie, aby dalej zmienić się w akceptację i afirmację, czyli w wiarę i miłość.

Dopiero z perspektywy wielu wieków widzimy, jak trudno jest dojść do głosu ludzkiemu istnieniu (egzystencji). Mimo filozoficznego postulatu poznania samego siebie, człowiekowi nie przychodziło to wcale łatwo. A przeszkadzało mu w tym poznanie zmysłowe, dialektyczne myślenie i wolność wyboru. Łatwo jest wybierać spośród tego, co widać, a tak trudno jest zapragnąć tego, co niewidzialne.

Człowiek nie może myśleć bez posługiwania się pojęciami. Ale człowiek nie musi wierzyć w swoje myślenie. Gdy uwierzy w swoje myślenie, wtedy straci możliwość spotkania prawdy. Wiara w myślenie jest zgubą człowieka i początkiem wszystkich błędów. Człowiekowi potrzebna jest wiara w prawdę własnej egzystencji. Człowiekowi potrzebna jest wiara w swoją osobę. Człowiekowi potrzebna jest wreszcie wiara w osobowego Boga. To wiara kontaktuje nas z osobą Boga i człowieka. Musimy zaakceptować osobę, jej realność i prawdę. Potrzebna jest nam do tego kontemplacja. Kontemplacja jest doświadczeniem przez rozum człowieka osobowej prawdy. W kontemplacji mamy bezpośrednie oddziaływanie na rozum osobowej prawdy. W ten sposób rozum doznaje tego, co osobowe. Jakby ogląda bezpośrednio lub unaocznia sobie osobową prawdę. Doznaje wówczas otwartości samej prawdy i sam się otwiera na prawdę, czyli uznaje ją za swoją. Wtedy rozum zdobywa i osiąga osobową prawdę, i zaczyna działać w sposób osobowy. Rozum zaczyna przemawiać słowem prawdy. Człowiek przemawia prawdą. Wtedy rozdaje prawdę wokół siebie. Wszyscy garną się do tej prawdy. Tak było w przypadku Jezusa Chrystusa. Jezus rozdawał wokół siebie słowa prawdy i dzięki temu nawracał ludzi, zwłaszcza grzeszników. Potem słowo prawdy (słowo Boże) głosili Apostołowie. Dzisiaj czynią to kolejni słudzy Kościoła.

Do myślenia w kategoriach osobowych potrzebne jest słowo prawdy, a nie wiedza pojęciowa. To wiara stanowi nasze osobowe myślenie (myślenie o osobie ludzkiej i boskiej). Osobowe myślenie wiarą stanowi uznanie i akceptację osobowej prawdy. Dlatego wiara zawsze dąży do stwierdzenia i potwierdzenia osobowej prawdy. W wierze nie ma więc błędu i wątpienia. Jest w niej tylko uznanie osobowej prawdy. W wierze uznajemy osobową prawdę. W wierze uznajemy także samą osobę. Dlatego mówimy, że w wierze wyznajemy osobowego Boga. Ale w tej wierze wyznajemy także osobowego człowieka stworzonego na obraz i podobieństwo Boże. Jeżeli wiara nie dotyczy osoby Boga i człowieka, to nie jest wiarą lecz ludzkim myśleniem. Wiara jest czymś radykalnie różnym od myślenia. Nie można mylić wiary (credo) z myśleniem (cogito). Wiara nie jest naszym pojęciowym myśleniem o Bogu. Wiara jest wprost samym uznaniem Boga i Bożej Prawdy (Credo in Deum). Wiara jest wyznaniem kontaktu z osobowym Bogiem. Jest pełną akceptacją Boskiej Osoby. Wiarę daje nam osobowy Bóg. Wiarę daje nam Słowo Boże. Otrzymana wiara owocuje w nas słowem prawdy i wyznaniem w nim prawdy ludzkiej i boskiej.

Skoro wiara nie jest pojęciowym myśleniem, to nauka jest wobec niej bezradna. Nauka nie jest w stanie ogarnąć aktu wiary i jej przedmiotu (właściwie osobowego podmiotu). Nauka w ogóle nie jest w stanie ogarnąć osobowego podmiotu, gdyż jest on czymś zupełnie innym niż rzeczy cielesne i poznawane zmysłowo. Nauka wypracowała metody badania materialnych przedmiotów, ale nie dysponuje metodami do badania osobowych podmiotów (czyli aktów istnienia). Psychologia, tak dzisiaj modna, zajęła się jedynie ludzkim myśleniem, czyli tym, jak wywołać odpowiednie myślenie o czymś. Sprowadza się to do manipulacji człowiekiem i jego myśleniem. Tak pojmuje się dzisiaj kulturę i politykę. Ale prowadzą one do oderwania człowieka od rzeczywistości, a nawet wprost do zanegowania tej osobowej realności. Dlatego człowiek musi się bronić przede wszystkim przed sobą samym. Człowiek musi się bronić przed swoim myśleniem, aby myślenie nie zanegowało jego osobowej prawdy.

Jeżeli sprowadzimy człowieka do myślącego zwierzęcia, to pozbawimy go całej jego realności traktując go jak pojęcie (treść gatunkową). Musimy pamiętać, że nawet jeśli podaliśmy zrozumiałą definicję człowieka, to wcale nie znaczy, że ujęliśmy coś realnego (realny byt). W swej realności człowiek wcale może nie być myślącym zwierzęciem. Może sformułowaliśmy jedynie jasne pojęcie odpowiadające naszemu poznaniu zmysłowemu i myśleniu. Może więc tylko myślimy o człowieku jako myślącym zwierzęciu, a realnie jest on kimś innym. Może jest kimś zupełnie różnym od zwierzęcia. Może człowiek jest osobą a nie zwierzęciem. Jakoś człowiek nie chce żyć w świecie zwierząt. Ciekawe dlaczego?

Stajemy zatem przed prostym wyborem – albo człowiek jest zwierzęciem, choćby wyjątkowym, czyli rozumnym i myślącym, albo człowiek jest osobą i ze zwierzętami nie ma wiele wspólnego. Te dwie koncepcje dominują we współczesnym świecie. Ale możemy uznać, że przeciwstawiają się sobie radykalnie. Albo chcemy zrównać człowieka ze zwierzętami, ale wtedy nie bardzo wiadomo, co zrobić z jego myśleniem. Albo odkrywając jego osobową godność pragniemy wynieść człowieka do rangi osoby i obdarzyć go osobowym życiem. Najlepiej zapytajmy każdego z nas, czego pragnie dla siebie? Jakim człowiekiem chce być? Co chce osiągnąć? Kim chce się stać?

Każdy człowiek chce być sobą. Każdy myśli o sobie. Co więc człowiek ma ze sobą zrobić? Gdzie może siebie odnaleźć? Jak ma dotrzeć do swojej realności – do siebie samego? Co może o sobie powiedzieć? Jeśli choć raz zadaliście sobie takie pytanie, to znaczy, że potrzebujecie filozoficznej odpowiedzi. Potrzebna jest wam prawdziwa metafizyka, czyli filozofia realności. Uprawianie filozofii nie jest wcale łatwe. Nasze myślenie zastawia na nas pułapki na każdym kroku. To wcale nie jest przenośnia. Tak się dzieje we wszystkich rozważaniach filozoficznych (w obecnych także).

Myślenie nie idzie w parze z realnością. Myślenie wyrasta bowiem z negacji rzeczywistości. Aby człowiek mógł pomyśleć, musiał zanegować rzeczywistość (np. Boga) i powiedzieć „Nie”. Dopiero gdy człowiek odrzucił realność i odwrócił się od niej, wtedy zaczął myśleć. Myślenie stało się wymyślaniem. Zaczęło wymyślać niestworzone rzeczy. Dlatego myślenie zaczęło panować nad człowiekiem. To myślenie stworzyło świadomość, tzn. ludzką jaźń. Jaźń („ja” – ego) powstała jako podmiotowość myślenia. Potem przekształciła się w świadomość. Podmiotowość myślenia jest złudą realności. Jaźń lub świadomość są złudzeniem prawdziwej i realnej podmiotowości. Podmiotowość myślenia jest wymyślona przez samo myślenie. Wymyślona po to, aby zasłonić i ukryć realną podmiotowość osoby. Świadomość nie jest żadną postacią osoby lub osobowości. To jest jedynie maska mająca na celu ukrycie prawdziwej realności osoby. Świadomość ma zamaskować to, co naprawdę dzieje się w człowieku.

A w człowieku dzieją się rzeczy wielkie i wspaniałe. Nie dotyczy to jednak świadomości lecz istnienia. To w istnieniu kryje się źródło realności. To w istnieniu zawarta jest realna podmiotowość osoby. Istnienie jest przyczyną realności człowieka. Istnienie daje realność całemu człowiekowi. Przede wszystkim istnienie daje realność istocie. To znaczy, że sprawia i urzeczywistnia treści i zdolności istotowe. Ponadto istnienie stanowi źródło wszelkiej aktywności. A to z kolei znaczy, że urealnia wszystkie akty i działania. Jedynie myślenie wymyka się sprawczej mocy istnienia. Myślenie bierze się bowiem z niczego. Bierze się z samej negacji rzeczywistości. Dlatego nie ma i nie musi mieć początku w przyczynie realności, choć dzieje się w realnej władzy rozumu. Myślenie przeciwstawia się istnieniu i realności istoty. Myślenie chciałoby wymyślać całą rzeczywistość od nowa, ale nie jest w stanie. Myślenie nie jest w stanie niczego sprawić. Może myśleć i wymyślać, ale nic z tego nie stanie się realne.

Człowiek lubi coś sobie pomyśleć. Lubi o tym swoim myśleniu pogadać z innymi. Ale jak zaprząc to myślenie do roboty? Jak sprawić, żeby myślenie służyło człowiekowi? Wydaje się, że taką próbą jest i była filozofia. Filozofia powstała jako myślenie o świecie i człowieku. Miała poznawać człowieka i tym służyć człowiekowi. Właśnie filozofia zamierzała zaprząc myślenie na służbę człowiekowi. Ale kiedy filozofia zwracała się do samego myślenia (cogito – jak u Kartezjusza), to przestawała służyć człowiekowi. Dlatego filozofii potrzebne jest poza myśleniem coś jeszcze. Platon i Sokrates wierzyli, że filozofia jest umiłowaniem mądrości. Filozofia nie może opierać się tylko na myśleniu. Filozofia potrzebuje przede wszystkim mądrości. Ale gdzie znaleźć mądrość?

Myślenie jest dostępne każdemu człowiekowi. Każdy człowiek myśli. Ale brakuje nam dzisiaj mądrości. Mądrość nie rodzi się bowiem z niczego jak myślenie. Mądrość wyrasta z głębi człowieka, z jego wnętrza, które jest osobowe. Można nawet powiedzieć, że mądrość rodzi się z istnienia. To tam mieszka osobowa prawda i osobowe dobro. Prawda uruchamia kontemplację, a dobro sumienie. Kontemplacja stanowi akceptację osobowej prawdy, zaś sumienie jest wezwaniem do afirmacji osobowego dobra. Mądrość jest efektem połączenia kontemplacji i sumienia. Mądrość jest połączeniem akceptacji prawdy i afirmacji dobra, dzięki czemu odnajduje osobową godność człowieka. Mądrość odkrywa osobową rangę ludzkiego istnienia (ludzkiej egzystencji). Mądrość odkrywa, że to ludzkie istnienie jest obdarzone szczególną prawdą i szczególnym dobrem (także pięknem). Mądrość rozpoznaje w człowieku to, co bezwzględne i absolutne – absolutną prawdę i absolutne dobro.

Mądrość trafia i dociera do wnętrza człowieka. Mądrość trafia do ludzkiej egzystencji i odkrywa jej absolutną wartość, czyli godność. Mądrość odkrywa to, co najważniejsze w człowieku – osobową godność, czyli obraz Boży. Nie ma w człowieku nic wspanialszego. Jeżeli nie umiłujemy mądrości, jeśli nie staniemy się filozofami, to nie dowiemy się o człowieku tego, co najważniejsze. Nie poznamy osobowej prawdy w człowieku, a tym samym nie poznamy prawdy o człowieku. Nie zapragniemy osobowego dobra człowieka. Nie poczujemy blasku osobowego piękna. Będziemy wtedy ludzkimi kalekami lub ludźmi niepełnowartościowymi. Może będziemy tylko jakimiś tworami człowieko-podobnymi. Będziemy ludźmi na niby, na aby-aby, byle jak. Kto chciałby być wyrobem człowieko-podobnym jak lalka Barbie lub Supermen.

Każdy człowiek liczy na to, że wymyśli dla siebie wspaniałe życie. Ale co z tego, że wymyślimy sobie najwspanialsze życie (znakomitą pracę, przepiękną żonę lub ogromny dom)? Co z tego, że nawet dzięki własnemu myśleniu to wszystko osiągniemy? Jeżeli będziemy stale myśleć o sobie w znakomitej pracy, o rozkoszach z piękną żoną, o zaletach mieszkania w ogromnym domu, to takie myślenie będzie z pewnością zadowalać naszą świadomość, ale nie zmieni naszej realności. A co się stanie, gdy na moment przestaniemy o tym myśleć? Wtedy zniknie znakomita praca, super żona i ogromny dom. Pozostanę jedynie ja sam odarty z tych wszystkich rzeczy. I wtedy nagle okaże się, że poza myśleniem o sobie w tych wszystkich sytuacjach nie mam nic. Poza myśleniem nie ma mnie wcale, że tracę grunt pod stopami – grunt realności. Okaże się, że muszę na nowo coś wymyślać, aby zapełnić swoją świadomość, swoje myślące „ja”, bo gdy przestanę myśleć, to zniknę. Jest to dramat człowieka myślącego.

Aby zerwać z myśleniem, trzeba się nawrócić. Trzeba się zwrócić do rzeczywistości – albo do realnego Boga, albo do realnego człowieka. Trzeba zaakceptować realne istnienie Boga oraz realne istnienie człowieka. Trzeba uwierzyć w Boga oraz w człowieka. Trzeba wyznać istnienie Boga oraz istnienie człowieka. Trzeba przyjąć słowo prawdy.

Tylko osobowa prawda może wyzwolić nas z kajdan myślenia. Wiara i przyjęcie osobowej prawdy mają moc oczyszczającą. Oczyszczają człowieka z pęt myślenia, z dialektycznego i pojęciowego myślenia, z idealizmu. Oczyszczają człowieka z potoku myśli (z nieustannej bieganiny myśli). Wiara i prawda pozwalają mu sięgnąć głębiej do poziomu istnienia i odkryć mowę serca. Pozwalają człowiekowi wsłuchać się w swoje serce i jego mowę. Sięgnięcie do mowy serca jest już wkroczeniem w etap oświecenia. Mowa serca daje oświecenie naszemu umysłowi. Kontemplacja oświeca rozum, a sumienie napełnia (oświeca) naszą wolę. Dzięki kontemplacji rozum zaczyna świecić blaskiem osobowej prawdy, a wola dzięki wezwaniu sumienia jaśnieje blaskiem osobowego dobra. Światłem rozumu jest akceptacja prawdy, czyli wiara. Światłem woli jest afirmacja dobra, czyli miłość. Wiara i miłość prowadzą już do zjednoczenia z drugą osobą. Prowadzą do zjednoczenia z Bogiem lub człowiekiem (kobietą albo mężczyzną). Zjednoczenie z Bogiem jest celem świętości, a zjednoczenie z człowiekiem – kobiety z mężczyzną – jest celem moralności.

Podsumujmy nasze rozważania. W filozofii mamy dwie odmienne koncepcje człowieka. Pierwszą można nazwać naturalistyczną. Pojmuje ona człowieka jako byt naturalny ukształtowany pod wpływem sił naturalnych i ewolucyjnych. W tej koncepcji poznanie człowieka sprowadza się do zdefiniowania jego natury. Klasycznym przykładem jest tutaj koncepcja Arystotelesa. Opisuje on człowieka w odniesieniu do świata natury (przyrody). Człowiek jest zwierzęciem rozumnym (dziś powiedzielibyśmy - myślącym).

Drugą koncepcję człowieka nazwiemy personalistyczną. Człowiek jest bytem osobowym, co wyróżnia go radykalnie od świata zwierząt. Człowiek został stworzony przez Boga na obraz i podobieństwo Boże. Przykładem może być tutaj koncepcja Wojtyły lub Gogacza. W tej koncepcji, aby poznać człowieka, trzeba sięgnąć do osobowego istnienia. Osoba (osobowe istnienie) pochodzi więc bezpośrednio od Boga, a natura jest następnie przyczynowana przez własności transcendentalne (zawarte w istnieniu). Zatem natura pochodzi od osoby i dlatego jest rozumna i wolna. Kluczem do poznania człowieka jest więc poznanie osoby. Tak więc podstawowym problemem antropologii jest możliwość poznania osoby człowieka. Według Gogacza osobę możemy poznać dzięki mowie serca. Mowa serca jest szczególnym doświadczeniem własności transcendentalnych bytu. Mowę serca tworzą kontemplacja i sumienie. Dzięki kontemplacji i sumieniu człowiek może odbierać bezpośrednie oddziaływanie własności prawdy i dobra. Kontemplacja i sumienie są podstawą mądrości. Mądrość łączy doświadczenie prawdy i dobra, i ustala ich bezwzględną rangę. W ten sposób mądrość dociera do godności osobowej człowieka, czyli bezwzględnej realności człowieka. Mądrość uznaje i potwierdza absolutność bytu osobowego. Mądrość wyznaje absolutność Boga, ale potwierdza również absolutną realność człowieka.

Współcześnie dominują różne wersje koncepcji naturalistycznej. Mieściła się tutaj zarówno filozofia marksistowska, jak też naukowy empiryzm – czy to w postaci empiryzmu angielskiego, czy to w postaci pozytywizmu. Również współczesne teorie wychowania oparte są na naturalistycznej koncepcji człowieka. W tym wypadku ewolucjonizm gatunkowy poparty jest lub uzupełniany przez rozwój osobniczy człowieka. Wszystko to razem wzięte znaczy, że człowiekowi wystarczą do życia środki naturalne. Rozwój człowieka polega na naturalnym kontakcie ze środowiskiem, ze światem przyrody. Następuje to dzięki poznaniu zmysłowemu. Ten naturalny kontakt jest uzupełniany przez wytwory kultury. Tworzenie kultury jest także naturalną zdolnością człowieka, czyli jest zgodne z jego rozumną naturą i jest jej efektem. W uproszczonej wersji przedstawia się to następująco. Kultura (tworzenie kultury) jest działalnością rozumu. Działanie rozumu jest funkcją mózgu. Z kolei mózg ludzki rozwinął się w procesie ewolucji. [Zob. J.Brockman, Nowy renesans: granice nauki, wyd.Cis – Związki wszak są oczywiste – sztuka, filozofia i literatura są produktem interakcji ludzkich umysłów, umysł zaś jest wytworem mózgu, który z kolei jest (częściowo przynajmniej) produktem ludzkiego genomu, czyli czegoś, co powstało w fizycznym procesie ewolucji. (za Rzeczpospolitą z 6/7 sierpnia 2005, s.A6)]

W tym sensie kultura jest jedynie przedłużeniem naturalnego rozwoju człowieka. Dlatego wychowanie ma za zadanie udostępnienie młodemu człowiekowi kontaktu z przyrodą i z kulturą (ze środowiskiem naturalnym oraz z wytworami kultury). Im lepszy i szerszy będzie ten kontakt, tym pełniejsze będzie wychowanie. Można powiedzieć, że wychowanie sprowadza się do uzupełnienia natury (człowieka) przez kulturę. Kultura ma być szczytem i doskonałością natury. A to już znaczy, że można sterować naturą przy pomocy kultury (przede wszystkim przy pomocy różnych poglądów). W ten sposób kultura staje się manipulacją człowiekiem i jego naturą. Próbuje się zmienić człowieka za pomocą proponowanych wartości kulturowych (wolności lub zniewolenia, prawa lub bezprawia, demokracji lub totalizmu, altruizmu lub egoizmu).

