Uporządkowanie
zagadnienia godności
Ks. Biesaga w swoim artykule
Osoba a normy etyczne referuje
poglądy na temat godności przedstawione przez J. Seiferta w tekście The right of live and the fourfold root of
human dignity zawartym w książce wydanej pod patronatem Papieskiej Akademii
Życia. Referując te poglądy Autor artykułu nie podejmuje jednak żadnej analizy
lub krytyki. Może to wskazywać, że zgadza się z nimi. A ponieważ nie należy
powtarzać cudzych błędów, dlatego postanowiliśmy przeprowadzić krytykę poglądów
Seiferta.
Za pierwsze i podstawowe
źródło ludzkiej godności Seifert uważa naturę ludzkiego bytu. Jest to
bezpośrednie nawiązanie do Boecjańskiej definicji osoby, gdzie rozumna natura
pełni ważną rolę. Jednak na temat bytu ludzkiego nie mamy zbyt wielu
informacji. Pada tylko stwierdzenie, że człowiek jest takim bytem, że istnieje
na sposób osobowy. Nie jest to jednak stwierdzenie, które wychodziłoby poza
definicję osoby podaną przez Wojtyłę: „osoba
(...) jest to właściwy tylko człowieczeństwu sposób jednostkowego bytowania”[1].
Gdy dochodzi u Seiferta do
wyjaśnienia tego osobowego sposobu istnienia, wtedy okazuje się, że osoba to jaźń natury rozumnej. Toteż
osobowym sposobem bytowania staje się jaźń rozumnej natury. Seifert powiada, że
podmiot ludzki wyrasta z bytu ludzkiego, ale tak naprawdę nie wiadomo, o co
chodzi, gdyż osobowy podmiot zostaje odniesiony wyłącznie do świadomych aktów i
działań, które muszą być w czymś zapodmiotowane. Nie jest jednak jasne, czy te
działania są zapodmiotowane w rozumnej naturze (we władzach duchowych) , czy
może w świadomości jako szczególnej podmiotowości intencjonalnej. Posłużenie
się określeniem „jaźń” w definicji osoby wskazuje jednoznacznie, że mamy do
czynienia z podmiotowością świadomościową. W związku z tym powstaje poważny
problem, czy ludzką podmiotowość osoby należy utożsamić ze świadomością?
Otóż osoba nie jest ani
jaźnią, ani podmiotową świadomością. Świadomość lub jaźń stanowią jedynie
podmiotowość myślenia oraz wolności wyboru. Akty świadomościowe (które stanowią
właściwie tylko intencje) stwarzają wokół nas jakąś sferę możliwości.
Świadomość żyje możliwościami, zaś osoba żyje realnością.
Na zakończenie tych
„ontologicznych” rozważań Seifert stwierdza, że godność ontyczna osoby wyrasta
z istnienia bytu ludzkiego, a nie z tego, jakie funkcje ta osoba podejmuje. To
oczywiście jest prawda, ale trzeba jasno określić pojęcie „istnienia bytu
ludzkiego”. Albo próbujemy się odnieść w tym momencie do realnego istnienia
bytu, albo przypisujemy jaźni lub świadomości „pomyślane istnienie” na zasadzie
cogito ergo sum, czyli dokonujemy
„ustanowienia realności” myślenia (jako res
cogitans).
Niestety dalsze wypowiedzi
Seiferta wskazują na to drugie rozwiązanie, gdyż powiada on wprost, że drugim
źródłem godności jest podmiotowa świadomość. Według niego osoba aktualizuje się
poprzez akty myślenia, wolności i miłości (o dziwo!). Myślenie wyróżnia ją
spośród innych bytów i stąd podkreślone jest jako to, co stanowi o wyjątkowej
wartości osoby.
Otóż trzeba temu radykalnie
zaprzeczyć. Osoba nie aktualizuje się poprzez akty myślenia i wolności, gdyż te
intencjonalne działania nie niosą ze sobą żadnej realności. Osoba aktualizuje się
poprzez osobowe akty kontemplacji, sumienia (synderezy) oraz upodobania. To są
właśnie akty osobowe, które niosą ze sobą realną prawdę, realne dobro i realne
piękno. Dopiero dzięki tym aktom nasze władze duchowe mogą podejmować działania
moralne i religijne.
W naszym umyśle pod wpływem
aktów kontemplacji rodzi się słowo prawdy. W naszej woli pod wpływem aktów
sumienia (zachęcających do dobra) powstaje czyn dobra, czyli akt miłości.
Natomiast w naszej uczuciowości pod wpływem aktów upodobania pojawia się przeżycie
piękna, które popycha nas do pięknego życia. Otóż intencje świadomościowe,
czyli „akty” myślenia i wolności wyboru, nie posiadają żadnej mocy sprawczej.
One zawiadują naszym ludzkim postępowaniem, ale tylko w tym zakresie, w jakim
przebiega ono w sferze możliwości. Myślenie „stwarza” i otwiera przed nami
przeróżne możliwości, lecz ani na odrobinę nie doskonali naszej realności. Aby
człowiek mógł doskonalić i usprawniać swoją duchowość (władze duchowe)
potrzebna jest realna aktywność osobowa, której bezpośrednimi sprawcami są
własności transcendentalne prawdy, dobra i piękna, zawarte w osobowym istnieniu
człowieka.
Myślenie nie jest poznaniem
i nie daje nam prawdziwości poznania. Poznawczą zasadą naszego umysłu jest
słowo prawdy, które staje się podstawą powstania sprawności wiary jako uznania
realności (assensus). Natomiast
myślenie wyrasta niestety z negacji realności i dlatego, jak pokazał Hegel,
jest dialektyczne. Raz jest na tak, a raz na nie. Myślenie potrafi bowiem
wszystko zanegować i to bez żadnego powodu. Stąd myślenie w kulturze i polityce
przeciwstawia się wierze. Wiara stanowi uznanie realności, a myślenie odrzuca
realność (pod eufemistycznymi pojęciami „wątpienia”, „krytyki” lub „wzięcia w
nawias”).
Dlatego myślenie nie
informuje nas o faktycznej realności ludzkiego bytu, lecz jedynie o zmysłowych
przejawach tej realności, czyli o faktach i zjawiskach. Natomiast podmiotowość
osoby radykalnie wykracza poza całą sferę zjawiskową. Osoba stanowi
podmiotowość istnienia, a dzięki temu staje się samym centrum realności i
aktywności ludzkiego bytu. Osoba nie jest tylko jakimś centrum świadomościowych
aktów, czyli właściwie intencji poznawczych i wolitywnych. Osoba ludzka z
pewnością nie jest podmiotem świadomościowym. Osoba jest podmiotem egzystencjalnym
i jako podmiotowość istnienia (aktu istnienia) spełnia prawdziwe akty, które są
obdarzone realnością własności transcendentalnych prawdy, dobra i piękna (które
tworzą osobową podmiotowość). Dlatego osoba ma moc aktywizowania naszej
duchowości, czyli naszych władz duchowych, poprzez akty kontemplacji, sumienia
i upodobania. Nie może być jednak aktywizowana przez akty myślenia i wolności
wyboru, bo to są „akty” tylko z nazwy, nie niosą zaś ze sobą żadnej aktywnej
realności.
Godność oznacza doskonałość
osoby. Oznacza realną doskonałość w postaci mocy sprawczej. Albowiem to osoba
przyczynuje naturę bytu ludzkiego, zaś sama jest stwarzana przez Boga. Zatem to
moc sprawcza osoby stanowiącej podmiotowość istnienia przyczynuje wyposażenie
naszej rozumnej natury. Ta moc pochodzi bezpośrednio od Boga. Można więc
stwierdzić, że osoba sprawia w nas rozumną duszę, natomiast życie (jako moc
ożywiająca) zawarte również w istnieniu organizuje naszą cielesność. Bóg
stwarza bezpośrednio istnienie człowieka, czyli osobę wraz żywotnością (mocą
ożywczą). Z kolei wszystko inne dzieje się już samorzutnie na zasadzie
przyczynowości wewnętrznej.
Osoba jako podmiotowość
istnienia obejmuje trzy własności istnieniowe (własności transcendentalne):
prawdy, dobra i piękna. Natomiast pozostałe własności nieosobowe stanowią moc
ożywczą (vivere – żywotność lub życiodajność), która pozwala na organizację
cielesności w żywy organizm. Na dalszym etapie rozwoju osoba uaktywnia się
dzięki szczególnym aktom osobowym, których źródłem są wspomniane własności
prawdy, dobra i piękna pozostające w relacji z Bogiem. Dlatego mamy trzy
rodzaje aktów, które doskonalą nasze władze duchowe – umysł, wolę i uczucia.
Tymi aktami są kontemplacja, sumienie i upodobanie. Akty osobowe przyjęte przez
władze duchowe obdarzają je aktywnymi zasadami działania w postaci słowa
prawdy, czynu dobra i przeżycia piękna.
Osobowa godność oznacza więc
całą tą realność i aktywność osobowej podmiotowości istnienia. To nie jest
jakaś wartość osoby, gdyż wartościowanie i wartość oznacza jedynie nasze
myślenie o czymś. Jeśli przedkładamy jakąś rzecz nad inne, to znaczy, że w
swoim myśleniu przypisujemy temu jakąś wartość. Ale wartość jest tylko czymś
pomyślanym. Najczęściej wartość danej rzeczy określamy na zasadzie porównania z
innymi rzeczami. Na przykład powiemy, że człowiek jest najwspanialszym
zwierzęciem. Ujęcie aksjologiczne nie dotyczy jednak realności rozważanej samej
w sobie. To jest zestawienie różnych danych poznawczych. Dlatego nasze
wartościowanie najczęściej dotyczy wytworów sztuki lub techniki. Jest ono wtedy
związane z użytecznością danej rzeczy. Ale określenie użyteczności nie oznacza
poznania realności. A już na pewno nie ma nic wspólnego z poznaniem
metafizycznym.
Otóż osoba stanowi dobro
bezwzględne i nie dotyczy jej użyteczność. Stąd osoba domaga się odniesienia
bezinteresownego. Wojtyła w swojej normie personalistycznej wskazywał, że osoba
jest takim dobrem, któremu należy się miłość. Właśnie miłość jako pełna i
doskonała afirmacja stanowi właściwe i bezinteresowne odniesienie do osoby
ludzkiej (lub Boskiej).
I tutaj pojawia się kolejny
problem. Jak należy potraktować miłość? Przecież w świadomościowej
podmiotowości trudno doszukać się miłości. Albo więc miłość trzeba przypisać
woli, albo miłość zacznie się ześlizgiwać do sfery uczuciowej i zostanie
przypisana świadomości jako doznanie lub przeżycie uczuciowe. Niestety Seifert
w pewnym miejscu zestawia miłość z uczuciami.
Otóż osobowe akty sumienia,
które oddziałują na naszą wolę, zachęcają ją i wzywają, wprost popychają, do
czynienia dobra. Można więc przyjąć, że akt sumienia (ale nie będący jakimś
sądem rozumu praktycznego, lecz realnym aktem dobra) stanowiący realną
aktywność obdarza naszą wolę czynem dobra, który staje się już realną zasadą
chcenia i pragnienia dobra. Te podejmowane przez wolę czyny dobra (wywołane
przez akty sumienia) dotyczą już bezpośrednio osobowego dobra i to one
wytwarzają w woli sprawność miłości będącej afirmacją osoby. Nie ma innej drogi
do osiągnięcia przez człowieka osobowej miłości.
Podsumujmy dotychczasowe
rozważania. Jeśli nie chcemy żyć złudzeniami, to należy stwierdzić, że ludzka
osoba w żadnym wypadku nie może być uznana za podmiotowość świadomościową. Otóż
pojmowanie człowieka jako świadomości jest ślepą uliczką nowożytnej filozofii,
ponieważ całą aktywność trzeba by wówczas sprowadzić wyłącznie do myślenia i
wolności wyboru, które tworzą jedynie sferę intencjonalną, a ujmując to od
strony ontycznej realności stanowią sferę możliwości. Przy takim założeniu
następuje bowiem całkowite odebranie człowiekowi jego realności, a tym samym
pozbawienie go podmiotowości osoby. Świadomość ze swoim myśleniem pozbawia
człowieka kontaktu z realnością. Na gruncie myślenia i wolności wyboru nie da
się bowiem zbudować żadnej łączności między osobami. Wszelka zgodność w
myśleniu nie jest jeszcze łącznością osobową.
Myślenie (cogito) pozbawia
człowieka wiary (credo), która jest podstawą uznania realności (zarówno
własnej, jak również świata i Boga). Z kolei wolność jako możliwość wybierania
odbiera naszej woli zdolność i moc czynienia dobra, co powinno być oparte na
realnej zasadzie, a nie na samej możliwości wyboru, gdyż wtedy bardzo łatwo
jest wybrać coś możliwego a nie realnego. Dzięki temu świadomość odbiera
człowiekowi prawdziwą afirmację realnej osoby, gdyż odcina go od wewnętrznego
doświadczenia aktów osobowych. Można więc stwierdzić, że świadomość jest
zagrożeniem dla człowieka, a nie jego wybawieniem, skoro pozbawia go dostępu do
samego centrum realności, czyli do podmiotowości istnienia, jaką jest osoba.
Dlatego na koniec pojawia się wniosek, że na „aktywności” świadomościowej nie
da się zbudować ani moralności, ani religijności, gdyż powstaną wtedy jedynie
złudne surogaty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz