Człowiek jest osobą. Osoba ludzka
posiada godność. Godność przypisywana człowiekowi oznacza transcendentny
charakter osoby. Godność jest szczególnym statusem ontycznym wykraczającym poza
kategorie naturalne. Godność osoby opiera się bowiem na własnościach transcendentalnych
istnienia, czyli na prawdzie, dobru i pięknie. Jak pokazał Gogacz, są to
własności osobowe, które cechują osobową podmiotowość istnienia oraz stanowią
źródło aktywności osoby ludzkiej.
Osobowa godność człowieka
wskazuje nam, że człowieka należy traktować jako kogoś transcendentnego wobec
całego porządku naturalnego. Nie można zatem sprowadzać człowieka do świata
przyrody. Osoba ludzka może pochodzić jedynie od transcendentnej przyczyny. Za
taką przyczynę uznaje się powszechnie Boga. Dlatego wielkie religie utrzymują,
że człowiek stanowi realność stwarzaną bezpośrednio przez Boga.
Otóż prawa lub uprawnienia przysługujące
człowiekowi należy wyprowadzać z osobowej godności. Skoro godność człowieka
tworzą własności prawdy, dobra i piękna, to człowiekowi należą się przede
wszystkim te działania, które dotyczą tych własności osobowych. Mamy więc tutaj
słowo prawdy, które stanowi podstawę wiary. Dalej mamy czyn dobra, który jest
aktem miłości i stanowi podstawę miłości osobowej względem człowieka. A
wreszcie mamy także przeżycie piękna, które staje się podstawą nadziei.
Odwołując się w tym miejscu do ustaleń ks. Stycznia możemy powiedzieć, że
godność osoby wyznacza moralną powinność człowieka względem drugiego człowieka.
To pokazuje nam, że człowiek działa moralnie wobec innych ludzi ze względu na
ich osobistą godność. Wojtyła przedstawił ten problem w postaci swojej normy
personalistycznej. Osoba jest dla niego takim dobrem, któremu należy się
miłość. Właściwym odniesieniem się do człowieka jest więc miłość. Widzimy wiec,
że ludzka miłość dotyczy właśnie osoby, a nie tylko duchowości bądź cielesności
człowieka.
Trzeba stwierdzić, że
personalistyczna moralność, która w kulturze funkcjonowała jako moralność
chrześcijańska, wyrasta na gruncie rozumienia człowieka jako osoby. Natomiast
etyka naturalna ukształtowana w Grecji przez racjonalną filozofię lub
późniejsza etyka naturalistyczna ukształtowana przez filozofię empiryczną szły
za poznaniem człowieka jako natury duchowej i cielesnej. Grecy sformułowali
dzięki temu teorię czterech cnót kardynalnych, które miały tworzyć doskonałość
moralną naszych władz duchowych. Dopiero chrześcijaństwo wprowadziło nową wizję
cnót teologicznych, które dzisiaj możemy nazwać cnotami personalistycznymi. W
tej nowej propozycji wiara zastąpiła roztropność, miłość zastąpiła
sprawiedliwość, zaś nadzieja zastąpiła męstwo. Umiarkowanie pozostało nadal w
formie ascezy, czyli przygotowania do życia duchowego.
Już z tego zestawienia widać, że
moralność personalistyczna przenosi nas na wyższy poziom. Ale życie społeczne
rozgrywa się na poziomie ludzkiej natury, czyli na poziomie duszy (kultura) i
ciała (warunki materialne). To pokazuje, że człowiek nie angażuje w codziennym
życiu swojej osoby. Na co dzień człowiek działa dzięki naturze i poprzez nią.
Inaczej mówiąc, spełniamy wtedy działania naturalne. Dlatego Grecy uznali, że
do takiej działalności wystarczają nam zdolności naturalne. Nasz umysł
potrzebuje więc wiedzy. Potrzebuje wiedzy teoretycznej (nauki) oraz wiedzy
praktycznej (właśnie roztropności). Nasze pragnienia i nasza wola wymagają
sprawiedliwości. Sprawiedliwość była traktowana jako wyznacznik prawa
ustanowionego dla zapewnienia porządku społecznego. To oznaczała, że w swoich
działaniach członkowie społeczeństwa (wówczas państwa) winni się kierować
prawem i sprawiedliwością. A w działaniach już typowo cielesnych (czyli należących do cielesnej sfery naszej
natury) powinniśmy wykazywać umiarkowanie i męstwo. Umiarkowanie w życiu codziennym,
zaś w sytuacjach szczególnych (np. na wojnie lub w zagrożeniu) męstwo.
Chrześcijaństwo ze swoją
personalistyczną etyką wskazywało natomiast na transcendentny charakter norm
moralnych, skoro człowiek jest osobą. Podpowiadało nam, że człowiek w swej
osobowej realności przekracza porządek naturalny i stać go na osiągnięcie
pełnej doskonałości w postaci świętości, mówiąc językiem teologicznym. Wypada
więc zapytać, jak ten ideał osobowej doskonałości (świętości) ma się do życia
społecznego w całej jego rozciągłości? Wydaje się, że ideał świętości
przemieniał życie poszczególnych ludzi, lecz nie zdołał zmienić ogólnego
charakteru życia społecznego (właśc. politycznego). A nawet wprost przeciwnie.
Okazało się bowiem, że wpływ życia politycznego na działalność Kościoła był
dominujący. Świadczą o tym chociażby wojny religijne oraz zwalczanie heretyków.
Dlaczego personalistyczna
moralność chrześcijaństwa nie zdołała uświęcić albo przynajmniej jakoś naprawić
życia społecznego i politycznego? Czy tutaj czegoś zabrakło? Przecież Kościół
od początku prowadził misję edukacyjną i wychowawczą. Co więcej, ta misja trwa
już od dwóch tysięcy lat. Dlaczego nie było pozytywnych rezultatów? Czyżby
ludzka natura była tak oporna, a może zabrakło siły sprawczej? Ale Kościół
dysponuje nadzwyczajnymi środkami w postaci łaski sakramentalnej. Na tym
świecie nie ma już większej mocy i siły sprawczej. Dlaczego więc nie udaje się
przekonać ludzi i nawrócić ich na życie osobowe? Może nasz egoizm jest jeszcze
silniejszy? Jeśli wszystko zależy od naszego wyboru, to dlaczego wybieramy
raczej zło (mniejsze zło) niż dobro? Nie możemy się tłumaczyć, że nie znamy
dobra (pełnego dobra), ponieważ Kościół jasno ukazuje nam zbawienie jako
spełnienie dobra. Dlaczego więc człowiek pragnie stworzyć szczęście sam dla
siebie? Człowiek uwierzył, że dzięki własnemu myśleniu potrafi zbawić świat i
samego siebie. Lecz czy wymyślił to sam, czy też ktoś mu to podpowiedział? I
dlaczego tak uparcie dąży do tego? Czyżby była to zwykła ludzka pycha, to
nieprzeparte pragnienie wolności, nawet gdy jest ona pozorna? Takie dziecięce
podejście do sprawy: – Ja sam, ja sam… Otóż działając samemu, jak mówimy: na
własną rękę, człowiek potrafi wszystko zepsuć, chociaż wydaje mu się, że buduje
nowy wspaniały świat. Wszystko polega
na tym, że myśląc człowiek zapomina o swojej realności i zaczyna wymyślać dla
siebie wciąż nowe możliwości, wierząc, że osiągnie upragnione szczęście. Ale
możliwości nie mogą nam dać szczęścia i doskonałości, bo są tylko możliwościami
a nie realnością. A człowiek nadal goni uparcie za możliwościami.