Trzeba sobie zdawać sprawę, że gdy kultura zaczyna rządzić naturą, to znaczy to, że naszą naturą rządzi myślenie. Ludzkie myślenie jest twórcą kultury. To myślenie wyznacza trendy i mody w kulturze. Ale gdy myślenie zaczyna rządzić naturą, to jest to już znak, że zagrożona jest sama natura, ponieważ myślenie liczy się jedynie z wymogami wolności a nie realności. Myślenie pragnie bowiem oderwać się od realności i dąży do całkowitej emancypacji, czyli uniezależnienia się od rzeczywistości. Na tym polega wolność myślenia.

Jeżeli kultura rządzi naturą, to traci na tym sam człowiek. Wówczas kultura odbiera naturze całą realność. Kultura próbuje podporządkować sobie naturę, pozbawić ją znaczenia i sama przejąć rolę natury (wydawać by się mogło, że lepszej natury). Takie zawłaszczenie prowadzi do zguby człowieka. Nie da się żyć samą kulturą. Kulturą można się co najwyżej bawić, a człowiek oczywiście lubi zabawę.

Wyjściem z tych problemów wychowania jest personalistyczna koncepcja człowieka. Ujmuje ona człowieka jako osobę. Człowiek jest przede wszystkim osobą. Osoba jest podmiotowością istnienia (Wojtyła). Osobę stanowi ludzkie istnienie i intelektualność istoty (Gogacz). Podstawą realności człowieka jest więc osobowe istnienie (egzystencja). To istnienie przejawia się we własnościach transcendentalnych (prawda, dobro, piękno). Ludzkie istnienie przyczynuje i urzeczywistnia istotę człowieka (jego naturę). Istnienie urealnia treściowość istoty (władze i ich zdolności) poprzez własności transcendentalne. Prawda przyczynuje rozum, dobro wolę, a piękno kształtuje uczucia. Można więc przyjąć, że to osoba ludzka jest bezpośrednią przyczyną natury człowieka. To osoba kształtuje naturę nadając jest charakter rozumny i wolny. Zatem natura jest skutkiem oddziaływania osoby i własności osobowych.

W tej sytuacji jest oczywiste, że natura powinna podlegać działaniom (aktom) osoby. Natura powinna przejawiać aktywność osoby. Wówczas działania natury nabierają szczególnego charakteru, gdyż stają się działaniami moralnymi. To osoba ludzka działa w sposób moralny. Osoba jest podmiotem moralności. Natomiast władze naturalne człowieka ujawniają i przekazują na zewnątrz czyny moralne. Dlatego natura powinna objawiać to, co osobowe. Aktami osobowymi są wiara, nadzieja i miłość. To one powinny zostać ujawnione przez rozum, uczucia i wolę.

Osoba pragnie się ujawnić. Osoba jest otwartością człowieka. Jest podmiotem otwartym i skierowanym na zewnątrz. Osoba jest egzystencją (ex-sistentia) skierowaną ku drugiej osobie. Osoba wydarza się (wy-darza) i wyraża się na zewnątrz. Osoba przemawia do drugiej osoby. Osoba przemawia w słowie prawdy. Osoba objawia się w czynie dobra (wydarza się, czyli daje się na zewnątrz). Osoba ujawnia się w przeżyciu piękna (w upodobaniu). Te działania osoby stanowią podstawę moralności. Nie będzie moralności bez słowa prawdy, czynu dobra i upodobania piękna.

Można więc powiedzieć, że natura powinna się uczyć moralności od osoby. Na tym właśnie musi polegać wychowanie człowieka. Ale do tego wychowania potrzebny jest kontakt z Bogiem. Ludzka osoba ożywa bowiem i działa pod wpływem relacji z Bogiem. Nie będzie więc wychowania moralnego bez religijności człowieka.