Postanowiłem zająć się błędnymi
poglądami na temat ludzkiej osoby, ponieważ różne błędne opinie pojawiają się
zarówno w teoriach personalistycznych (tomistycznych), jak i w
fenomenologicznej filozofii świadomości i myślenia.
Głównym błędem jest utożsamianie
osoby ze świadomą jaźnią albo samoświadomym Ja przypisywanym człowiekowi.
Padają takie stwierdzenia, że człowieka nazywamy osobą ze względu na jego
rozumność. Chodzi tutaj oczywiście o szeroko rozumianą rozumność w postaci
pełnej duchowości. Prowadzi to najczęściej do utożsamiania osoby z duszą
człowieka. Toteż bardzo często bycie osobą uzależnia się od rozumnej duszy.
Otóż człowiek doświadcza z
pewnością samego siebie, dlatego może o sobie powiedzieć ”Ja”. Jest to
wewnętrzne doświadczenia własnej podmiotowości. Człowiek zdaje sobie wówczas
sprawę, że jest samodzielnym i niezależnym podmiotem działania. Właśnie takie
doświadczenie podmiotowości określamy najczęściej mianem ”Ja” (ludzkiego Ja).
Jednak takie doświadczenie własnej podmiotowości było inaczej opisywane w
filozofii klasycznej, a zupełnie inaczej w filozofii nowożytnej (vel
nowoczesnej). Dlatego z jednej strony padają stwierdzenia, że człowiek posiada
podmiotowość i samoświadomość z powodu rozumnej duszy, skoro przyjmuje się, że
człowiek składa się z duszy i ciała, jak zostało to opisane w filozofii
greckiej. Ale z drugiej strony Kartezjusz uznał duszę za substancję myślącą
(res cogitans), co w dalszych etapach filozofii nowożytnej zostało rozwinięte i
przekształcone najpierw w fenomenologię ducha, a następnie w fenomenologię
świadomości. W ten sposób powstała koncepcja podmiotowości myślenia. Stąd na
końcu świadome Ja (właściwie samoświadome Ja) zostało przez Schelera
utożsamione z osobą.
Można więc przyjąć, że w historii
filozofii funkcjonują dwa odrębne lecz zbieżne ujęcia podmiotowości człowieka.
Raz ten podmiot pojmuje się jako rozumną duszę, co zostało nazwane
substancjalnym rozumieniem podmiotowości. Oczywistym przykładem jest tu
Boecjańska definicja osoby. Osoba jest indywidualną substancją posiadającą
rozumną naturę (czyli w przypadku człowieka rozumną duszę, gdyż cielesność nie
jest rozumna). Natomiast inaczej ten podmiot będzie pojmowała filozofia
nowożytna, która stworzyła wprost pojęcie podmiotu myślącego jako świadomości
utożsamianego z ludzkim Ja. W tym ujęciu osobę traktuje się jako świadome lub
samoświadome Ja stanowiące podmiot myślący, co nawiązywało wprost do substancji
myślącej Kartezjusza.
Musimy zadać sobie pytanie, czego
tak naprawdę doświadcza człowiek w tzw. doświadczeniu wewnętrznym? Czy
doświadczamy bezpośrednio samej osoby, czy też doświadczamy czegoś innego? Czym
więc jest to ludzkie Ja (moje Ja)?
Czego właściwie doświadczamy na
co dzień? Doświadczamy przede wszystkim własnego działania, ale także tego, że
to ja sam działam. Człowiek ma świadomość, że działa on sam. Ja działam. Oczywiście jeśli człowiek
działa i coś robi. Najczęściej jako takie doświadczenie traktuje się świadomość
bycia sobą. Ja jestem sobą, a więc ja
sobą działam, czyli działam ja sam.
Trzeba sobie jednak zadać
pytanie, czy nie chodzi tutaj jedynie o samą gramatykę. Otóż czasowniki
opisujące ludzkie działanie mają odmianę przez osoby: – ja działam, ty
działasz, on działa. Można przyjąć, że taka gramatyka jest oczywistym wyrazem i
dowodem doświadczenia człowieka. Czyżby zatem ludzkie Ja pojawiało się najpierw
w gramatyce języka? Wszystkie języki europejskie mają taką osobową odmianę
czasowników. Stąd można by zakładać, że problematyka osoby ludzkiej była od
początku zawarta i obecna w gramatyce języka. Ale przecież filozofia grecka w
ogóle nie zwracała uwagi na osobową podmiotowość człowieka. Można zapytać,
dlaczego? Czyżby nie zwracano należytej uwagi na wewnętrzne doświadczenie
człowieka?
Grecy chcieli przede wszystkim
poznać rzeczywistość, czyli to, jak działa natura (fysis). Do rozważań nad
człowiekiem skłoniła ich sytuacja polityczna i analiza ustroju politycznego
(być może potrzeba uzasadnienia lub odrzucenia demokracji?). Wydaje się, że
funkcjonowanie demokracji zwróciło ich uwagę na możliwości ludzkiego działania.
Zaczęto się teraz zastanawiać, jak działa człowiek (antropos)? Dopiero taka
perspektywa zmusiła Greków do rozważań etycznych i politycznych na temat
człowieka.
Ale takie podejście od razu
ustawiło badania na temat człowieka w kierunku działania praktycznego
(praksis). Zastanawiano się, jak osiągnąć najbardziej korzystne i pozytywne
działania w wymiarze politycznym (dziś powiemy społecznym). Dla filozofii
greckiej dobre życie powinno być życiem pożytecznym społecznie. Szlachetny
człowiek to przede wszystkim dobry obywatel polis.
Okazało się, że w takim spojrzeniu zniknęła gdzieś kwestia podmiotowości i
tożsamości człowieka, ponieważ na plan pierwszy wysuwała się działalność
obywatelska (państwowotwórcza?). Natomiast indywidualna działalność człowieka
została sprowadzona do czerpania i przeżywania przyjemności przez
Epikurejczyków albo do niepoddawania się emocjom lecz doskonalenia rozumu i
rozumnej zgodzie z naturą, co postulowali Stoicy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz