24 stycznia 2021

Moje uwagi dotyczące lektur (Osoba i czyn Wojtyły) /6

Część Druga

Należy zauważyć, że nasze ludzkie działanie (operari) zaczyna się od aktywności osoby (akty osobowe, które uruchomiają i napędzają władze duchowe), aby dalej przejść w dynamizm naszej duchowości i cielesności, co sprawia, że nasze działania uzewnętrzniają się wobec świata przyrody i wobec innych ludzi. W tym działaniu mamy więc dwa odrębne i różne etapy. Pierwszy etap stanowi aktywność osoby jako podmiotu istnienia. Na tym etapie mamy do czynienia z aktami osobowymi – kontemplacji, sumienia i upodobania. Ta osobowa aktywność pobudza i uruchomia odpowiednie władze duchowe, które podejmują dzięki temu swoje własne działania. I to jest etap drugi naszego postępowania. Tę działalność władz duszy możemy dopiero określić jako dynamizm, czyli działanie wypływające z możności (potentia animae, greckie dynamis).

Otóż należy pamiętać, żeby pod żadnym pozorem nie mylić i nie utożsamiać obu tych etapów naszego działania (operari), ani nie redukować tego do jednego procesu dynamizmu ludzkiego. Niestety Autor postępuje właśnie w ten wątpliwy sposób. Mówi o „dynamicznym fieri osoby” oraz o „dynamicznej strukturze osoby”. W ten sposób dokonuje ujednolicenia całego procesu ludzkiego działania, i co więcej, etap dynamizmu przypisuje od razu osobie człowieka, a nie jedynie jego duchowości. Dochodzi zatem do pomylenia osoby z wyposażeniem duchowym, czyli z pewną osobowością (charakter moralny), jaka funkcjonuje na gruncie duchowości człowieka (w ludzkiej duszy).

Zobaczmy, jak to wygląda na podstawie tekstu? Autor rozpoczyna od przedstawienia pojęcia samostanowienia: W wymiarze tym wola unaocznia się nie tyle jako właściwość wewnętrzna czynu spełnianego przez osobę, ile jako właściwość osoby, która dlatego zdolna jest spełniać czyny, że właściwość taką posiada. /…/ Każdy czyn potwierdza i zarazem konkretyzuje ten stosunek, w którym wola ujawnia się jako właściwość osoby, osoba zaś – jako rzeczywistość pod względem swego dynamizmu ukonstytuowana właściwie przez wolę. Stosunek ów określamy jako samostanowienie. Samostanowienie wiąże się z owym stawaniem się, fieri, o którym była mowa przy końcu poprzedniego rozdziału [cz. I, rozdz. 2]. (s. 151) Samostanowienie, które jest właściwą podstawą dynamiczną owego fieri osoby, zakłada w tejże osobie jakby szczególną złożoność. Osoba jest mianowicie tym, kto siebie samego posiada, i zarazem tym, kto jest posiadany tylko i wyłącznie przez siebie. (s.152)

Samo-posiadanie jako specyficzna właściwość strukturalna osoby ujawnia się i zarazem potwierdza w działaniu poprzez wolę. Proste przeżycie „ja chcę” nie może być w dynamicznym całokształcie człowieka odczytane poprawnie, jeśli nie uwzględnimy w nim owej specyficznej, osobie tylko właściwej złożoności, jaką wnosi samo-posiadanie. Tylko na jego gruncie możliwe jest samostanowienie, a każde prawdziwie ludzkie „chcę” jest takim właśnie samostanowieniem. Jest nim nie jako treść przeżycia wyrwana z dynamicznej struktury osoby, ale jako treść w całości tej głęboko zakorzeniona. (s.152)

Osobie natomiast właściwe jest samostanowienie. Ono to właśnie wiąże oraz integruje różne przejawy dynamizmu człowieka na poziomie osoby. Ono też ten poziom stale konstytuuje, wyznacza i unaocznia. Człowiek dany jest w doświadczeniu (przede wszystkim w samo-doświadczeniu) jako osoba poprzez samostanowienie. (s. 153)

Samostanowienie, czyli wola jako właściwość osoby, zakorzeniona w samo-panowaniu i samo-posiadaniu, ujawnia w porządku dynamicznym przedmiotowość tejże osoby, czyli konkretnego „ja”, które świadomie działa. /…/ Każde aktualne samostanowienie urzeczywistnia podmiotowość samo-panowania oraz samo-posiadania, w każdej zaś z tych wewnątrzosobowych relacji strukturalnych osobie jako podmiotowi (jako temu, kto panuje i posiada) dana jest osoba jako przedmiot (jako ten, komu ona panuje, i ten, kogo posiada). /…/ Przedmiotowość, o jakiej mowa, urzeczywistnia się i zarazem ujawnia poprzez samostanowienie. W tym znaczeniu można mówić o „uprzedmiotowieniu”, jakie samostanowienie wnosi wraz z sobą w specyficzny dynamizm osoby. Uprzedmiotowienie to oznacza, że w każdym aktualnym samostanowieniu (czyli w każdym „chcę”) własne „ja” jest przedmiotem – i to przedmiotem pierwotnym i najbliższym. (s.154)

Na koniec mamy podsumowujące stwierdzenie: Samostanowienie stawia własne „ja”, czyli podmiot, w pozycji przedmiotu. Realizuje tedy równocześnie w podmiotowości przedmiotowość własnego „ja”. (s.158)

Można powiedzieć, że samo to samostanowienie pojawia się trochę niespodziewanie (jak deus ex machina). Z jednej strony spoglądając na ludzkie działanie można się zgodzić, że posiada ono charakter samostanowienia. Autor przypisuje to samostanowienie działaniu woli, które określa jako chcenie – „chcę”. Ale jednocześnie coś go zmusza (nie wiem co?) do uznania, że wola ujawnia się jako właściwość osoby. To niestety oznacza już poważne nadużycie interpretacyjne. Jak zwykle Autor odwołuje się w tym względzie do świadomościowego przeżycia. Działanie osobowe przeżywamy jako samostanowienie o sobie samym. Otóż z drugiej strony Autor przypisuje samostanowienie samej osobie jako właściwość osoby. Ponadto samostanowienie jest interpretowane jako dynamiczna podstawa fieri osoby, czyli jej stawania się. Powstaje w związku z tym problem, czy w ogóle można mówić o osobowym fieri, o stawaniu się ludzkiej osoby, czy być może owo stawanie się należałoby przypisywać duchowemu wyposażeniu (a więc powstaje w duszy jakiś charakter moralny). Autor uparcie stwierdza, że osobie właściwe jest samostanowienie. Można by się zgodzić, że samostanowienie jest związane z aktywnością naszej osoby, ale to nie znaczy, że dotyczy jej bezpośrednio. Dzięki aktywności osoby nasze działania duchowe nabierają charakteru moralnego i na tym polega nasze samostanowienie o sobie. To pokazuje, że samostanowienie jest dość ogólnym określeniem naszego działania i nie powinno być przypisywane żadnemu konkretnemu podmiotowi działania.

Niestety mam takie wrażenie, że temat samostanowienia (wraz z samo-panowaniem i samo-posiadaniem) został wprowadzony w celu obiektywizacji przedmiotowej świadomości jako własnego „ja”. Autor pisze: Samostanowienie, czyli wola jako właściwość osoby, zakorzeniona w samo-panowaniu i samo-posiadaniu, ujawnia w porządku dynamicznym przedmiotowość tejże osoby, czyli każdego konkretnego „ja”, które świadomie działa. Nie chodzi tutaj o samą przedmiotowość ontologiczną, nie o samo stwierdzenie, że osoba jest obiektywnie i realnie bytem, „kimś” istniejącym /…/ Chodzi natomiast o to, że w czynie poprzez samostanowienie osoba jest dla siebie samej przedmiotem, i to poniekąd przedmiotem pierwszym, czyli najbliższym. /…/ Przedmiotowość, o jakiej mowa, urzeczywistnia się i zarazem ujawnia poprzez samostanowienie. W tym znaczeniu można mówić o „uprzedmiotowieniu”, jakie samostanowienie wnosi wraz z sobą w specyficzny dynamizm osoby. Uprzedmiotowienie to oznacza, że w każdym aktualnym samostanowieniu (czyli w każdym „chcę”) własne „ja” jest przedmiotem – i to przedmiotem pierwotnym i najbliższym. Wyraża się to w samym pojęciu i słowie: samostanowienie wskazuje na to, że ktoś stanowi sam o sobie. Podmiot i przedmiot są równocześnie i korelatywnie zawarte w tym pojęciu i słowie. Jednym i drugim jest własne „ja”. (s.154-155)

Najbliższa, najbardziej bezpośrednia i wewnętrzna jest przedmiotowość własnego „ja”, a więc własnego podmiotu. Ten to właśnie podmiot człowiek „czyni jakimś”, chcąc takiego lub innego przedmiotu, takiej lub innej wartości. Dotykamy w tym miejscu najgłębszej osobowej realności czynu. Czyniąc bowiem swoje „ja” jakimś – takim lub innym – człowiek równocześnie staje się kimś. (s.155)

W tym samostanowieniu (a właściwie w ustanowieniu siebie kimś) chodzi więc o obiektywizację, czyli uprzedmiotowienie, samego stawania się (osobowego fieri). Jeżeli założyło się, że człowiek nie jest od samego początku kimś prawdziwie realnym, ale będziemy poszukiwali jakiejś przedmiotowości w ujęciu fenomenologicznym, to musimy się na koniec zmierzyć z uchwyceniem jakiejś przedmiotowości własnego „ja”. Autor w swoich rozważaniach oscyluje cały czas pomiędzy realnością egzystencjalną osoby (jako podmiotu istnienia i działania) a fenomenologicznym ujęciem (przeżyciem jako wewnętrznym doświadczeniem) procesu stawania się własnego „ja” jako pomyślanego przedmiotu-podmiotu świadomościowego. Mamy więc do czynienia z jakimś poznawczym rozdarciem z powodu nieustannego mieszania dwóch różnych metod badawczych.

Trzeba się zastanowić, czy taka poznawcza rozbieżność prowadzi do uzyskania prawdziwych efektów badawczych. Być może tworzymy w ten sposób zupełnie błędne wyobrażenia tego, co stanowi faktyczną realność. Moim zdaniem, należałoby trzymać się raczej rozważań stricte metafizycznych, a nie traktować ich jako kwiecistego dodatku do analiz fenomenologicznych. Rozpoczynając bowiem od ujęć świadomości (zwłaszcza od przeżywania świadomościowego) nie dojdziemy do egzystencjalnej realności podmiotu osobowego, ani do esencjalnej (możnościowej) realności władz duchowych, a tym samym nie zrozumiemy realnego działania człowieka. Świadomościowe myślenie nie prowadzi bowiem do ujęcia realności, gdyż nie jest poznaniem. Do poznania realności konieczne jest realistyczne doświadczenie a nie teoriopoznawczy fenomenalizm stworzony przez Kanta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz