Pani
Redaktor: – Czy człowiek powinien przeżywać swój naturalny popęd, czy może
stwarzać swoją seksualność na nowo? – Zapytajmy obecnego tutaj Seksualistę,
zwolennika i wyznawcę seksu.
Seksualista:
– Seks jest dla człowieka czymś najważniejszym. Ja nie potrafię żyć bez seksu.
Wydaje mi się, że człowiek realizuje się i spełnia poprzez seks. Tylko wtedy można
osiągnąć prawdziwą rozkosz.
Filozof: – To
znaczy, że sprowadza Pan człowieka do samej przyjemności, do doznania rozkoszy.
Czy aby na pewno człowiek realizuje się właśnie w przyjemności? Przecież taka
przyjemność jest doznaniem chwilowym.
Seksualista:
– Można przecież stale myśleć o doznawanej przyjemności. Można o tym rozmawiać
z przyjaciółmi.
Filozof: – Ale
znowu to oznacza, że człowiek realizuje się albo w chwilowym doznaniu
przyjemności, albo w ciągłym myśleniu o tej przyjemności. Jednak ani jedno, ani
drugie nie daje człowiekowi czegoś realnego. Nie da się urzeczywistnić niczego
dzięki przyjemności lub dzięki myśleniu o niej.
Seksuolog: –
No to na czym, według Pana, polega łączność pomiędzy partnerami seksualnymi.
Filozof: – Chyba
tylko na uczestnictwie we wspólnym przedsięwzięciu. Coś podobnego łączy
partnerów do gry w tenisa lub w golfa. Co by znaczyło, że seks może być wspólna
grą albo zabawą i niczym więcej. Seks nigdy nie stanowi prawdziwej łączności
pomiędzy ludźmi.
Seksualista:
– Ale przecież ludziom wystarczy uprawianie seksu, żeby być razem ze sobą. Może
człowiek nie potrzebuje dzisiaj głębszej łączności.
Filozof: – Czy
nie jest to jednak pozorne bycie razem? Jak to się mówi – seks bez zobowiązań,
czyli bez odpowiedzialności. Czy człowiek może być z kimś razem i żyć wspólnie
bez odpowiedzialności? Przecież to jest odarcie człowieka z jego
człowieczeństwa, które wyraża się w moralności.
Seksualista:
– Wydaje mi się, że seksu nie należy łączyć z moralnością. Dla mnie sam seks
jest najwyższą wartością, która wykracza poza moralne dobro i zło. Moralność
ogranicza człowieka, zaś w seksie chcę być zupełnie wolny i niezależny. Czy
zgodzi się Pan ze mną, Panie Profesorze?
Seksuolog: –
Właściwie tak…
Filozof: – Czy
jednak ta potrzeba wolności nie staje się zupełną dowolnością, bez liczenia się
z realnością? Człowiek nie jest z pewnością wolnością. Człowiek jest w pełni
realny. Jest realną osobą, a nie wolnością lub myśleniem.
Seksualista:
– Dla mnie realna jest wolność, gdyż to wolność sprawia, że mogę robić to, co
chcę. Jeśli chcę się kochać, to się kocham. Zawsze się znajdzie ktoś chętny do
seksu.
Filozof: –
Dla Pana Seksualisty wolność jest realna, ale ta Pańska wolność jest tylko i
wyłącznie możliwością robienia czegoś seksualnego. Natomiast realna wolność
jest mocą sprawczą, która rodzi dobro, realne dobro a nie jakieś możliwości
uprawiania stosunków płciowych albo nie płciowych. Toteż prawdziwa moc wolności
– ale już tej osobowej – polega na czynieniu realnego dobra. Przede wszystkim
polega ona na poczęciu i zrodzeniu realnego człowieka (dziecka). Ale do tego
potrzebna jest tradycyjna erotyka a nie postrewolucyjny i postmodernistyczny
seks.
Seksualista:
– Dla mnie seks nie ma nic wspólnego z prokreacją. Ja unikam po prostu
prokreacji, bo chcę być wolny.
Filozof: – Pan
zupełnie nie wie, co to jest wolność. To jak Pan może żyć w sposób wolny.
Seksualista:
– Mnie wystarczy, że sam decyduję o swoich przyjemnościach. Reszta mnie nie
obchodzi. Ja chcę korzystać z życia, a nie służyć mu za posługacza.
Filozof: – No
właśnie, czy Pan nie widzi, że w tym swoim życiu seksualnym staje się Pan sługą
jakichś przyjemności, a może nawet jakichś wyobrażeń o przyjemnościach. Czy ten
Pański seks jest jeszcze przyjemny, czy może stał się już koniecznością lub
przymusem? To jest prosta droga do uzależnienia. Kto tutaj rządzi – seks czy
Pan? Może się okazać, że Pan już nie panuje nad tą całą sytuacją.
Seksualista:
– Dopóki wiem, co robię i co chcę robić, to ja tu jestem panem!
Filozof: – Może
kieruje Panem tylko chęć panowania, a nie realne decydowanie o sobie. Przecież
Pan decyduje jedynie o swoim seksie, a nie o sobie.
Seksualista:
– Ale przecież seks to Ja. Nie chcę być niczym innym, gdyż dobrze mi jest z
moim seksem.
Filozof: – To
ciekawe, że człowiek jest w stanie stać się swoim seksem, czyli samym
działaniem. A do tego wyobraża sobie, że to on (ale jako kto?) kieruje tym
działaniem. Gdyby ktoś stał się samym działaniem, wtedy nie mógłby powiedzieć o
sobie, że kieruje działaniem, bo to by znaczyło, że lecąca strzała kieruje
łukiem. Nieprawda?
Seksualista:
– Wymyślacie jakieś sztuczki filozoficzne. Ja tam jestem sobą wtedy, gdy
uprawiam seks. Więcej mnie nic nie obchodzi.
Filozof: – No
właśnie w tym jest problem, że Pana nie obchodzi to, kim Pan jest, jeśli nadal
jest Pan kimś realnym, a nie tylko czymś możliwym do zrobienia.
Seksualista:
– Ja cały czas jestem realny i do tego sprawny seksualnie, mogę to udowodnić
choćby od zaraz.
Filozof: – Nie
wątpię, ale wątpię, czy taki sprawdzian jest czymś realnym. Być może cały ten
seks jest tylko ludzkim pomysłem i niczym więcej. Tak naprawdę realna jest
erotyka, która ma prowadzić i prowadzi do poczęcia człowieka. Właśnie na tym
polega realne spotkanie i połączenie dwojga… małżonków, którzy podejmują
wspólne życie i wspólne pożycie. Realne połączenie kobiety i mężczyzny owocuje
realnym skutkiem w postaci nowego poczętego człowieka (dziecka). Wszystkie inne
pomysły na życie seksualne są wymyślone przez człowieka, ale tak naprawdę nie
wiadomo czemu służą, chyba tylko poniżeniu człowieka.
Redaktor: – Powróćmy
więc do pytania, czy seks służy człowiekowi i do czego mu służy? Panie
Profesorze…
Seksuolog: – Seksuologia powie nam, że seks służy do
rozładowania napięcia seksualnego, jakie stwarza nasz popęd seksualny. Czasami
napięcie może być tak silne, że człowiek sobie z tym nie radzi. Człowiek
potrzebuje seksu do osiągnięcia harmonii i równowagi psychicznej i fizycznej.
Filozof: – Ale przecież seks nie może być jedynym sposobem
osiągnięcia równowagi psychicznej. Są różne inne sposoby jak kontemplacja i
modlitwa.
Seksuolog: – To dotyczy raczej świętych. Wydaje się, że
zwykły człowiek posiada możliwość stymulacji właśnie w seksie. Seks jest
pojmowany jako realizacja wzajemnej bliskości i oddania, dlatego ludzie go
potrzebują.
Filozof: – Czy w seksie oddanie nie jest pozorne? Przecież
tam chodzi o to, żeby zdobyć i zabrać coś dla siebie, a nie dawać coś komuś
innemu. Dlatego seks preferowany przez Pana Seksualistę jest pozbawiony
prokreacji, a to oznacza, że nie jest całkiem naturalny. Naturalna jest właśnie
erotyka nastawiona na prokreację. Dlatego ja opowiadam się za erotyką. Można
chyba przyjąć, że taka erotyka przeciwstawia się seksowi. Seks zmierza bowiem do
przyjemności, natomiast erotyka ma na celu poczęcie nowego dziecka, a na
dodatek obdarza nas radością i nadzieją. Erotyka jest czymś radosnym, zaś seks
jest smutny i pozbawiony radości. Wystarczy spojrzeć na te wszystkie filmy
porno. Czy kiedyś widzieli tam Państwo radość? Seks jest odarty z ludzkiej
uczuciowości, gdyż uczucia przejawiają się w przeżyciu radości i nadziei, a nie
w doznawaniu przyjemności. Przyjemność lub nawet rozkosz nie daje nam trwałej
radości. Omnis animal post coitu triste,
jak mówili starożytni. A przecież człowiek potrafi się radować nowym życiem.
Seksualista: – Ja tam jestem zadowolony ze swojego życia
seksualnego. Mogę się cieszyć, gdy opowiadam o swoich wyczynach.
Filozof: – No tak, Pan próbuje się cieszyć swoim myśleniem o
seksie, ale to nie to samo, co przeżywać radość życia. Radość nowego życia,
poczętego życia. Taka radość trwa bowiem razem z tym nowym życiem i nie jest
tylko zadowoleniem z siebie. Zadowoleni z siebie są na ogół egoiści, gdyż nie
widzą piękna i pięknego życia w drugim człowieku.
Seksualista: – Ale ja dobieram sobie naprawdę ładne kobiety,
chociaż one nie zawsze znają się na seksie. Mój seks jest z pewnością afirmacją
piękna.
Filozof: – A czy to nie jest afirmacja piękna poprzez
czynienie czegoś brzydkiego.
Seksualista: – Dla mnie sam seks jest piękny, gdyż czyni mnie
wolnym.
Filozof: – Chyba nie należy mylić piękna z wolnością lub
dowolnością. Ja wiem, że dzisiejsza sztuka poszła właśnie w tym kierunku, ale czy
to nie jest zboczenie z dotychczasowej drogi do celu.
Seksualista: – Pan zaraz mi będzie wymyślać od zboczeńców,
ale ja rozumiem dzisiejszego artystę, gdy chce się wyzwolić z jakichś
narzuconych ograniczeń.
Filozof: – Ale czy to nie jest tak, że artyści zapomnieli
już, co to znaczy tworzyć, i próbują jedynie zastąpić twórczość terapią
szokową, czyli szokowaniem jakimiś wybrykami, a nie tworzeniem dzieła sztuki.
Tu znowu powraca analogia pomiędzy sztuką a erotyką. One powinny dążyć do
stworzenia czegoś realnego. Natomiast ich wypaczenia, czyli seks i kicz, dążą
do wywołania szokującego wrażenia, ale nic więcej.
Seksualista: – Ja zawsze uważałem, że seks jest działalnością
artystyczną. Dlatego ja czuję się artystą. Jestem Mistrzem Seksu.
Filozof: – To brzmi ciekawie, ale może się okazać, że za tym
stwierdzeniem nie kryje się nic realnego, żadne realne człowieczeństwo, a może
nawet wprost przeciwnie, mamy tam do czynienia z brakiem człowieczeństwa, jeśli
robimy coś wbrew naturze płciowości.
Seksualista: – Jeżeli artysta przestaje być człowiekiem, to
tylko dlatego, żeby stać się nadczłowiekiem, supermenem. Zawsze chciałem być
seksualnym supermenem.
Filozof: – To chyba skończy Pan jak ten, który chciał być
nadczłowiekiem.
Seksualista: – Co też mi Pan insynuujesz?
Filozof: – Nic, tak mi przyszło na myśl dążenie do
nadczłowieczeństwa, które miało już miejsce w historii.