15 października 2012

Jak uzdrowić uczucia/1



Jak uzdrowić uczucia?

Uczucia są czymś bezpośrednio dostępnym człowiekowi. Ale jak się wydaje, uczucia są najtrudniejszym problemem, jaki stara się podejmować antropologia. Jak przeżyć samo czyste uczucie nieskażone danymi świadomości? Do zbadania problematyki uczuciowości trzeba wyizolować samo przeżywanie uczuć, żeby wykluczyć wpływy rozumu i woli. Łatwo bowiem pomylić same uczucia z naszą wiedzą lub poznaniem uczuć przez rozum. Czymś innym jest przecież być wesołym, a czymś innym wiedzieć, co nas cieszy lub wiedzieć, że jest się wesołym. Dlatego w fenomenologii (a zwłaszcza u Schelera) doszło do niedopuszczalnego błędu – pomieszania przeżyć z aktami intencjonalnymi świadomości. Scheler uznał, że człowiek przeżywa wartości. A to znaczyło, że dostęp do wartości umożliwiają nam emocje, czyli uczucia. Jest to kompletna bzdura. Świata wartości, jeśli taki w ogóle istnieje, albo samych wartości dotyczy jedynie nasze myślenie, które samo ma charakter intencjonalny. Myślenie jest poznawczym zamierzeniem albo poznawczym podążaniem za czymś, co wydaje się nam cenne i wartościowe, albo potrzebne i korzystne, albo pożyteczne i przyjemne.

To nasze myślenie jest w stanie stworzyć sobie własny świat wartości. Będzie to wówczas myślenie o działaniu, czyli to, co dawniej nazywano poznaniem praktycznym. Poznanie praktyczne nie może być teorią. Ono jest poznaniem normatywnym (wiedzą normatywną). Poznanie praktyczne to wiedza o przyszłości, wiedza o tym, jak postąpić w przyszłości. Nie ma w nim logicznej konieczności rozumowania. Nie ma nawet prawdy poznawczej. Jest tylko słuszność normatywna. Słuszność normy moralnej lub prawa moralnego. Będzie to słuszność działania i postępowania, a nie prawdziwość realności. Słuszność oparta na dobru a nie na prawdzie. Przekonanie, że postępuję dobrze. To przekonanie jest skutkiem mocy woli, jaką stanowi prawość woli. Ponadto to przekonanie opiera się na wezwaniu sumienia, które określa normę postępowania („czyń dobro”). To nasze sumienie potwierdza słuszność działania. Musimy działać w zgodzie z sumieniem.

Trzeba teraz zapytać, skąd się bierze ocena działania? Zwykle wiązano ocenę z sumieniem jako świadomością moralną. Mówimy, że to sumienie rozlicza nas z naszego działania. Ale często przykładamy działanie do zamiaru, porównujemy je ze sobą i wtedy oceniamy. Zamiar działania jest intencją poznawczą. Intencją, która powinna się kierować wezwaniem sumienia: „czyń dobro”. Celem działania jest jakieś dobro, stąd zamiarem jest osiągnięcie tego dobra. Zamierzone osiągnięcie dobra staje się miarą dla naszego działania. Dlatego mówimy, że działanie ma właśnie zmierzać do dobra. Zmierzanie do dobra staje się dla działania miarą i podstawą oceny. W działaniu zamierzamy osiągnąć dobro (coś dobrego). A więc właściwą miarą działania powinno być dobro jako cel działania, a nie samo zamierzenie działania (sama intencja). Miarą i oceną działania powinien być kres działania, czyli osiągnięty cel, a nie sam początek, czyli intencja jako zamierzenie. Mierzymy bowiem zawsze do celu. Zamierzenie jedynie rozpoczyna działanie. Jest tylko naszym myśleniem o działaniu. Ono jedynie ukazuje nam cel. Ma nam pokazać cel. Natomiast dokonane działanie pokazuje faktyczne i prawdziwe dobro. Dzięki działaniu nasze zamierzenie się wypełnia (spełnia się lub nie). Cel zamierzenia staje się czymś posiadanym lub nie. Gdy osiągnęliśmy cel i posiadamy go realnie dzięki działaniu, wówczas stwierdzamy, że intencja została spełniona (zamiar został spełniony). Zamierzamy coś zrobić poznawczo, czyli w poznaniu, natomiast wypełniamy to w działaniu.

Ale czy działania porównujemy wyłącznie z zamierzeniami? Przecież powinniśmy odnieść działanie do nakazu „czynienia dobra”, czyli z jednej strony do prawdziwego poznania rzeczywistości (dobre jest to, co realne), a z drugiej strony do właściwego odniesienia do tej rzeczywistości (czyli działania, czynienia sobie jej poddaną). Stajemy więc przed ważnym problemem, czy działanie jest powodowane przez poznanie i samo poznawcze zamierzenie, czy przez realne dobro, które rozwija się w działaniu? Działamy zawsze w realnym świecie, w rzeczywistości. Ale planujemy działanie w naszych myślach. Zamierzamy działać w myślach, ale działamy już w rzeczywistości. Zamierzenie jest naszym myśleniem o działaniu. A zatem czy podstawą zamiaru działania jest tylko myślenie, czy sama rzeczywistość? A może po prostu poznanie rzeczywistości?

Tylko wtedy, gdy nasze myślenie jest zgodne z rzeczywistością, możemy dobrze działać. Nasze zamierzenie (intencja) musi ujmować realny cel, żeby działanie doprowadziło do osiągnięcia dobra. Najlepiej można to ująć w ten sposób, że prawda w myśleniu i zamierzeniu doprowadzi nas do dobra w działaniu. Nie ma innej drogi. Prawda i dobro stanowią fundament ludzkiego życia i ludzkiej aktywności. Ale przecież człowiek może działać nawet wtedy, gdy nie zna prawdy. Czy wówczas jego działanie będzie dobre?

Tutaj trzeba powrócić do sumienia. Sumienie jest najczęściej pojmowane jako sąd praktyczny rozumu. Ale taka propozycja sprowadza sumienie do sfery poznawczej. Sąd praktyczny jest przecież naszym myśleniem. A sumienie nie jest żadnym myśleniem. Sumienie wzywa nas do działania, niejako zachęca nas bezpośrednio do działania. Może nawet nakazuje to działanie. Wezwanie „czyń dobro” nie jest sądem poznawczym orzekającym prawdę. Nie jest więc stwierdzeniem poznawczym. Nie jest także naszym myśleniem. Jest to coś więcej. Jest to rozkaz lub wezwanie, które wyraża moralną powinność. Jest to jakby głos samej powinności. Masz działać czyniąc dobro. Dlatego sumienie stanowi pobudkę do działania – jakby sygnał startowy. Poprzez nakaz i powinność sumienia przemawia sama osobowa realność człowieka (osobowe dobro). To właśnie osobowe dobro wzywa nas do działania. Przywołuje nas do siebie i zaprasza – „czyń dobro”. To znaczy, że dobro należy czynić. Nie można dobra pomijać, ani odrzucić.

Krąpiec uważa, że każdy człowiek jest zdolny do sformułowania takiego sądu na temat działania. Każdy człowiek musi określić dla siebie propozycję działania. Musi odpowiedzieć sobie, dlaczego działa oraz co jest celem jego działania (czyli osiąganym dobrem). Dlaczego działam? Dlatego, że muszę czy dlatego, że chcę? Działam, bo chcę osiągnąć dobro! To znaczy, że działam dla dobra. Ale co to będzie za dobro? Moje czy twoje? Albo więc działam jedynie dla siebie i swojego dobra – wszystko robię dla siebie, albo działam dla kogoś innego i jego dobra – robię coś dla Ciebie. Jak to odnieść do sumienia?

Głos lub wezwanie sumienia musi być efektem wewnętrznego doświadczenia osoby. Jeżeli nasze duchowe władze – rozum i wola – zrezygnują z doświadczenia wewnętrznego, to pozostaje im wtedy słuchanie doświadczenia zmysłowego. Zmysły informują nas o cielesnej stronie rzeczywistości. Pokazują więc jeden wymiar. Człowiek jest wcielona osobą. Zmysły informują nas o naszej cielesności. Dopiero doświadczenie wewnętrzne może poinformować nas o osobie, czyli osobowej podmiotowości istnienia. Doświadczenie zmysłowe ukazuje nam jedynie sprawnie działającą cielesność. Wówczas uczuciowość podporządkowana zmysłom odwołuje się wyłącznie do przeżywania przyjemności jako czegoś pozytywnego. Z kolei rozum otrzymuje informację, że podstawowym i właściwie jedynym dobrem jest przyjemność. A to prowadzi do sformułowania tezy hedonistycznej, że dobrem dostępnym dla człowieka jest przyjemność. Cielesność poprzez doświadczenie zmysłowe obdarza uczucia doznaniem przyjemności, a rozum pozbawiony doświadczenia wewnętrznego jest skłonny to zaakceptować, gdyż uważa, że prawdziwe poznanie płynie poprzez zmysły. Wszystko to razem prowadzi człowieka do praktycznego hedonizmu. Wówczas formułuje on postulat – „używaj przyjemności, bo to jest coś dobrego”.

Jak uzdrowić uczucia? Trzeba je wyrwać spod władzy ciała i zmysłów. Jeśli uczucia będą znały jedynie informację zmysłową i zetkną się tylko z nią, to będą się kierowały albo różnorodnością doznań (np. bogactwem smaków, bogactwem dźwięków, bogactwem barw i kolorów, itp.), albo intensywnością doznań (poszukiwanie silnej rozkoszy, mocnych wrażeń, czyli jak mówimy „adrenaliny”, np. w sportach ekstremalnych). Po prostu uczucia fascynują się wtedy doznaniami przyjemności lub przykrości, albo samym przeskokiem od bólu do rozkoszy. Ale to prowadzi do nieustannej pogoni za takimi doznaniami. Stąd rodzi się już uzależnienie i nałogi. Stale chcielibyśmy przeżywać rozkosz lub „adrenalinę” (właściwie lęk o swoje życie). Uważamy, że bez tego nasze życie jest nudne i pozbawione sensu.

Uczucia są władzą i zdolnością pożądawczą. Tak naprawdę kierują się pożądliwością życia. To w uczuciowości przeżywamy nasze życie, a nie w rozumie lub w świadomości. Ale uczucia potrzebują informacji o pięknie życia, o osobowym pięknie, która dociera do nas w postaci doświadczenia wewnętrznego jako upodobanie. Uczucia powinny więc kierować się pięknem życia, a nie przyjemnościami związanymi z przebiegiem naszego życia. Uczucia nie mogą zadowalać się jedynie przyjemnościami płynącymi z różnych czynności życiowych. Uczucia potrzebują doświadczyć samego piękna życia, aby mogły dobrze służyć życiu.

Uczucia potrzebują fascynacji. Potrzebują się czymś zachwycić, zafascynować. Ale to nie może być fascynacja doznawaniem cielesnym, czyli odczuwaniem czegoś przyjemnego lub przykrego. Fascynacja uczuciowa powinna dotyczyć piękna. To musi być przeżycie piękna. Fascynacja musi być przeżyciem czegoś duchowego a nie cielesnego. Dlatego fascynacja powinna być upodobaniem osobowego piękna. Piękna doświadczamy w akcie upodobania. Podoba nam się to, co jest piękne. Coś jest piękne i dlatego nam się podoba. To znaczy, że samo piękno wywołuje upodobanie. Piękno jest realną własnością transcendentalną zawartą w istnieniu bytu. Jest własnością istnienia. Piękno ożywia nasze uczucia i daje im siłę do działania. Piękno ma więc moc ożywiania. Ono ożywia naszą cielesność, gdyż sprawia zmysły i uczucia. Życie ożywia materię, zaś piękno ożywia i kształtuje cały organizm żywy, czyli naszą cielesność. To właśnie piękno sprawia, że byty są piękne i ciekawe, oraz interesujące i fascynujące. Można więc stwierdzić, że to piękno powoduje rozwój przeróżnych form życia, a nie ewolucja. Ewolucja dostosowuje jedynie różnorodność do wymogów środowiska.

Osobowe piękno człowieka kształtuje zatem jego cielesność (cielesny organizm). To piękno nadaje ciału właściwa mu postać i kształt. Piękno kształtuje nasze zmysły i uczucia, oraz ich działania. Piękno pozwala nam rozwijać i wykorzystywać różne naturalne umiejętności i talenty. Stąd bierze się sztuka (np. taniec i muzyka).

Mamy więc najpierw wewnętrzną mowę osoby, która potrzebuje uzewnętrznienia, aby przemówić do innych osób ludzkich. Takim pierwotnym uzewnętrznieniem mowy osobowej była muzyka i taniec. Dopiero potem przyszły słowne opowieści. Człowiek zawsze starał się opowiadać o sobie, o swoim wewnętrznym doświadczeniu Boga. Człowiek miał poczucie, że jego duchowe przeżycia dotyczą czegoś niewypowiedzianego i nieogarnionego. Dlatego taniec i muzyka były pierwotną opowieścią człowieka o Tajemnicy Bożej Obecności. Do tej pory taniec pozostał jednym z najważniejszych „środków wyrazu”. Tańcem można wszystko opowiedzieć, przekazać własne przeżycia. Tak było zawsze w dawnych kulturach Afryki, Indii i Polinezji, Ameryki i Azji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz