17 czerwca 2013

Seks, życie i uczucia/2

Współczesny człowiek wydał swoją uczuciowość na pastwę przyjemności. Tym samym sprowadził swoją uczuciowość do poziomu zwierzęcego, czyli do wymiaru czysto zmysłowego. Dzisiejsze media trąbią wyłącznie o przeżyciach przyjemności. Nikt już dzisiaj nie pamięta, że przeżycie powinno dotyczyć samego ludzkiego życia. Powinno obejmować pragnienie życia, wprost pożądliwość życia. Właśnie pożądliwość jest takim bezwarunkowym pragnieniem życia. Jest to oddanie się życiu i poświęcenie się mu. Przeżycie erotyczne powinno być całkowitym poświęceniem się życiu i oddaniem się mu. To ma być radosny dar własnego życia, który w połączeniu z drugim życiem doprowadzi do powstania nowego życia. Właśnie do tego popycha nas ludzka uczuciowość. Sprowadzenie aktu płciowego jedynie do przeżycia jakiejś przyjemności jest wypaczeniem ludzkiej uczuciowości, jest okradaniem osoby człowieka z należnego jej wyrazu uczuciowego. Osoba ludzka ma prawo objawiać się poprzez uczucia. Nie można jej tego odbierać.

Ludzka godność oparta jest na własnościach prawdy, dobra i piękna. Nie wolno okradać człowieka z żadnej z tych osobowych własności. Jeżeli odbieramy człowiekowi prawdę, to skazujemy go na życie w kłamstwie. Jeżeli pozbawiamy go dobra, to skazujemy go na złe życie, na przemoc i zbrodnię. Jeżeli zabieramy mu piękno, to skazujemy go na różne obrzydliwości, na życie w brzydocie.

Seks wypacza nasze przeżywanie. Seks okrada naszą uczuciowość z przeżywania piękna życia. Uczuciowość otwarta na osobę jest zwrócona ku życiu. Jest powołana właśnie do przeżywania, czyli do fascynacji życiem. Natomiast seks odwraca nas od przeżywania życia, a zwraca do przeżywania przyjemności. Podobnie jest z innymi uzależnieniami. W uzależnieniu przeżycie przyjemności zostaje wyizolowane i uznane za wartość samą w sobie. Ale to jest już działanie naszego rozumu. Człowiek stara się przekonać siebie i swoją uczuciowość, że powinna ona dążyć do przyjemności. To właśnie głosi hedonizm. Na początku jest to przeżywanie przyjemności i podnoszenie jej do rangi doskonałego dobra dla mnie. Samo absolutyzowanie dobra dla mnie jest już poważnym nadużyciem.

Seks absolutyzuje rozkosz seksualną. Podnosi ją do rangi bezwzględnego dobra. Ale to nie jest działanie naszej uczuciowości. To jest zasługa naszego myślenia o seksie, a nie samego przeżywania. Uczuciowość nie jest nastawiona na przeżywanie przyjemności. Ona jest powołana do przeżywania radości życia. Uczuciowość kieruje się przeżyciem piękna. To przeżycie dotyczy ludzkiego życia, które jest obrazem piękna. Uczuciowość jest więc nastawiona na dar życia. Jest nastawiona na przekazywanie życia. Dlatego celem i zadaniem uczuciowości jest doprowadzenie do przekazania życia. To dzięki uczuciom dochodzi do cielesnego podniecenia, dochodzi do aktu płciowego i współżycia, a wreszcie dochodzi do przekazania życia. Uczuciowość pełni więc pierwszoplanową rolę w tworzeniu wspólnoty życia. To uczucia prowadzą do połączenia kobiety i mężczyzny. To one dają nam możliwość współżycia i poczęcia nowego życia.

Jeśli natomiast proponujemy człowiekowi przeżycie seksualne, to znaczy, że odrywamy uczuciowość od jej głównego przedmiotu i proponujemy jej środki zastępcze. Odrywamy w ten sposób uczuciowość od fascynacji życiem i oddajemy ją na pastwę przyjemności. Poddajemy wtedy uczucia dyktatowi przyjemności. Po prostu wmawiamy sobie, że przyjemność seksualna jest czymś najważniejszym i najdoskonalszym. Ale to jest jedynie propozycja naszego myślenia o przeżyciu uczuciowym. Sama uczuciowość jest zawsze otwarta i nastawiona na przeżywanie piękna życia. Uczuciowość jest po prostu wrażliwa na samo życie. Ona czuje i doświadcza życia, i w tym względzie się nie myli.

Jednak uczuciowość może zostać oszukana przez nasze myślenie. Dzieje się tak wówczas, gdy człowiek uważa, że najważniejsza jest przyjemność. Jeśli stawia przyjemność na pierwszym miejscu, to odrzuca i neguje naturalne przeznaczenie uczuciowości. Człowiek myśli wtedy, że może sterować swoim przeżywaniem. Na tej podstawie został sformułowany postulat wolności seksualnej. Wolność, czyli swoboda, seksualna została wymyślona jako rozwiązanie teoretyczne. Sądzono, że doprowadzi to człowieka do pełnej realizacji wolności i rozumności. Że w ten sposób wyzwoli się on z ograniczeń naturalnych. Ale postulat wolności seksualnej sprowadza się do dowolnej możliwości przeżywania przyjemności. Uznano bez żadnych realnych podstaw, że człowiek ma prawo do swobodnego przeżywania przyjemności, że nie może być w tym zakresie niczym ograniczony. Człowiek wolny i myślący sam powinien określać twórczo sposób przeżywania uczuciowego. Co więcej, wymyślono, że taka realizacja wolności będzie służyła pełnej realizacji człowieczeństwa. Ale co to za człowieczeństwo?

Oczywiście nie zdawano sobie sprawy, że zamiana przeżywania radości i nadziei na przeżywanie przyjemności może doprowadzić do tragedii. Dziś mamy tego bezpośrednie dowody, gdy osoby żyjące w wolnych związkach seksualnych dopuszczają się zbrodni na życiu dzieci, które – ich zdaniem – przeszkadzają swobodnemu zaspokajaniu rozkoszy. Niestety, jest to ostateczna, ale jakże tragiczna konsekwencja tezy o wolności seksualnej. Można więc stwierdzić, że zgoda na seks prowadzi do zanegowania osoby człowieka. Jest to jednocześnie zanegowanie własnej osoby oraz osoby drugiego człowieka. Traktuje się bowiem siebie i innych czysto instrumentalnie jako przedmiot użycia i osiągnięcia maksimum przyjemności. Dlatego seks odrzuca wszystko, co w człowieku jest osobowe, a w pierwszym rzędzie prowadzi do negacji moralności jako osobowej aktywności człowieka. Seks stanowi zaprzeczenie relacji osobowych, czyli ostatecznie prowadzi do zaprzeczenia godności osobowej człowieka.

W uprawianiu seksu pozostaje tylko przyjemność, ale na koniec nie wiadomo, kto ma ją przeżywać. W seksie sama przyjemność zaczyna dominować nad człowiekiem. A nawet przyjemność zaczyna rządzić człowiekiem. Ale żeby przyjemność mogła przejąć władzę nad człowiekiem, musi dojść do odrzucenia osobowej podmiotowości człowieka. Musi dojść do zaprzeczenia osoby człowieka. Wszystko to razem kończy się zupełnym poniżeniem człowieka. Sprowadzeniem go do poziomu zwierzęcego (czyli do poziomu doznania zmysłowego).

Jeśli człowiek nie pozna samego siebie, zaczyna wymyślać sobie różne potrzeby, czyli możliwości działania. Okazuje się, że człowiek jest w stanie wymyślić najbardziej absurdalne potrzeby. Tak dzieje się we wszystkich przypadkach uzależnienia. Na początku wydaje się, że chodzi o przyjemność. Ale przeżywanie stale tej samej przyjemności osłabia doznanie. Wówczas występuje zjawisko eskalacji, czyli nasilenia doznań. Człowiekowi potrzeba coraz intensywniejszych przeżyć. Wtedy stara się osiągnąć coraz więcej przyjemności, a gdy to jest niemożliwe, wtedy człowiek zaczyna przeskakiwać od przykrości do przyjemności, żeby zmaksymalizować doznanie przyjemności. Człowiek uzależniony zaczyna poszukiwać przyjemności za wszelką cenę. Jest w stanie zrobić dla niej wszystko. Nawet za cenę przykrości sprawianej komuś drugiemu. Człowiek uzależniony zaczyna łapać wszelkie możliwe przyjemności, zaczyna się szarpać i miotać. W końcu dochodzi do tragicznego zakończenia – choroby, szaleństwa, a nawet śmierci w przypadku przedawkowania środków farmakologicznych.

Uzależnienie seksualne nie musi być aż tak tragiczne w swoich skutkach, ale potrafi całkowicie zawładnąć człowiekiem. Na początku poddajemy się mu bezwiednie, aby na koniec dążyć do przeżycia rozkoszy za wszelką cenę. Wtedy już cała aktywność człowieka zostaje podporządkowana jednemu celowi – osiągnięciu chwilowej rozkoszy seksualnej. Człowiekowi uzależnionemu wydaje się, że w ten sposób osiąga szczęście. A to tylko zwykłe złudzenie. Złudzenie, które okrada człowieka ze wszystkiego, co osobowe, zwłaszcza z osobowej godności.

Człowiek jest przede wszystkim osobą. Dlatego powinien żyć życiem osobowym. Osobowe życie wyraża się w działaniach moralnych i religijnych. Dlatego człowiek powinien przede wszystkim żyć moralnie i religijnie. Powinien żyć w ten sposób, żeby chronić swoją osobę i jej godność oraz chronić relacje osobowe z Bogiem i człowiekiem. Działania moralne chronią relacje osobowe z bliskimi nam osobami. Zaś działania religijne (modlitwy i nabożeństwa) chronią relacje osobowe z Bogiem (z Chrystusem). Natomiast relacje osobowe, które stanowią uaktywnienie się godności osobowej, uobecniają naszą osobę. Osoba potrzebuje kontaktu z innymi osobami. Osoba nie jest samotną i niezależną podmiotowością jak świadomość. Świadomość niczego nie potrzebuje poza swoim myśleniem. Osoba jest podmiotowością relacyjną, dlatego potrzebuje relacji osobowych. Osoba żywi się relacjami. Objawia się i urzeczywistnia w relacjach. Udostępnia się dzięki relacjom. Osoba jest bytem wspólnotowym. Żyje we wspólnocie osobowej. Żyje we wspólnocie życia i miłości. Osoba żyje przede wszystkim w rodzinie.

Człowiek nie może działać przeciwko osobie albo wbrew osobie. Jeżeli tak się dzieje, to skutkiem jest niewłaściwe działanie duchowe – działanie niemoralne i areligijne. Człowiek nie może dopuścić, żeby jego władze duchowe zostały pozbawione kontaktu z podmiotowością osobową. Rozum i wola inaczej działają pod wpływem aktywności osobowej, a inaczej działają same z siebie. Bo jeżeli władze duchowe stracą kontakt z osobą, to zaczynają działać na własną rękę. Po oderwaniu się od osoby rozum zaczyna myśleć i sam wymyśla różne rzeczy, zaś wola zaczyna wybierać to, co przedstawia jej myślenie rozumu.

Jeśli nasze myślenie ograniczy się do wiedzy czysto rozumowej, to tworzymy ujęcia idealistyczne. Jeśli z kolei nasze myślenie ograniczy się do poznania zmysłowego, to tworzymy ujęcia hedonistyczne i utylitarystyczne. Zarówno idealizm, jak i hedonizm lub utylitaryzm nie służą rozwojowi realności i podmiotowości człowieka. Faktyczny rozwój człowieka polega na ujawnianiu w naszych władzach aktywności osobowej. Aktywność osobowa dotyczy bowiem własności prawdy, dobra i piękna. Dzięki aktywności osoby własności te zostają udostępnione naszym władzom duchowym (rozumowi, woli i uczuciom). Dopiero wówczas nasze władze są w stanie działać na mocy osobowej prawdy, osobowego dobra i osobowego piękna. Dopiero wtedy mogą podejmować działania osobowe. Rozum staje się zdolny do wypowiedzenia słowa prawdy. Wola zaś będzie zdolna do dokonania czynu dobra, natomiast uczucia mają możliwość przeżycia piękna. Takich działań władze duchowe nie mogą podejmować bez osobowego wsparcia, a ostatecznie bez pomocy łaski Bożej. Dlatego do dobrego lub doskonałego działania człowiekowi niezbędna jest aktywność osoby. Dokonuje się to poprzez nawiązanie relacji osobowych z Bogiem, co wywołuje i wzmaga aktywność naszej osoby. Wtedy rodzą się w osobowej podmiotowości akty, które doskonalą nasze władze. Pojawia się kontemplacja wywołana aktywnością prawdy. Pojawia się wezwanie sumienia jako aktywność dobra. To właśnie osobowe dobro wzywa nas i pociąga do działania. Pojawia się także upodobanie wywołane aktywnością piękna. Te trzy akty dają naszym władzom duchowym siłę i impuls do działania, gdyż obdarzają je samą zasadą działania. Prawda staje się zasadą działania rozumu, dobro staje się zasadą działania woli, a piękno staje się zasadą przeżywania uczuciowego. Bez takiego wsparcia władze duchowe pozostają rozdarte pomiędzy przeciwstawnymi działaniami, gdyż nie znajdują w sobie żadnego ukierunkowania. Powtarzanie pewnych działań prowadzi oczywiście do przyzwyczajenia, ale trudno jest budować moralność lub religijność na przyzwyczajeniach. Trwała moralność i trwała religijność muszą być oparte na zasadach osobowych, otrzymanych od własnej osoby, która się uaktywnia pod wpływem relacji osobowych z Bogiem. Dlatego mówimy, że ostateczną przyczyną religijności i moralności człowieka jest sam Bóg (Osobowy Bóg).

Dlatego również uczuciowość człowieka nie może być pozostawiona samej sobie. Ona także musi zdobyć odpowiednią zasadę działania. Dokonuje się to dzięki aktowi upodobania piękna. Osobowe piękno uaktywnia się i objawia w postaci upodobania. Ten akt przenosi piękno do władzy uczuciowej i zaszczepia w niej w postaci przeżycia piękna, które staje się zasadą działania uczuciowości. Dopiero wtedy uczucia mogą się kierować do pięknych rzeczy. Dopiero wtedy są w stanie odczuwać i przeżywać piękno napotkanych rzeczy i osób. Uczucia doświadczają wtedy i odkrywają piękno ludzkiego życia. Człowiek odkrywa, że czymś naprawdę pięknym i fascynującym jest ludzkie życie. Odkrywa, że należy je czcić i szanować jako wyraz osobowego piękna. Bez tego doświadczenia ludzkiego życia oraz bez całego doświadczenia piękna działanie naszej uczuciowości jest ograniczone i niepełne. Bez przeżycia piękna uczucia poruszają się wyłącznie pomiędzy doznaniami przyjemności i przykrości. Mamy wtedy do czynienia z uczuciową huśtawką. Uważamy, że nasza uczuciowość żyje wyłącznie doznaniami przyjemności i przykrości. A to jest już prosta droga do przyjęcia hedonizmu i uczynienia z niego jedynej zasady postępowania.

Seks jak wszystkie uzależnienia niszczy uczuciowość człowieka. Gdy uczuciowość przestaje właściwie działać, wówczas człowiek traci kontakt z życiem. Przestaje pragnąć życia. Nie dba o własne życie, a zarazem nie ma ochoty na tworzenie nowego życia. Taki człowiek staje się martwy. Staje się śmiertelny i podległy śmierci. Brakuje mu chęci i radości życia. Nie interesuje go nawet własne życie, ale zabiega jedynie o doznanie przyjemności. Zamiast żyć życiem, człowiek żyje przyjemnościami. Chwyta i łapie doznania przyjemności, ale nie widzi poza nimi żywego człowieka. Dla niego przyjemność staje się zasadą życia i przeżywania, staje się samym szczęśliwym życiem. Jednak szczęśliwe życie nie polega na chwytaniu przyjemności. Życie jest przejawem osobowego piękna. Życie objawia osobowe piękno człowieka. Dlatego św. Ireneusz pisał, że człowiek żyjący jest chwałą Boga.

Seks odbiera człowiekowi sens życia. Niszczy w człowieku pragnienie i pożądliwość życia. Odbiera mu wrażliwość na życie i pozbawia odczuwania życia. Seks jest zaprzeczeniem nadziei. Nadzieja jest oczekiwaniem na nowe życie, na lepsze życie. Nadzieja jest oczekiwaniem na życie wieczne. Natomiast seks popycha nas ku przeżyciu chwili. Zabiera nam ciągłość życia, a daje jedynie doznanie chwilowej przyjemności. W ten sposób seks niszczy ciągłość życia i przekazywanie go następnym pokoleniom po to tylko, żeby oddać nas na pastwę doznania chwili. Seks odbiera nam ciągłość, trwałość i wieczność, aby dać jedną chwilę. Z powodu seksu człowiek zamienia swoją wieczność na przeżycie jednej chwili. Seks zabrał Adamowi i Ewie życie wieczne, a pozostawił im śmierć i zniszczenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz