30 stycznia 2014
29 stycznia 2014
9.Czym jest realne człowieczeństwo?
Filozofia od początku
(właściwie od Sokratesa) badała ludzką naturę. Filozofom wydawało się bowiem,
że człowieka należy sprowadzić do samej natury. Oczywiście Platon marzył, że
ludzka natura istnieje i funkcjonuje w świecie idealnym jako wzorzec
człowieczeństwa. Ale Arystoteles szybko sprowadził ją na ziemię dowodząc, że
wszystko, czym jest człowiek, musi być zawarte w jego substancjalnym bycie. To
oznaczało, że ludzka natura nie buja w obłokach, lecz stąpa razem z nami po
ziemi. Tak powstała pierwsza naturalistyczna koncepcja człowieka. Człowiek
rodzi się z człowieka i rodzice przekazują nam wyposażenie istotowe, czyli
właśnie ludzką naturę.
Problem pojawił się wtedy,
gdy chodziło o wyjaśnienie ludzkiej rozumności. Arystoteles przyjmował, że
Pierwszy Poruszyciel jest doskonałym umysłem, a zatem mógł być przyczyną
ludzkiej rozumności, chociaż nie było wiadomo, jak to się dzieje. I nie było
jasne, dlaczego tylko człowiek jest rozumny? Już znacznie później Augustyn
stwierdził, że rozumną duszę człowieka stwarza sam Bóg. Ale takie stwierdzenie
narzucało wniosek, że człowieczeństwo należy utożsamić z rozumną duszą. A gdzie
się podziała cała reszta? Znów nie wiadomo.
Scholastyka na nowo podjęła
interpretację ludzkiej natury. Stało się jasne, że człowiek jest bytem
duchowo-cielesnym. Posiada duszę i ciało, które razem tworzą ludzką naturę. W
ten sposób powrócono w zasadzie do ustaleń arystotelesowskich. Jednak doktryna
katolicka było już tematycznie znacznie bogatsza. Odbywano poważne dyskusje
teologiczne dotyczące ludzkiej natury Chrystusa i jego człowieczeństwa (homo
factus est). To prowadziło do sformułowania nowych zagadnień i rozwiązań. Już
od czasów Augustyna i Boecjusz podejmowano dyskusje na temat relacji między
naturą i osobą. Zastanawiano się, jak są one ze sobą powiązane jednocześnie
różniąc się od siebie. Okazało się, że z tych rozważań teologicznych wynikało
szersze rozumienie samego człowieczeństwa. W ten sposób człowiek stał się osobą
powiązaną z naturą. Chociaż nie uświadamiano sobie do końca ważności tego
stanowiska, to jednak wystąpiło ono w ujęciach antropologicznych i
chrystologicznych. Jeżeli nawet scholastyka nie rozstrzygnęła tego problemu, to
dzięki ujawnieniu go przekazała dalszym pokoleniom. W każdym razie należy
stwierdzić, że odtąd można mówić o człowieku jako osobie powiązanej z naturą.
Może trochę na wyrost można powiedzieć, że człowieczeństwo będzie odtąd obejmowało
osobę i naturę człowieka.
Filozofia nowożytna cofnęła
problematykę człowieczeństwa niemalże do punktu wyjścia. Kartezjusz stworzył
nieprzezwyciężalny dualizm. Człowiek rozpadł się znowu na duszę i ciało
radykalnie sobie przeciwstawione. Przy czym dusza staje się już nie formą
ciała, lecz odrębną substancją myślącą (res cogitans), czyli tym, co później
zostanie zdefiniowane jako świadomość (jaźń). Pojawia się więc jakieś
abstrakcyjne myślenie (cogito) oraz rozciągła cielesność (też abstrakcyjna).
Gdzie w tym wszystkim szukać człowieczeństwa? Nie wiadomo, chyba zupełnie
znikło. Okazuje się, że cała nowożytność idzie w kierunku utożsamienia
człowieczeństwa z myślącą rzeczą – czyli świadomością. Cały ten nurt kończy się
na Husserlu, który zamierza już badać wyłącznie ludzką świadomość. Najlepszym
podsumowaniem tego antropologicznego stanowiska jest określenie człowieka w
systematyce biologicznej jako homo sapiens – człowiek myślący.
Trzeba więc wprost zapytać:
– gdzie zamieszkuje człowieczeństwo? Czy człowieczeństwem jest sama natura
człowieka? Czy może jest nim tylko osoba? Czy wreszcie człowieczeństwem będzie
ludzka świadomość (lub cogito)? Każda z tych propozycji wskazuje na pewien
element współtworzący ludzki byt. Ale tak naprawdę nasze człowieczeństwo
obejmuje wszystkie te trzy elementy. Nie wystarczy jednak stwierdzić, że
człowiek jest naturą i osobą i świadomością, gdyż to nic nam nie mówi. Wydaje
się, że trzeba dzisiaj pokazać wzajemne powiązania i zależności przyczynowe, że
trzeba poszukiwać tego, co realne, a odrzucać pozory realności. Trzeba więc
wyjaśnić, jak te elementy mają się do siebie wzajemnie, co stanowi podstawę i
fundament ludzkiego bytu, a co jest jedynie pozornym przejawem realności.
Taką poważną interpretację
antropologiczną jest w stanie dać nam jedynie metafizyka. To właśnie metafizyka
bada zależności przyczynowe, wskazuje na przyczyny i skutki, dzięki czemu
osiągamy zrozumienie realności, co w przypadku człowieka ma zasadnicze
znaczenie. Co w człowieku jest realne i skąd się bierze ta realność? Czy
podstawą i przyczyną realności jest natura, czy osoba, czy może jednak
świadomość? Przecież Kartezjusz twierdził – cogito ergo sum (myślę więc
jestem). I właśnie tutaj metafizyka ostro protestuje. Myślenie nie może być w
żadnym wypadku przyczyną realności. Myślenie jedynie wymyśla różne rzeczy
(treści pojęciowe, czyli znaczenia), ale nie posiada mocy sprawczej i nie jest
w stanie wymyślić realności. Realność pochodzi wyłącznie od istnienia jako
jedynej przyczyny realności. Dlatego przyczyną i zasadą realności ludzkiego
bytu jest jego istnienie (akt istnienia), jak stwierdził Tomasz z Akwinu.
Natomiast przyczyną sprawczą
wszelkiej realności jest Bóg jako Czysty Akt Istnienia. Bóg (Boskie Istnienie)
przyczynuje stworzony akt istnienia w każdym realnym bycie. Zatem Bóg stwarza
ludzkie istnienie, które stanowi wewnętrzną zasadę realności człowieka. Dopiero
następnie ów stworzony akt istnienia wyłania z siebie (emanuje) realność
istotową. Tak powstaje ludzka natura, czyli treściowy porządek istotowy
człowieka. Ludzka natura ma więc przyczynę w akcie istnienia. Istnienie
stworzone przez Boga jest wyposażone we własności transcendentalne (m. in. w
prawdę, dobro i piękno). I właśnie aktywność tych własności istnieniowych
sprawia istotę bytu i wpływa na jej kształt. Własności osobowe kształtują
duchowość istotową, zaś własności nieosobowe (ożywcze) tworzą życie ożywiające
materię. Na kształt wyposażenia istotowego wpływają również przyczyny
zewnętrzne (dlatego jesteśmy podobni do rodziców).
Gdzie w tym wszystkim należy
szukać osoby? Zostało już wyjaśnione, że ludzka natura jest związana z
porządkiem istotowym. To właśnie istota bytu, pojmowana jako złożona z formy i
materii, była w swoim działaniu określana mianem natury. Dlatego najprościej
jest stwierdzić, że natura człowieka obejmuje duszę i ciało. Dusza była zawsze
pojmowana jako zasada ożywiająca ciało. Arystoteles przyznawał duszy postać
aktu formy, który miał określać i determinować materialną cielesność. Gdy więc
utożsamiamy człowieka z naturą, wówczas pojmujemy go jako złożonego z duszy i
ciała. Jednak takie złożenie nie może istnieć i funkcjonować samodzielnie. Stąd
Augustyn twierdził, że duszę jako samodzielną substancję stwarza Bóg. To
obarczałoby jednak Boga odpowiedzialnością za niedoskonałość duszy. Z kolei
ludzka dusza nie może powstawać na drodze naturalnej, czyli dzięki ewolucji,
gdyż radykalnie przekracza porządek naturalny (jako siła ożywcza i jako
rozumność).
Dlatego konieczne stało się
dalsze odkrycie metafizyczne. Dokonał go Tomasz z Akwinu. To on uznał, że
realny byt musi zawierać przyczynę swej realności (żeby odróżniać się od
poznawczego pojęcia). Taką zasadą i przyczyną może być jedynie akt istnienia.
Jak już wspomnieliśmy, akt istnienia jako podstawa realności jest stwarzany
bezpośrednio przez Boga (przez Czysty Akt Istnienia – Ipsum esse). Bóg stwarza
ludzkie istnienia. W przypadku człowieka akt istnienia jest istnieniem
osobowym. Tak określił je K. Wojtyła (Osoba i czyn). Polscy tomiści zawsze
mieli świadomość, że człowiek jest przede wszystkim osobą. Dzięki ich dorobkowi
możemy dziś stwierdzić, że stworzone przez Boga istnienie stanowi osobową
podmiotowość. Dlatego należy przyjąć, że Bóg stwarza bezpośrednio ludzką osobę.
Stworzone istnienie jest u człowieka wyposażone we własności osobowe, czyli w
osobową prawdę, osobowe dobro i osobowe piękno. I dopiero dalej te osobowe
własności tworzą i przyczynują duchowe wyposażenie istoty człowieka, czyli jego
duszę. Natomiast własności nieosobowe cechujące stworzone istnienie stanowią
jakąś egzystencjalną podmiotowość życia (vivere jako moc ożywcza). Ta egzystencjalna
moc ożywcza istnienia sprawia biologiczne życie, które organizuje cielesną
materię w żywy organizm. W ten sposób porządek egzystencjalny przyczynuje i
kształtuje sferę istotową. Własności istnieniowe kształtują treściowy porządek
istoty. Na tym właśnie polega sprawcza rola istnienia w przyczynowaniu całego
bytu.
Jeżeli teraz zapytamy o
stosunek i zależność osoby i natury, to trzeba odpowiedzieć, że to osoba (jako
podmiotowość istnienia) tworzy i kształtuje porządek natury (jej treściowe
wyposażenie) zarówno na poziomie duchowym, jak i na poziomie cielesnym dzięki
powiązaniu z życiem ożywiającym ciało. Dlatego ludzka natura nie może istnieć
bez osobowego istnienia. Natura przede wszystkim w zakresie swej duchowości
jest podporządkowana bezpośrednio osobie, a pośrednio także w zakresie swej
ożywionej cielesności. Bez tych związków natura nie może prawidłowo
funkcjonować.
Co więc się stanie, gdy
natura będzie chciała się oderwać od osoby? Otóż wówczas następuje znany dramat
człowieka. Katolicka teologia nazywa to upadkiem grzechu pierworodnego. Jest to
efekt tego, że natura pragnie działać sama z siebie. Jak już mówiliśmy, natura
czerpie swoją realność i realne działanie od aktu istnienia (czyli od osobowej
aktywności). Jeżeli jednak będziemy chcieli zadziałać inaczej, niejako wbrew
realności, to wówczas wkraczamy w całkiem nowy porządek – czyli w podmiotowość
intencjonalną. Tak właśnie „powstaje” nasza świadomość. Gdy natura w zakresie
swej duchowości oderwie się od osobowej podmiotowości i aktywności, wtedy
popada w stan możnościowy. Próbuje wówczas wydobyć swoje działanie z poziomu
możnościowego. Władze duchowe same w sobie stanowią możność (potentia). Aby
działać w sposób realny i osobowy, muszą czerpać aktywność z mocy sprawczej
osobowych własności istnieniowych. Ale jeśli tego zabraknie, to duchowe władze
możnościowe zostają sprowadzone do poziomu potencjalnego (intencjonalnego), a
to znaczy, że utraciły realną moc działania i pozostaje im jedynie działanie
nierealne (niezbyt realne), czyli pozorne. Wtedy pojawia się myślenie (cogito)
w naszym rozumie, w woli zaś pojawia się wolny wybór (liberum arbitrium),
natomiast w naszej uczuciowości pojawiają się doznania przyjemności (passioines
delectationis). W ten sposób w naszej duszy rodzi się sfera możnościowa, czyli
świadomość, która zaczyna działać wyłącznie pod wpływem efektów doznań
cielesnych (doznań zmysłowych). Rozum zaczyna kierować się wrażeniami
zmysłowymi, wola zaczyna wybierać spośród pożądliwości zmysłowych, a uczucia
doświadczają jedynie przyjemności zmysłowych.
Tak powstaje sfera
możnościowa naszej upadłej natury, którą filozofia nowożytna nazwała
świadomością (a wcześniej jaźnią). Potocznie świadomość ujmuje się jako
podmiotowość myślenia, idąc za myślą Kartezjusza. Ale już u samego Mistrza
cogito obejmowało działania wszystkich trzech władz duszy. Niestety w
przeciwieństwie do podmiotowości osobowej świadomość nie stanowi realnego
podmiotu. Ona jest jedynie podmiotowością intencjonalną (używając terminologii
fenomenologicznej) albo podmiotowością możnościową (używając terminologii
arystotelesowskiej).
Przeto świadomość nie może
stanowić realnego człowieczeństwa, ale jest tylko wypaczeniem ludzkiej natury.
Oczywiście ludzka natura może się kierować propozycjami świadomości, ale to
zupełnie nie znaczy, iż osiąga w ten sposób poziom realności. Mówiąc bez
ogródek natura staje się dzięki temu mniej realna lub niezbyt realna (czyli
nierealna). Nasze myślenie nigdy nie będzie miało statusu realnego aktu. Ono
pozostaje zawsze czymś możnościowym. Jest intencjonalne, czyli posiada status
intencji myślnej, a nie realności.
Dlatego nie wolno uważać
świadomości za przejaw ludzkiego człowieczeństwa, gdyż wówczas sprowadzamy
człowieczeństwo do czegoś tylko pomyślanego, a człowieczeństwo powinno być czymś
zasadniczo realnym. Nie można sprowadzać człowieczeństwa do samej świadomości.
Stąd definiowanie człowieka jako świadomość jest poważnym błędem. Realny
człowiek jest osobą. Człowiek jest przede wszystkim osobą. Jest osobową
podmiotowością, która przyczynuje i sprawia cały porządek natury ludzkiej.
Dopiero kiedy natura próbuje się oderwać od osoby, wtedy staje się
świadomością, czyli podmiotowością intencjonalną. Ale to nie jest realny
podmiot działania. Człowiek w swoim człowieczeństwie musi być czyms realnym, a
nie tylko pomyślanym. Dzisiaj człowiek woli wymyślać siebie od nowa niż zgodzić
się na swoją własną realność. Dlaczego tak się dzieje? Otóż człowiek upatruje
swoją wolność właśnie w myśleniu i wybieraniu, a także przeżywaniu
przyjemności. Ale to jest jakieś potworne złudzenie. Wszystko bierze się stąd,
że porzucono metafizykę i dlatego zapomniano o realności. Trzeba przywrócić
poznanie realności, bo inaczej zginiemy skacząc w ponurą otchłań myślenia.
Czyżby już nie było ratunku dla człowieka?
25 stycznia 2014
1.Moje poszukiwania realnego człowieka
Jeżeli filozofia jest sednem
ludzkiej wiedzy, to antropologia filozoficzna jest sednem filozofii. Zawsze
interesowała mnie filozofia człowieka w swoich różnorodnych postaciach. Jak
głosi wyborcze hasło – człowiek jest najważniejszy – tyle, że w polityce
najważniejszy jest „swój człowieka”. Najważniejszym człowiekiem w filozofii
jestem ja sam. Badając ludzki byt filozof powinien pamiętać, że chodzi o
zrozumienie samego siebie. Filozofia nie dotyczy ideałów lecz realności. Kim
jestem? Skąd pochodzę? Dokąd zmierzam? Jest to pytanie o własną tożsamość i
różnorodność. O własne istnienie i własną istotę. Tu nie ma miejsca na bzdurne
pomysły. Oczywiście, nawet komuś filozofującemu nie jest łatwo zrozumieć
siebie. Jednak prawdziwy filozof podejmuje nieustannie kolejne próby.
Chciałbym się podzielić
moimi poszukiwaniami i rozważaniami na temat człowieka, jego natury, osoby i
świadomości. Posłuży nam do tego wybiórczy przegląd historyczny.
24 stycznia 2014
2.Podmiotowość duszy
Dla Platona rozumna dusza
stanowiła doskonałość człowieka. Była wprost utożsamiana z człowiekiem. Dusza
pochodzi ze świata idei i stamtąd czerpie swój status. Dusza złączona z ciałem
(na zasadzie dualizmu) traci swoją doskonałość i dlatego potrzebuje jakiegoś
wzmocnienia. U Platona dusza miała za cel i zadanie odnalezienie drogi powrotu
dzięki przyjęciu przedziwnego światła duchowego. Na ziemi dusza przebywa tylko
czasowo jakby uwięziona w ciele. Żeby pokonać te cielesne ograniczenia dusza
musiała zwrócić się ku wiecznym ideom. Można zakładać, że właściwym miejscem
przebywania duszy jest świat idealny.
Arystoteles związał duszę z
ciałem. Dla niego dusza stanowiła formę materialnego ciała. Arystotelesowska
dusza powstawała i istniała tylko w połączeniu z ciałem. Dusza i ciało tworzyły
naturalne składniki ludzkiego bytu. Dusza jest formą i aktem, a to oznacza, że
stanowi wewnętrzną doskonałość człowieka (entelechia). Jednocześnie przyjmował
on, że dusza podlega rozwojowi i doskonaleniu się w swoim działaniu. Powinna
osiągać szczęśliwość (eudaimonia), a do tego potrzebuje wiedzy i mocy działania
(cnót jako aretai). Dusza ma za zadanie zdobywać sprawności umysłowe (rozumne i
wolitywne) oraz umiejętności zmysłowe. Wszystko to razem prowadzi do
stwierdzenia, że człowiek powinien się doskonalić w swoich działaniach, żeby
żyć pełnym życiem i osiągać szczęście, czyli żyć etycznie. Cnoty i sprawności
uzyskujemy w trakcie działania.
U obu filozofów dusza
pełniła rolę wewnętrznej podmiotowości człowieka, która odpowiada za działania
typowo ludzkie, czyli działania rozumne. Jednak w obu wypadkach nie jest jasne,
dzięki jakiej mocy dusza działa. Na ogół przyjmowano, że dusza pełni rolę
przyczyny ruchu oraz zasady ożywiającej ciało. To właśnie dusza miała
odpowiadać za życie i ruch człowieka. Można powiedzieć, że dusza stanowiła
podmiot życia i rozumności człowieka. Przyjmowano jednak, że dusza porusza
siebie sama, czego nie da się przecież obronić.
W czasach starożytnych
rozumną duszą zajmowała się etyka. Już Sokrates sformułował pierwszą teorię
duszy wyposażonej tylko w rozum. Dlatego doskonałością etyczną duszy miała być
wiedza i tylko wiedza. Natomiast u Platona dusza czerpała swoją siłę i
doskonałość z egzystencji w świecie idealnym. Posiadała ona doskonałość obcując
z wiecznymi ideami. Kiedy spadła w cielesną powłokę, wtedy stała się
niedoskonała. Dlatego według Platona dusza powinna się wyzwolić od cielesności
i z powrotem zmierzać w świat boski.
Z kolei u Arystotelesa dusza
powstawała razem z ciałem w nieustannym przebiegu przemian substancjalnych.
Dlatego nie określał on duszy jako doskonałej. Uważał, że powinna ona rozwijać
się w trakcie ludzkiego życia na ziemi. Zakładał on, że dusza dzięki sprawnemu
działaniu może uzyskać duchową doskonałość, czyli szczęście (eudaimonia).
Arystoteles pojmował ziemskie życie człowieka jako zmierzające do osiągnięcia
szczęścia. Do tego było potrzebne i konieczne usprawnianie swoich władz
duchowych. Dusza działa bowiem przy pomocy odpowiednich zdolności, czyli władz
duchowych (potentiae animae). Już wtedy odkryto, że do działania człowiek
potrzebuje władz poznawczych i pożądawczych (rozumu i woli). Gdy te zdolności
współpracują ze sobą, dają w efekcie rozumne, czyli celowe, działanie
człowieka.
Grecy nie zwracali na to
uwagi, ale można wysunąć przypuszczenie, że filozoficzna teoria duszy powstała
na podstawie analizy wewnętrznego doświadczenia człowieka. Przecież gdy się
ogląda człowieka z zewnątrz, trudno jest stwierdzić, że posiada on duszę.
Dlatego działalność duszy musiała być rozważana w oparciu o wewnętrzne
doświadczenie przynależne człowiekowi. Ale i w tym zakresie ustalenia nie były
jednoznaczne. Sokrates przyjmował istnienie w duszy rozumu, któremu przypisywał
nadrzędną rolę kierowniczą w działaniu człowieka. Dopiero jego następcy
rozwinęli i uzupełnili wiedzę o wyposażeniu duszy.
To Arystoteles stwierdził,
że człowiek do swojego działania potrzebuje poznania oraz chcenia. Dlatego
przyjął istnienie w duszy dwóch władz rozumnych – intelektu i woli (którym na
niższym poziomie odpowiadały władze zmysłowe i uczuciowe). Dążąc do zrozumienia
ludzkiego działania uznał, że do realizacji działania konieczne jest poznanie i
chcenie (pożądanie). Przyjmował również, że oba te elementy współpracują ze
sobą i niejako się przenikają. Stąd ludzkie działanie polega na przemiennych
aktach rozumu i woli – namysł rozumu łączy się z decyzją woli, czyli
zatwierdzenie (poznawcze potwierdzenie czegoś) wiąże się z postanowieniem
(pożądawczym wyborem czegoś, już jako działania). Dla niego namysł i decyzja
stanowią najbliższe podstawy działania człowieka. Są one aktywnością władz
duchowych, przy pomocy których działa nasza dusza, a także sam człowiek. Aby
osiągnąć cel swojego życia (czyli szczęście), człowiek powinien się kierować
słusznym namysłem i prawymi wyborami. Niezbędne w takim postępowaniu miały być
cnoty i sprawności przysługujące władzom duszy. Rozum do namysłu potrzebuje
roztropności, zaś wola do prawidłowego wyboru potrzebuje sprawiedliwości, która
zapewnia jej dążenie do dobra. Cała problematyka postępowania i działania
człowieka zawarta jest w dziełach etycznych Arystotelesa. Dlatego powiemy, że
etyka stanowiła wiedzę filozoficzną na temat indywidualnego działania
człowieka.
23 stycznia 2014
3.Substancjalna przedmiotowość człowieka
Filozofia od początku
posługiwała się doświadczeniem zewnętrznym, czyli poznaniem, jakie człowiek ma
o świecie. Właśnie na tej podstawie powstała wiedza filozoficzna w Grecji.
Wojtyła mówił w przypadku człowieka o zewnętrznym oglądzie. Jak więc oglądamy
świat wokół nas, tak samo nasze poznanie kierujemy na ludzi, którzy żyją w tym
świecie. Poszukiwano wtedy filozoficznego rozumienia rzeczywistości, co
pozwalała potraktować człowieka jako jeden z elementów ontycznych (bytów)
współtworzących rzeczywistość. W tym sensie mówimy o bycie ludzkim lub bycie człowieka.
Filozofia Arystotelesa
badała i ustalała wewnętrzne zasady tego bytu, które miały stanowić jego istotę
lub naturę. Ostatecznie propozycja Stagiryty, który postawił sobie za cel
przedstawienie wewnętrznej struktury bytu, nabrała powszechnego znaczenia.
Ludzka istota lub natura była opisywana jako złożenie z formy i materii.
Element formalny miał zapewniać ludzkiemu bytowi trwałość i niezmienność, czyli
tożsamość, natomiast element materialny pozwalał na wyjaśnienie zmienności
sfery przypadłościowej. W tym filozoficznym oglądzie człowieka należało
pokazać, że przy całej zmienności różnych cech i właściwości pozostaje on cały
czas tym samym bytem (tym samym człowiekiem). Taka tożsamość była
charakterystyczna dla istoty danego bytu. Stąd istota człowieka pozostaje
zawsze niezmienna.
Z drugiej strony zdawano
sobie jednak sprawę, że człowiek jest bytem aktywnym i działającym. On nie
tylko jest i trwa, lecz także stale coś robi i działa. Należało zatem wskazać
na te elementy lub zasady, które umożliwiają działanie. Inaczej mówiąc, istota
a właściwie już natura człowieka musiała dysponować odpowiednimi „narzędziami”
do działania. Trzeba było przeanalizować ludzkie działania, żeby odkryć
zdolności, czyli władze, które podejmowałyby odpowiednie działania i kierowały
nimi. Sokrates wskazywał tutaj na rozum człowieka, z kolei Platon dodał do tego
uczuciowość, aż wreszcie Arystoteles podsumował te rozważania przedstawiając
pełną mapę władz duszy.
Trzeba zaznaczyć, że w tym
zewnętrznym poznaniu człowiek jawił się jako przedmiot lub rzecz substancjalna,
jako coś całkowicie przynależnego do świata przyrody. Tak samo zresztą traktuje
człowieka współczesna wiedza akademicka, gdzie dominuje podejście przyrodnicze.
Filozofia grecka w swoich rozważaniach teoretycznych starała się od początku
wyróżnić bytowość albo realność człowieka. Klasyczną definicję przedstawił
Arystoteles. Człowiek to animal rationale. Mimo że definicja ta nie jest
doskonała, to zrobiła ona wielką karierę i w różnym zakresie jest stosowana do
dzisiaj. Człowiek więc został potraktowany jako zwierzę na zasadzie oczywistej
łączności ze światem przyrody. Lecz jednocześnie pojawia się element
rozumności, który wskazuje na życie duchowe człowieka. Podstawą do tego
zróżnicowania były wyjątkowe działania człowieka, które w oczywisty sposób
wykraczały poza funkcje przyrody. Kim więc jest człowiek?
Możemy zauważyć, że posłużenie się doświadczeniem
zewnętrznym doprowadziło filozofię grecką do wypracowanie jedynie ogólnej
teorii człowieka jako rozumnego zwierzęcia. Na gruncie antropologii
metafizycznej przekładało się to na arystotelesowską koncepcję złożenia z formy
i materii. Kiedy zaś próbowano przełożyć to na kategorie duszy i ciała, wtedy
trudno się było pozbyć niebezpieczeństwa dualizmu. Dlatego trzeba się zgodzić,
że antropologiczna wizja człowieka była obarczona licznymi wątpliwościami. Człowiek
był pojmowany jako byt substancjalny złożony z duszy i ciała. Natomiast dużo
lepiej z wyjaśnieniem ludzkiego życia rodziła sobie etyka oparta na
doświadczeniu wewnętrznym.
Subskrybuj:
Posty (Atom)