Życie
jest piękne, a praca nie. Warto więc żyć, ale niekoniecznie warto pracować.
Wartość życia możemy dostrzec wtedy, gdy stracimy pracę. Czasami wcześniej
zupełnie tego nie dostrzegamy. Na co dzień ciężko pracujemy i nie potrafimy
poczuć pięknego życia. Gdy stracimy pracę, pozostaje nam samo życie. Wtedy
dopiero możemy się zająć pielęgnacją życia.
Zastanawiamy się wówczas, skąd pochodzi nasze
życie. Zastanawiamy się, czym właściwie jest życie. Na koniec pytamy, jak żyć?
To pytanie zrobiło ostatnio karierę polityczną. Jednak żaden polityk nie jest w
stanie na nie odpowiedzieć. Tutaj trzeba zapytać mądrych filozofów.
Filozofia nie radziła sobie zbyt dobrze z
pytaniem, czym właściwie jest życie. Różne filozofie życia tak naprawdę nie
popisywały się rozumieniem życia. Można powiedzieć, że raczej zaciemniały obraz
życia, niż wyjaśniały, czym ono jest.
Nauką o życiu miała stać się biologia. Ale
ona bada jedynie funkcjonowanie żywych organizmów nie pytając o to, czym jest
życie i skąd się wzięło. Funkcjonowanie żywego organizmu może być ciekawe, ale
opis fizjologiczny nic nam nie mówi o samym życiu.
A życie jest takie piękne! Co więcej, to
właśnie życie jest fascynujące. Człowiek powinien się fascynować przede
wszystkim życiem, a dopiero potem sportem, pracą lub kulturą. Fascynacja
dotyczy życia. Fascynacja należy się życiu. Jest ona czymś, co dotyczy
bezpośrednio życia. To jest działalność przeżyciowa naszej uczuciowości.
Fascynacja jest aktem uczuciowym i przeżyciowym. Uczucia urzeczywistniają się i
uaktywniają właśnie w fascynacji życiem. Na tym polega istota przeżycia
uczuciowego. Życia dotyczy fascynacja jako przeżycie uczuciowe, gdyż życie
możemy właśnie przeżywać. A przeżywanie życia nazywamy potocznie życiem. Aż
chce się żyć, mówimy, gdy chodzi o fascynację życiem.
Fascynujemy się życiem dlatego, że jest
piękne. Ludzkie życie jest piękne, ponieważ jest obrazem osobowego piękna.
Życie jest powiązane przyczynowo z pięknem. My nie oglądamy osobowego piękna,
znamy tylko piękno życia. Dostrzegamy na przykład piękno przyrody, czyli świata
ożywionego. Nie jesteśmy w stanie dotrzeć do bytowej własności piękna.
Gdy pojawiła się materia, powstała fizyczna
energia, czyli światło. Materia jest czystą możnością, zaś światło stanowi akt,
który nadaje jej postać i kształt, czyli to, co jest określane jako masa. W ten
sposób powstaje jakaś materia kosmiczna (różne pierwiastki jako cząstki
obdarzone już masą). Tak powstaje i tworzy się kosmos jako materialny
wszechświat.
Za początek wszechświata uznaje się Wielki
Wybuch (Big Bang). To był skutek niwelacji, czyli upadku w nicość, pierwszego
umysłu. Ten upadek zrobił miejsce dla powstania wszechświata, czyli powołał
materię jako czystą możność. Natomiast światło prawdy, jakie posiadał pierwszy
umysł, zmieniło się w światło i energię fizyczną. Dlatego powstał ten pierwszy
Wybuch (Big Bang). Światło fizyczne jako energia zaczęło się rozprzestrzeniać
tworząc w ten sposób przestrzeń kosmiczną. Tak więc powstał nasz materialny
świat.
Ponieważ światło prawdy, jakie posiadał pierwszy
umysł, było pełne i doskonałe, dlatego powstało tyle energii, że mogła ona
wypełnić całą przestrzeń kosmiczną. Z tej energii tworzyła się masa, czyli
różne ciała niebieskie. Skąd zatem w tym nieprzyjaznym świecie pojawiło się
nagle życie? Czy był to przypadek, jak wyobrażają sobie nauki szczegółowe
(biologia lub biochemia), czy coś zupełnie innego? Wydaje się, że życie nie
mogło powstać przypadkowo.
Życie powstało za sprawą Słowa i Miłości, co
oznacza, że jest przyczynowane przez Syna i Ducha. Połączenie Słowa (jako
Prawdy) oraz Miłości (jako Dobra) tworzy osobowe piękno, które jest źródłem
życia. Ale dlaczego połączenie Słowa i Miłości (jako Czynu) daje w efekcie
Życie?
Wydaje się, że słowo i miłość tworzą serce
jako fundament życia. U człowieka serce jest związane z miłością, a więc
również z uczuciowością. Mówimy, że kochamy sercem a nie rozumem. A z drugiej
strony możemy z pewnością powiedzieć, że dla człowieka serce jest źródłem
życia. Przecież gdy bije serce, wtedy mówimy, że żyje już nienarodzone dziecko.
Ale serce jest czymś więcej niż cielesnym
organem. Dlatego właśnie mówimy, że serce jest źródłem życia. Serce daje nam
życie. Teologia nam podpowiada, że Słowo i Miłość tworzą Serce Jezusa. Serce
Jezusa jest Dawcą życia. Dlatego Serce Jezusa należy traktować jako źródło
wszelkiego życia. Kościół modli się do Najświętszego Serca Jezusowego. Serce
Jezusa jest sprawcą i źródłem życia. Rozlało ono życie po całym naszym świecie.
Mądrość Kościoła już dawno nazwała Serce
Jezusa źródłem życia. Litania wzywa też Serce Jezusa jako odwieczne
pragnienie świata. Mówi o Nim – Serce Jezusa istotowo zjednoczone ze
Słowem Bożym. Mówi o Nim jako upodobaniu Ojca (Serce Jezusa, w którym
sobie Ojciec bardzo upodobał). Upodobanie jako fascynacja, jak już
pisaliśmy, odnosi się właśnie do życia. Serce Jezusa jest Życiem i Dawcą życia.
To w Nim narodziło się życie, które przeniknęło cały nasz świat. Serce Jezusa
posiada więc moc ożywczą i moc rodzenia.
Życie nie bierze się z niczego. Życie nie
bierze się z przypadku. Ono ma swoje duchowe źródło. Z jednej strony źródłem
życia jest Miłość, a z drugiej strony źródłem życia jest Słowo Boże. Życie jest
zatem związane z wcielenie Słowa Bożego. Życie powstało ze względu na wcielenie
Osoby Boskiej.
Początkiem i celem życia jest wcielenie
osoby. Wcielenie osoby mogło się bowiem dokonać tylko dzięki życiu. Nie można
wyobrazić sobie wcielenia osoby bez udziału życia. To po prostu byłoby
niemożliwe. Boży zamysł o wcieleniu stał się impulsem do powstania życia.
Powstanie życia było więc przygotowaniem do wcielenia osoby, zarówno osoby
człowieka, jak i Osoby Syna Bożego. Życie nie powstało więc przypadkowo, ale
było związane z zamysłem Bożym o wcieleniu.
Życie stało się początkiem wcielenia, a swoją
doskonałość uzyskało w momencie wcielenia Syna Bożego (Słowa). Dlatego możemy
powiedzieć, że przyczyną celową (czyli zamiarem lub motywem) powstania życia
było wcielenie, a ujmując sprawę teologicznie, było nią Serce Jezusa jako
Boskie Źródło Życia.
Wcielenie osoby stało się Bożym zamysłem,
gdyż dzięki niemu mogło się zrealizować synostwo Boże. Wydaje się, że to
właśnie człowiek miał wypełnić to synostwo. Lecz tak się nie stało. A skoro tak
się nie stało, to nastąpiło wcielenie Syna Bożego, który przyszedł zbawić ludzi
i przywrócić nam relację synostwa względem Boga. Wszyscy jesteśmy dziećmi
Bożymi. Jesteśmy Jego synami, ale jesteśmy synami marnotrawnymi, którzy z
własnej woli muszą powrócić do Ojca. Abba, Ojcze. Ojcze nasz, który
jesteś w niebie. Wołamy do Ciebie, Ojcze odpuść nam nasze winy. Ojcze
przygarnij nas jak ów miłosierny ojciec z przypowieści.
Bóg dał życie. Bóg dał nam życie, abyśmy się
stali synami Bożymi. Synostwo stanowi relację, jaką Bóg nawiązał z człowiekiem.
Tę relację nawiązuje z nami na chrzcie. Ale synostwo wymaga potwierdzenia,
wymaga akceptacji i afirmacji. Syn powinien być posłuszny Ojcu, czego uczy nas
Chrystus, Boży Nauczyciel. Syn człowieczy powinien słuchać Słowa Bożego, bo
Chrystus uczy nas o Bogu wszystkiego, czego możemy potrzebować. Wystarczy
przyjąć nauczanie Chrystusa, aby osiągnąć życie wieczne – czyli boską postać
życia. Musimy tylko przyjąć prawdę i wiarę. To wydaje się takie proste, ale dla
człowieka wcale proste nie jest, gdyż człowiek nie lubi prostoty.
Co nam najbardziej przeszkadza w przyjęciu
prawdy od Chrystusa? Chyba nasze myślenie. Myślenie jest sprzeczne z wiarą.
Myślenie przeciwstawia się wierze. Nasze ludzkie myślenie wprost odrzuca wiarę.
Nie dopuszcza jej do siebie. Nie chce przyjąć prawdy i wiary. Dlatego myślenie
nie jest wcale czymś dobrym i pożytecznym, jak się powszechnie sądzi. Jest
bowiem główną barierą dla naszego życia osobowego. Myślenie nie lubi osoby,
gdyż z założenia jest sprzeczne ze wszystkim, co osobowe. Myślenie neguje osobę
i zrobi wszystko, żebyśmy zapomnieli o własnej osobie. Myślenie powstało z
negacji Osoby Boskiej, a dalej z odrzucenia własnej osoby człowieka.
Myślenie stara się zawładnąć człowiekiem,
przedstawiając się jako jego jedyna i absolutna podmiotowość. Mówiąc o sobie cogito
ergo sum myślenie chce przekonać człowieka, że on sam jest myśleniem. Co
gorsza, nawet filozofowie dają się na to nabrać. Zamiast podmiotowości osobowej
myślenie przedstawia się jako świadomość, czyli podmiotowość myślenia.
Przekonuje człowieka, że działa on jako świadomość. W ten sposób człowiek dał
się zwieść swojemu myśleniu i jego pomysłom.
Dlatego tutaj trzeba powrócić do zamysłu
Bożego. Do tego zamysłu o synostwie i wcieleniu. Wcielenie Syna zaprzecza
wszystkim ludzkim pomysłom na polepszenie swojego życia. Tylko wcielenie Syna
Bożego daje nam życie wieczne. Dlatego powinniśmy przyjąć własne życie jako
osobowe wcielenie i przestać kombinować na temat powstania życia na ziemi. Życie
nie jest formą istnienia białka. Życie jest formą osobowego istnienia
człowieka. Dlatego patrząc na to zagadnienie od strony struktury bytowej
powiemy, że życie w człowieku ma swoje źródło na poziomie osobowego istnienia.
Człowiek jest osobą. Jest wcieloną osobą, a
to znaczy, że osoba przyczynuje duszę ożywiającą ciało. Osoba ludzka żyje i
działa w ożywionym ciele, zaś ożywione ciało powstaje dzięki osobie (dzięki
osobowemu istnieniu). Istotą tej łączności i zwornikiem jest tutaj ludzkie
serce. Serce wydaje się być łącznikiem pomiędzy osobą a duszą i ciałem. Jest
ono cielesnym narządem, ale swoją funkcję ożywiająca czerpie z życia osobowego.
Serce Jezusa ma za przyczynę Osobę Ducha, czyli Miłość. Można przypuszczać, że
z sercem każdego człowieka jest podobnie. Zostało ono utworzone przez Boską
Miłość. Dlatego serce stało się obrazem naszego synostwa względem Boga.
Powinniśmy chronić nasze serce troszcząc się o relacje z Bogiem.
Módlmy się: Jezu cichy i pokornego serca
uczyń serca nasze według serca Twego! Pokorne Serce Jezusa w Tobie nasza
nadzieja! Potrzebujemy pokory wobec życia. Wobec każdego życia. Musimy pokornie
przyjąć życie, a nie wymyślać argumenty przeciwko życiu. Życie potrzebuje
naszej afirmacji i fascynacji. Życie potrzebuje naszej miłości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz