Jak uzdrowić uczucia?
Uczucia są czymś bezpośrednio dostępnym człowiekowi.
Ale jak się wydaje, uczucia są najtrudniejszym problemem, jaki stara się
podejmować antropologia. Jak przeżyć samo czyste uczucie nieskażone danymi
świadomości? Do zbadania problematyki uczuciowości trzeba wyizolować samo
przeżywanie uczuć, żeby wykluczyć wpływy rozumu i woli. Łatwo bowiem pomylić
same uczucia z naszą wiedzą lub poznaniem uczuć przez rozum. Czymś innym jest
przecież być wesołym, a czymś innym wiedzieć, co nas cieszy lub wiedzieć, że
jest się wesołym. Dlatego w fenomenologii (a zwłaszcza u Schelera) doszło do
niedopuszczalnego błędu – pomieszania przeżyć z aktami intencjonalnymi
świadomości. Scheler uznał, że człowiek przeżywa wartości. A to znaczyło, że
dostęp do wartości umożliwiają nam emocje, czyli uczucia. Jest to kompletna
bzdura. Świata wartości, jeśli taki w ogóle istnieje, albo samych wartości
dotyczy jedynie nasze myślenie, które samo ma charakter intencjonalny. Myślenie
jest poznawczym zamierzeniem albo poznawczym podążaniem za czymś, co wydaje się
nam cenne i wartościowe, albo potrzebne i korzystne, albo pożyteczne i
przyjemne.
To nasze myślenie jest w stanie stworzyć sobie
własny świat wartości. Będzie to wówczas myślenie o działaniu, czyli to, co
dawniej nazywano poznaniem praktycznym. Poznanie praktyczne nie może być
teorią. Ono jest poznaniem normatywnym (wiedzą normatywną). Poznanie praktyczne
to wiedza o przyszłości, wiedza o tym, jak postąpić w przyszłości. Nie ma w nim
logicznej konieczności rozumowania. Nie ma nawet prawdy poznawczej. Jest tylko
słuszność normatywna. Słuszność normy moralnej lub prawa moralnego. Będzie to
słuszność działania i postępowania, a nie prawdziwość realności. Słuszność
oparta na dobru a nie na prawdzie. Przekonanie, że postępuję dobrze. To
przekonanie jest skutkiem mocy woli, jaką stanowi prawość woli. Ponadto to
przekonanie opiera się na wezwaniu sumienia, które określa normę postępowania
(„czyń dobro”). To nasze sumienie potwierdza słuszność działania. Musimy działać
w zgodzie z sumieniem.
Trzeba teraz zapytać, skąd się bierze ocena
działania? Zwykle wiązano ocenę z sumieniem jako świadomością moralną. Mówimy,
że to sumienie rozlicza nas z naszego działania. Ale często przykładamy
działanie do zamiaru, porównujemy je ze sobą i wtedy oceniamy. Zamiar działania
jest intencją poznawczą. Intencją, która powinna się kierować wezwaniem
sumienia: „czyń dobro”. Celem działania jest jakieś dobro, stąd zamiarem jest
osiągnięcie tego dobra. Zamierzone osiągnięcie dobra staje się miarą dla
naszego działania. Dlatego mówimy, że działanie ma właśnie zmierzać do dobra.
Zmierzanie do dobra staje się dla działania miarą i podstawą oceny. W działaniu
zamierzamy osiągnąć dobro (coś dobrego). A więc właściwą miarą działania
powinno być dobro jako cel działania, a nie samo zamierzenie działania (sama
intencja). Miarą i oceną działania powinien być kres działania, czyli
osiągnięty cel, a nie sam początek, czyli intencja jako zamierzenie. Mierzymy
bowiem zawsze do celu. Zamierzenie jedynie rozpoczyna działanie. Jest tylko
naszym myśleniem o działaniu. Ono jedynie ukazuje nam cel. Ma nam pokazać cel.
Natomiast dokonane działanie pokazuje faktyczne i prawdziwe dobro. Dzięki
działaniu nasze zamierzenie się wypełnia (spełnia się lub nie). Cel zamierzenia
staje się czymś posiadanym lub nie. Gdy osiągnęliśmy cel i posiadamy go realnie
dzięki działaniu, wówczas stwierdzamy, że intencja została spełniona (zamiar
został spełniony). Zamierzamy coś zrobić poznawczo, czyli w poznaniu, natomiast
wypełniamy to w działaniu.
Ale czy działania porównujemy wyłącznie z
zamierzeniami? Przecież powinniśmy odnieść działanie do nakazu „czynienia
dobra”, czyli z jednej strony do prawdziwego poznania rzeczywistości (dobre
jest to, co realne), a z drugiej strony do właściwego odniesienia do tej
rzeczywistości (czyli działania, czynienia sobie jej poddaną). Stajemy więc
przed ważnym problemem, czy działanie jest powodowane przez poznanie i samo
poznawcze zamierzenie, czy przez realne dobro, które rozwija się w działaniu?
Działamy zawsze w realnym świecie, w rzeczywistości. Ale planujemy działanie w
naszych myślach. Zamierzamy działać w myślach, ale działamy już w
rzeczywistości. Zamierzenie jest naszym myśleniem o działaniu. A zatem czy
podstawą zamiaru działania jest tylko myślenie, czy sama rzeczywistość? A może
po prostu poznanie rzeczywistości?
Tylko wtedy, gdy nasze myślenie jest zgodne z
rzeczywistością, możemy dobrze działać. Nasze zamierzenie (intencja) musi
ujmować realny cel, żeby działanie doprowadziło do osiągnięcia dobra. Najlepiej
można to ująć w ten sposób, że prawda w myśleniu i zamierzeniu doprowadzi nas
do dobra w działaniu. Nie ma innej drogi. Prawda i dobro stanowią fundament
ludzkiego życia i ludzkiej aktywności. Ale przecież człowiek może działać nawet
wtedy, gdy nie zna prawdy. Czy wówczas jego działanie będzie dobre?
Tutaj trzeba powrócić do sumienia. Sumienie jest
najczęściej pojmowane jako sąd praktyczny rozumu. Ale taka propozycja sprowadza
sumienie do sfery poznawczej. Sąd praktyczny jest przecież naszym myśleniem. A
sumienie nie jest żadnym myśleniem. Sumienie wzywa nas do działania, niejako
zachęca nas bezpośrednio do działania. Może nawet nakazuje to działanie.
Wezwanie „czyń dobro” nie jest sądem poznawczym orzekającym prawdę. Nie jest więc
stwierdzeniem poznawczym. Nie jest także naszym myśleniem. Jest to coś więcej.
Jest to rozkaz lub wezwanie, które wyraża moralną powinność. Jest to jakby głos
samej powinności. Masz działać czyniąc dobro. Dlatego sumienie stanowi pobudkę
do działania – jakby sygnał startowy. Poprzez nakaz i powinność sumienia
przemawia sama osobowa realność człowieka (osobowe dobro). To właśnie osobowe
dobro wzywa nas do działania. Przywołuje nas do siebie i zaprasza – „czyń
dobro”. To znaczy, że dobro należy czynić. Nie można dobra pomijać, ani
odrzucić.
Krąpiec uważa, że każdy człowiek jest zdolny do
sformułowania takiego sądu na temat działania. Każdy człowiek musi określić dla
siebie propozycję działania. Musi odpowiedzieć sobie, dlaczego działa oraz co
jest celem jego działania (czyli osiąganym dobrem). Dlaczego działam? Dlatego,
że muszę czy dlatego, że chcę? Działam, bo chcę osiągnąć dobro! To znaczy, że
działam dla dobra. Ale co to będzie za dobro? Moje czy twoje? Albo więc działam
jedynie dla siebie i swojego dobra – wszystko robię dla siebie, albo działam
dla kogoś innego i jego dobra – robię coś dla Ciebie. Jak to odnieść do
sumienia?
Głos lub wezwanie sumienia musi być efektem
wewnętrznego doświadczenia osoby. Jeżeli nasze duchowe władze – rozum i wola –
zrezygnują z doświadczenia wewnętrznego, to pozostaje im wtedy słuchanie
doświadczenia zmysłowego. Zmysły informują nas o cielesnej stronie
rzeczywistości. Pokazują więc jeden wymiar. Człowiek jest wcielona osobą.
Zmysły informują nas o naszej cielesności. Dopiero doświadczenie wewnętrzne
może poinformować nas o osobie, czyli osobowej podmiotowości istnienia.
Doświadczenie zmysłowe ukazuje nam jedynie sprawnie działającą cielesność.
Wówczas uczuciowość podporządkowana zmysłom odwołuje się wyłącznie do
przeżywania przyjemności jako czegoś pozytywnego. Z kolei rozum otrzymuje
informację, że podstawowym i właściwie jedynym dobrem jest przyjemność. A to
prowadzi do sformułowania tezy hedonistycznej, że dobrem dostępnym dla
człowieka jest przyjemność. Cielesność poprzez doświadczenie zmysłowe obdarza
uczucia doznaniem przyjemności, a rozum pozbawiony doświadczenia wewnętrznego
jest skłonny to zaakceptować, gdyż uważa, że prawdziwe poznanie płynie poprzez
zmysły. Wszystko to razem prowadzi człowieka do praktycznego hedonizmu. Wówczas
formułuje on postulat – „używaj przyjemności, bo to jest coś dobrego”.
Jak uzdrowić uczucia? Trzeba je wyrwać spod władzy
ciała i zmysłów. Jeśli uczucia będą znały jedynie informację zmysłową i zetkną
się tylko z nią, to będą się kierowały albo różnorodnością doznań (np.
bogactwem smaków, bogactwem dźwięków, bogactwem barw i kolorów, itp.), albo
intensywnością doznań (poszukiwanie silnej rozkoszy, mocnych wrażeń, czyli jak
mówimy „adrenaliny”, np. w sportach ekstremalnych). Po prostu uczucia fascynują
się wtedy doznaniami przyjemności lub przykrości, albo samym przeskokiem od
bólu do rozkoszy. Ale to prowadzi do nieustannej pogoni za takimi doznaniami.
Stąd rodzi się już uzależnienie i nałogi. Stale chcielibyśmy przeżywać rozkosz
lub „adrenalinę” (właściwie lęk o swoje życie). Uważamy, że bez tego nasze
życie jest nudne i pozbawione sensu.
Uczucia są władzą i zdolnością pożądawczą. Tak
naprawdę kierują się pożądliwością życia. To w uczuciowości przeżywamy nasze
życie, a nie w rozumie lub w świadomości. Ale uczucia potrzebują informacji o
pięknie życia, o osobowym pięknie, która dociera do nas w postaci doświadczenia
wewnętrznego jako upodobanie. Uczucia powinny więc kierować się pięknem życia,
a nie przyjemnościami związanymi z przebiegiem naszego życia. Uczucia nie mogą
zadowalać się jedynie przyjemnościami płynącymi z różnych czynności życiowych.
Uczucia potrzebują doświadczyć samego piękna życia, aby mogły dobrze służyć
życiu.
Uczucia potrzebują fascynacji. Potrzebują się czymś
zachwycić, zafascynować. Ale to nie może być fascynacja doznawaniem cielesnym,
czyli odczuwaniem czegoś przyjemnego lub przykrego. Fascynacja uczuciowa
powinna dotyczyć piękna. To musi być przeżycie piękna. Fascynacja musi być
przeżyciem czegoś duchowego a nie cielesnego. Dlatego fascynacja powinna być
upodobaniem osobowego piękna. Piękna doświadczamy w akcie upodobania. Podoba
nam się to, co jest piękne. Coś jest piękne i dlatego nam się podoba. To
znaczy, że samo piękno wywołuje upodobanie. Piękno jest realną własnością
transcendentalną zawartą w istnieniu bytu. Jest własnością istnienia. Piękno
ożywia nasze uczucia i daje im siłę do działania. Piękno ma więc moc ożywiania.
Ono ożywia naszą cielesność, gdyż sprawia zmysły i uczucia. Życie ożywia
materię, zaś piękno ożywia i kształtuje cały organizm żywy, czyli naszą
cielesność. To właśnie piękno sprawia, że byty są piękne i ciekawe, oraz
interesujące i fascynujące. Można więc stwierdzić, że to piękno powoduje rozwój
przeróżnych form życia, a nie ewolucja. Ewolucja dostosowuje jedynie
różnorodność do wymogów środowiska.
Osobowe piękno człowieka kształtuje zatem jego
cielesność (cielesny organizm). To piękno nadaje ciału właściwa mu postać i
kształt. Piękno kształtuje nasze zmysły i uczucia, oraz ich działania. Piękno
pozwala nam rozwijać i wykorzystywać różne naturalne umiejętności i talenty.
Stąd bierze się sztuka (np. taniec i muzyka).
Mamy więc najpierw wewnętrzną mowę osoby, która
potrzebuje uzewnętrznienia, aby przemówić do innych osób ludzkich. Takim
pierwotnym uzewnętrznieniem mowy osobowej była muzyka i taniec. Dopiero potem
przyszły słowne opowieści. Człowiek zawsze starał się opowiadać o sobie, o
swoim wewnętrznym doświadczeniu Boga. Człowiek miał poczucie, że jego duchowe
przeżycia dotyczą czegoś niewypowiedzianego i nieogarnionego. Dlatego taniec i
muzyka były pierwotną opowieścią człowieka o Tajemnicy Bożej Obecności. Do tej
pory taniec pozostał jednym z najważniejszych „środków wyrazu”. Tańcem można
wszystko opowiedzieć, przekazać własne przeżycia. Tak było zawsze w dawnych
kulturach Afryki, Indii i Polinezji, Ameryki i Azji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz