Jak można rozumieć taką
samodzielność działania? Otóż ja działam sam z siebie, co oznacza, że jestem
podmiotem sprawczym działania. Takie działanie wypływa gdzieś z wnętrza mnie. A
to znaczy, że posiadam odpowiednią siłę i moc do działania. Działam
samodzielnie z powodu posiadanej siły i zdolności do działania. Powstaje więc
pytanie, gdzie należy szukać takiej siły i zdolności (gr. arete; łac. virtus)?
Historia poucza nas, że już
Grecy wskazywali, że człowiek posiada siłę i zdolność do działania. Sokrates
zwracał uwagę na wiedzę (efekt rozumowego poznania) konieczną do dobrego i
skutecznego działania na polu politycznym (społecznym). Z kolei Platon mówił o
mądrości potrzebnej do politycznego działania. To miały być zdolności i
sprawności (aretai) kierujące naszą rozumnością. Jednak już Platon zdawał sobie
sprawę, że człowiek działa nie tylko w oparciu o rozum. Zwracał uwagę, że trzeba
pilnować ludzkiej uczuciowości, bo jej namiętności mogą zakłócać pracę rozumu.
Ostatecznie ustalono, że wszystko to rozgrywa się w ludzkiej duszy, która
ogólnie rządzi działaniem człowieka – jego działaniem zewnętrznym. Grecy uznali
więc, że to dusza odpowiada u człowieka za podejmowanie działania. Przyjmowali,
że dusza stanowi podmiotowość (podmiotowość sprawczą) zdolną do działania.
Ustalenia filozofii greckiej
podsumował Arystoteles. Uznał, że ludzka dusza posiada odpowiednie zdolności (i
jakby narzędzia), czyli władze duchowe, do działania. Samą duszę pojmował jako
formę oraz energię (energeia) – jako wewnętrzną zasadę działania, czyli
podmiotowość sprawczą. Dusza jako forma z jednej strony określa i nadaje
realność całemu bytowi substancjalnemu
człowieka, a z drugiej strony jako wewnętrzna siła sprawcza (en-ergeia) napędza
nasze ludzkie działanie przejawiające się na zewnątrz poprzez cielesność. W tym
układzie dusza staje się podmiotem
istnienia i działania całego bytu (substancji człowieka). Tak chyba
można zinterpretować rozważania i ustalenia Arystotelesa.
Arystoteles pojmował jednak
człowieka jako rozumne zwierzę. Nie ma więc u niego mowy o osobowym charakterze
człowieka. Cała charakterystyka człowieka opierała się jedynie na wskazaniu
jego rozumności (rozumnej duszy). Dlatego to ludzka rozumność wyznaczała
poznanie i działanie człowieka. Zjawia się więc pytanie, czy to wystarczy do
osobowej charakterystyki człowieka? I dalej, czy działania poznawcze i
wolitywne przypisywane duszy oddają w pełni osobową podmiotowość człowieka?
Patrząc na te sprawy z dzisiejszej perspektywy widzimy, że to nie wystarcza do
zrozumienia osoby ludzkiej. Jednak w tamtych starożytnych czasach filozofia
dopiero startowała i wydaje się być jeszcze bezradna wobec problematyki osoby.
Można jednak zauważyć, że ogromne
znaczenie dla zrozumienia człowieka, jego losu i jego postępowania wniósł
grecki teatr. Dramaty Aischylosa, Sofoklesa i Eurypidesa zdają się sięgać dużo
głębiej w charakterystyce ludzkiej aktywności i pewnych etycznych czy
religijnych zasad rządzących postępowaniem człowieka. Wydaje mi się, że właśnie
dlatego określenie osoby zostało zaczerpnięte z tradycji przedstawienia
dramatycznego jako odwołanie się do teatralnej maski, obrazującej osobę
dramatu. Dostrzegam w tym głęboką intuicję poznawczą odwołującą się do
tragicznego losu człowieka-osoby.
Problematyka osoby pojawiła
się dopiero w teologii chrześcijańskiej. Rozważania na ten temat dotyczyły
pojmowania Trójcy Boskich Osób, przede wszystkim zrozumienia wcielenia Syna
Bożego. Te rozważania doprowadziły ostatecznie do podjęcia próby zdefiniowania
osoby w perspektywie filozoficznej. Taką próbę podjął Boecjusz (pocz. VI w.)
wykorzystując do tego aparat pojęciowy Arystotelesa. W ten sposób powstała
pierwsza (i właściwie jedyna, skoro jest przytaczana do dzisiaj) definicja
osoby. Boecjusz uznał, że osoba jest indywidualną substancją posiadającą
rozumną naturę. W swojej definicji wskazywał więc na konkretną realną podmiotowość
związaną z rozumnością. Trzeba niestety zauważyć, że był to powrót do
Arystotelesowskiego rozumienia człowieka, gdzie najważniejszą rzeczą jest
duchowa rozumność jako przejaw specyfiki gatunkowej człowieka. Ponadto okazało
się, że definicja Boecjusza mówiąca wprost o osobie nie posunęła do przodu
filozoficzne pojmowanie człowieka lub Boga.
Na lepsze rozwiązanie przyszło
nam czekać do XIII wieku i wystąpienia św. Tomasza z Akwinu. Okazało się, że
ten chrześcijański teolog posunął do przodu filozoficzne rozumienie zarówno
Boga jak i człowieka. Tomasz przyjął, że realny byt to musi posiadać wewnętrzną
zasadę i przyczynę swojej realności. Uznał, że dotychczasowe ujęcie
esencjalistyczne nie wystarcza. Realną podmiotowość substancjalną czy bytową
musi urealniać akt istnienia. Jednocześnie Tomasz określił nową interpretację
realności Boga. Wykorzystał do tego celu dawne sformułowanie Wiktoryna, że Bóg
jest ipsum esse – Bóg jest samym istnieniem. Trzeba zaznaczyć, że Boskie
Istnienie Tomasz pojmował w zupełnie nowym sensie. Dla niego jest to Akt
Istnienia, czyli najwyższy poziom doskonałego istnienia (esse) oraz mocy
sprawczej (koniecznej do stwarzania realnych bytów wypełniających
rzeczywistość).
Jak to wygląda w przypadku
człowieka? Otóż Bóg stwarza istnienie człowieka, które jako realność zależna
jest ograniczone przez możność istoty. Oznaczało to, że stworzone istnienie
człowieka (bytu ludzkiego) jest aktem ograniczonym i ukształtowanym w dany byt przez
możność istoty (duszę i ciało). W takim ujęciu główna podmiotowość realności i
aktywności przesuwa się na wyższy poziom egzystencjalny. Tomasz interpretował
duszę jako związaną bezpośrednio z aktem istnienia, a prze to nieśmiertelną.
Jednak w kwestii pojmowania osoby Tomasz posługiwał się definicją Boecjusza.
Należy stwierdzić, że problematyka osoby nie rozwijała się zbyt szybko,
ponieważ nie była podejmowana ani przez teologów, ani przez filozofów. Na uwagę
zasługuje fakt, że hiszpańscy tomiści postulowali rozumienie osoby jako modus
essendi, ale nie opracowali tego pojęcia.
Dopiero koncepcja osoby
sformułowana przez Maxa Schelera spowodowała większe zainteresowanie tym
tematem. Scheler był fenomenologiem i przedstawił koncepcję osoby w oparciu o
teorię świadomości. Uważał, ze świadomość przypisywana człowiekowi tworzy w
jego umyśle jakiś określony świat wartości. Postulowanie przez ludzi różnych
wartości, czyli myślenie wartościami (myślenie o czymś jako o wartości) było
dla Schelera efektem osobowego charakteru duchowości człowieka. Można w
uproszczeniu przyjąć, że świadomość myśląca o wartościach i tworząca określoną
hierarchię wartości była utożsamiona z osobową podmiotowością człowieka. Ale od
razu należy zaznaczyć, że w tym fenomenologicznym ujęciu zanika realność
podmiotu osobowego. Albowiem samo myślenie czy też myślenie wartościami nie
tworzy ani nie stanowi prawdziwej realności. Jest to tworzenie dowolnych
możliwości poznawczych i niczego więcej. Osoba ludzka (albo Boska) stawałaby
się jedynie czymś pomyślanym, skoro byłaby efektem myślącego umysłu jako wirtualny
świat wartości. Ponadto zanika tutaj jakiś realny związek (np. związek
przyczynowy) między osobą a naturą człowieka (czyli duszą i ciałem). W tym
wypadku należałoby mówić, że człowiek staje się osobą, a nie że jest nią od
momentu narodzin. Można zaznaczyć, że jest to zwykłe pomylenie osoby
(podmiotowości egzystencjalnej) z
rozwijaną przez nas osobowością jako wyposażeniem duszy (dokładnie władz
duchowych).
To, co tu jest ważne, to fakt,
że koncepcja Schelera wywołała poważne zainteresowanie. Pojawiają się w związku
z tym ciekawe rozważania na temat osoby wśród polskich tomistów skupionych na
KUL-u. Wojtyła tworzy swoje główne dzieło „Osoba i czyn”, z kolei Gogacz pisze
rozważania „Wokół problemu osoby”. Powstają więc poważne badania dotyczące
problematyki osoby (czym jest, jak działa, gdzie należy umiejscowić ją w
człowieku). Otóż Wojtyła sformułował zasadniczą tezę dla problematyki osoby, a mianowicie, że osoba jest podmiotem istnienia i działania. Natomiast Gogacz rozwijał rolę i znaczenie własności transcendentalnych tworzących podmiotowość osobową na gruncie egzystencjalnego poziomu istnienia w bycie człowieka. Wszystko to razem pozwoliło nam posuwać dalej rozumienie i znaczenie podmiotowości osobowej człowieka.