Rozum
teoretyczny poznaje prawdę. Poznaje prawdę bezwzględną, czyli samą w sobie.
Natomiast rozum praktyczny jest nastawiony na poznanie dobra. Rozum praktyczny
ma zdolność poznania dobra bezwzględnego, czyli dobra samego w sobie (wsobnego
– jak pisze Czachorowski). Ale takie poznanie nic by nie dało, gdyby nie wola.
Tylko wola ma zdolność postanowienia i potwierdzenia tego dobra. Znaczy to, że
wola potwierdza i afirmuje dobro. Możemy powiedzieć, że wola jakby łapie to
dobro albo ogarnia je. I dopiero wtedy zaczyna się działanie.
Wydaje się, że takie rozwiązanie dotyczy zarówno
określenia celu działania (bonum honestum jako cel) oraz już szczegółowego
wyboru środków (a więc dóbr użytecznych i przyjemnych – bonum utile et bonum
delectabile). Rozum praktyczny stwierdza, czym jest dobro, czyli co jest dobrem
zasadniczym i podstawowym. Jeśli wola podejmie to stwierdzenie, to wtedy
przyjmuje realne dobro jako miarę swojego działania. Wola potwierdza poznanie
rozumu już na gruncie realności. Po prostu zwraca się do faktycznego i realnego
dobra. Wówczas powstaje czyn dobra jako zasada i aktywność woli.
Etyka jest nauką normatywną. Jest więc wiedzą o normach
lub normie moralnej. Ale to nie znaczy, że etyka odkrywa jakieś ogólne normy
lub zasady etyczne. Bo gdzie miałyby istnieć takie ogólne normy? Jeżeli w
człowieku, to albo w jego naturze, albo w jego umyśle. W ludzkiej naturze
istnieje tylko to, co konkretne i jednostkowe. Tutaj nie ma ani ogólnych pojęć,
ani ogólnych praw. Natomiast ogólne pojęcia i twierdzenia mogą istnieć w
ludzkim umyśle, ale nie mogą być podstawą działania. Nie można działać w sposób
ogólny, to tylko wiedza może być ogólna. Ludzkie działania są konkretne i
szczegółowe, dlatego nie da się działać na podstawie ogólnej zasady czy normy.
A to znaczy, że każdy człowiek musi sam znaleźć dla siebie własną normę lub
zasadę. Może każdy z nas sam musi znaleźć swoją miłość?
Człowiek musi postanowić i wyznaczyć sobie swoją własną
konkretną zasadę postępowania. Taka zasada lub norma może mieć różną postać: -
„chcę czynić dobro”, albo „chcę kochać”, albo „zrobię tylko to, co jest dla
mnie korzystne”, albo „będę żył przyjemnościami”, albo „muszę się nachapać jak
najwięcej”. Normy ustalamy dla siebie sami albo przyjmujemy je z zewnątrz na
zasadzie autorytetu. Po prostu sam decyduję o swoim postępowaniu i jego
zasięgu. Sam decyduję o tym, czy będę szanował siebie jako osobę, czy też będę
używał siebie jak jakiejś rzeczy. Jeśli będę szanował siebie, to również będę
szanował innych ludzi. Jeśli zgodzę się na używanie siebie samego, to będę
również wykorzystywał wszystkich dookoła.
Szacunek dla innych ludzi nie powstaje z
niczego. Szacunek może dotyczyć jedynie dobrze pojętej osoby człowieka. Trzeba
zatem mieć szacunek dla samego siebie, aby dostrzec osobę jako bezwzględne dobro
także w kimś drugim.
Jeżeli więc etyka mówi nam o normach etycznych, to jest
to wyłącznie ogólna informacja. Każdy z nas musi przeżyć odkrycie własnej normy
i przyjąć ją dla siebie. Dlatego powiemy też, że każdy z nas ustala dla siebie
prawo moralne, czyli właśnie jakiś moralny nakaz, którym będzie się kierował w
swoim życiu. Ogólne stwierdzenia, czyli tak zwane ideały, niczego tutaj nie
załatwiają. Najczęściej zgadzamy się z ogólnymi stwierdzeniami, że „należy
czynić dobro” lub „trzeba szanować ludzi”. Ale takie ogólniki nie mogą stanowić
zasady moralnego działania. Taka zasada musi być wypracowana przez nas samych.
Musi być przez nas wypowiedziana i uznana, a na koniec wprowadzona w czyn.
Potrzebne jest moje własne postanowienie. Moja decyzja.
Czym jest postanowienie? Postanowić coś to znaczy
zdecydować. Coś postanawiam, czyli stanowię o sobie. Wojtyła w „Osobie i
czynie” mówi o samostanowieniu. Człowiek sam o sobie stanowi i decyduje. Moja
decyzja jest samostanowieniem. To by znaczyło, że człowiek sam decyduje, czy
jest (staje się) dobry, czy zły. Z kolei Woroniecki rozważa tę sytuację pod
postacią autodeterminizmu. Według niego człowieka nie dotyczy ani determinizm
(konieczność działania), ani indeterminizm (wolność działania), gdyż to on sam
decyduje o swoim działaniu. W średniowieczu (u św. Tomasza) funkcjonowała teza,
że człowiek jest panem swoich czynów. Człowiek panuje nad swoimi działaniami
dzięki rozumowi i woli.
Wydaje się, że ten moment decyzji, czyli samostanowienia,
polega na skrzyżowaniu i przenikaniu się działań rozumu i woli. To by znaczyło,
że prawda musi się spotkać z dobrem. Ale to nie może się dokonać ani tylko w
samym poznaniu, ani tylko w samym pożądaniu. Takie spotkanie prawdy i dobra
musi się dokonać właśnie w rzeczywistości. To znaczy, że dokonuje się już w
działaniu – w czynie. Działanie ogarnia bowiem rzeczywistość. Właśnie w
działaniu poznanie nakłada się na pożądanie i odwrotnie. Działanie jest więc
po-twierdzeniem i po-żądaniem, czyli jest już ostatecznym po-stanowieniem.
Potwierdzenie należy do rozumu, zaś pożądanie należy do woli, a z ich
połączenia rodzi się działanie moralne, które przynależy do osoby. Dlatego
działania moralne są podmiotowane przez osobę (jako akt istnienia), a nie przez
naturę (jako możność istotową).
To od osoby rozum otrzymuje prawdę jako swoją miarę i
zasadę. Od osoby również wola przyjmuje dobro jako swoją miarę i zasadę. Według
tej otrzymanej miary rozum potwierdza prawdziwość tego, co realne, a wola
według otrzymanej miary pożąda realnego dobra. W momencie decyzji o działaniu
następuje więc potwierdzenie prawdy i pożądanie dobra, które się łączą i
nakładają na siebie jak w celowniku optycznym. Ale samo działanie (czyn
moralny) zdaje się odpalać (sprawiać) osoba. Wojtyła przywołuje formułę: operari
sequitur esse. Jako działanie czyn moralny jest aktem, zaś akt nie może
pochodzić z możności, czyli z władzy. Działanie jako aktywność (akt) musi
pochodzić od aktu, to znaczy, że musi pochodzić z aktu istnienia (esse).
A więc obie władze duchowe muszą zdobyć i osiągnąć
właściwą miarę i zasadę działania. Jak to się dzieje? Wydaje się, że do tego
konieczna jest aktywność osoby, czyli akty osobowej prawdy i osobowego dobra.
Potrzeba nam zatem kontemplacji oraz głosu sumienia (właściwie wezwania
prasumienia). Kontemplacja dostarcza nam i zaszczepia osobową prawdę. Rozum
otrzymuje tę prawdę dzięki kontemplacji. Z kolei akt sumienia (prasumienia)
przynosi woli osobowe dobro. Wola poruszona przez osobowe dobro zaczyna podążać
do tego rodzaju dobra i nie może się zadowolić czymś przyjemnym lub
pożytecznym. Pobudzona w ten sposób wola podejmuje działanie moralne, czyli
czynienie dobra.
Może postanowienie jest sformułowaniem
nakazu moralnego – czyli prawa moralnego – jako normy, którą człowiek będzie
się kierował. A więc postanowienie byłoby ustanowieniem dla samego siebie normy
moralnej, czyli nakazu prawa moralnego. W ten sposób postanowienie określałoby
najważniejszy moment życia moralnego. Byłoby to określenie i potwierdzenie
dobra moralnego, którym zamierzam się kierować.
W postanowieniu dokonujemy afirmacji dobra. Człowiek
potrzebuje afirmacji osobowego dobra. Tylko wtedy jest zdolny pokochać samego
siebie, a co za tym idzie, pokochać także bliźniego (jak siebie samego), czyli
pokochać drugiego człowieka. Jeśli natomiast pokochamy przyjemność, to taka
afirmacja będzie wywoływać pragnienie przyjemności i człowiek będzie chciał żyć
samymi przyjemnościami. Tym samym nie będzie zdolny pokochać drugiej osoby.
Postanowienie powstaje więc na bazie potwierdzenia osobowej
prawdy i pożądania osobowego dobra. Łącząc te dwie rzeczy dokonujemy
ustanowienia własnego prawa moralnego. Postanowienie jest więc ustanowieniem
prawa. W postanowieniu potrzebne jest potwierdzenie rozumu dla osobowej prawdy
oraz pożądanie przez wolę osobowego dobra. Tylko potwierdzenie (rozumu) i
pożądanie (woli) mogą w połączeniu doprowadzić do postanowienia (decyzji) o
działaniu. Jeżeli zabraknie takiego postanowienia, to znaczy, że działamy w
oparciu o bieżący pogląd (tymczasowe zdanie) albo w oparciu o doznanie
przyjemności (także chwilowe).
Rozumna decyzja wynika z pełnej współpracy rozumu i woli.
Wynika więc z solidnego namysłu nad prawdą oraz z mocnego pragnienia dobra.
Rozum musi potwierdzić prawdę a wola musi zapragnąć (pożądać) dobra. Ale to
powinno być potwierdzenie osobowej prawdy oraz pożądanie osobowego dobra, jako
wartości bezwzględnych. Dlatego musimy się zdecydować na prawdę i dobro, a nie
na użyteczność i przyjemność. Powinniśmy bowiem działać ze względu na prawdę i dobro. Powinniśmy żyć ze względu na
prawdę i dobro. I tego właśnie musi dotyczyć nasze postanowienie. Tego dotyczy
najważniejsze postanowienie w naszym życiu, czyli decyzja o małżeństwie albo
decyzja o życiu konsekrowanym (wybór drogi świętości).
Dlatego norma etyczna jest dla człowieka czymś
najbardziej osobistym. Jest to decyzja o mojej osobie. Jest to zatem decyzja
mojej osoby. Moja własna decyzja. Jednocześnie musi to być decyzja mądra, czyli
rozumna i dobrowolna. To powinna być decyzja zakorzeniona w samej godności osobowej.
Decyzja, która ma wypływać z tej godności i jednocześnie zmierzać do osobowej
godności. Będzie to zarazem decyzja uznania siebie jako osoby. Przyznanie, albo
raczej przykazanie, że jestem osobą i chcę żyć jako osoba. Takie postanowienie
dotyczy więc mojej własnej osoby, bo to ja sam albo ktoś inny jako osoba
obdarzona godnością ma być normą moralną. Przede wszystkim ja sam powinienem
stać się normą personalistyczną, abym zdołał odkryć tę normę również w drugim
człowieku. Dopiero wówczas mogę stwierdzić, że osoba jest dobrem bezwzględnym,
które należy obdarzyć miłością.
Faktyczną
normą moralną jest dla człowieka wyznanie: „Kocham Cię”. W tym wyznaniu jest
bowiem wszystko zawarte. Jest w nim zawarte potwierdzenie drugiej osoby. Jest
także zawarte bezwzględne pragnienie (pożądanie) w postaci afirmującej miłości.
Wyznanie „Kocham Cię” staje się dla człowieka po prostu normą etyczną i
personalistyczną. Ponieważ w tym krótkim wyznaniu jest obecna pełna akceptacja
normy personalistycznej Wojtyły. „Kocham Cię” to znaczy „uznaję Cię za osobę
godną miłości” – mojej miłości. Ofiarowuję Ci moją miłość. Daję Ci miłość jako
bezinteresowny dar z samego siebie. Po prostu daję Ci siebie.
Dlatego wyznanie „Kocham Cię” stanowi potwierdzenie
fundamentalnej prawdy o człowieku – tej prawdy, że człowiek jest osobą godną
miłości. Stanowi ono również pożądanie samego osobowego dobra. „Kocham Cię” to
znaczy „pragnę twojej osoby”. Pragnę Cię w całej twojej osobowej realności.
Afirmuję Cię ze względu na osobę. A to znaczy, że akceptuję twoją niedoskonałą
naturę właśnie ze względu na doskonałość osoby. Chcę ogarnąć całą twoją osobę i
żadne niedoskonałości twojej natury mi w tym nie przeszkodzą, bo kocham samą
twoją osobę. Pragnę bliskości i łączności z twoją osobą. Po prostu chcę być z
Tobą, a nie tylko z twoją cielesnością lub duchowością.
„Kocham Cię” to powinno być życiowe postanowienie. To nie
może być chwilowe uczucie albo chwilowe pragnienie. To musi być moja osobista
decyzja. Powiemy, że to powinna być decyzja rozważna i dobrowolna. Ale przede
wszystkim to musi być decyzja osobowa, a nie tylko decyzja rozumu i woli. To ma
być decyzja prawdziwa i dobra, czyli decyzja oparta na prawdzie i dobru. A więc
to powinien być akt osobowy. Akt osobowej prawdy i osobowego dobra. To powinien
być akt egzystencjalny – czyli akt naszej egzystencji, która jako podmiotowość
osobowa otwiera się na drugą osobę (por. Otwórzcie drzwi Chrystusowi)
oraz przyjmuje tę osobę (por. Bierzcie i jedzcie z tego wszyscy). Chyba
nie przypadkowo mówimy w języku polskim o wyznaniu miłości tak jak o wyznaniu
wiary.
„Kocham Cię” mówimy wobec osoby. Jest to słowo mojej
osoby, które wypowiadam wobec drugiej osoby. Jest to przesłanie otwarcia się na
osobę. „Kocham Cię” to znaczy otwieram się dla Ciebie, jestem dla Ciebie. To
znaczy również, że chcę być z Tobą, pragnę Ciebie – twojej osoby. „Kocham Cię”
– jest wołaniem mojej osoby. Osoba otwiera się i zaprasza. Zapraszam Cię do
siebie. „Kocham Cię” – to jest zaproszenie, ale także prośba i błaganie.
(„Człowiek szukający człowieka. Żebrak.” – z wiersza ks. J. Pasierba) Zapraszam
Cię, czyli zapraszam twoją osobę. Dlatego mam odwagę wołać do Ciebie. Mam
odwagę wyznać Ci, że Cię kocham, gdyż to moja osoba wzywa i błaga twoją osobę.
Osoba otwiera się tylko dla drugiej osoby. Osoba wyznaje
miłość drugiej osobie. Wówczas nawiązuje się ów fundamentalny dialog, o którym
mówił Buber. To osoba wyznaje miłość – „Kocham Cię”. W tym momencie pojawia się
fundamentalne słowo. Słowo miłości. Właśnie jako wyznanie miłości. Odpowiedzią
może być tylko słowo prawdy – czyli wyznanie wiary – „Wierzę Ci” lub „Wierzę w
Ciebie”.
Bóg ofiarował nam miłość. Bóg obdarzył nas relacjami
osobowymi. Człowiek odpowiada na to wiarą. Odpowiada wyznaniem wiary (credo).
„Wierzę w Ciebie Boże Żywy, ... Twe Słowo mylić nie może” lub „Wierzę w Boga
Ojca Wszechmogącego...” Mamy więc dialog miłości i wiary. To jest dialog
osobowy, gdyż to osoba przesyła słowo miłości i słowo wiary. Dopełnieniem
będzie także słowo nadziei.
„Kocham Cię” to jest wyznanie osobowe. To jest osobowe
credo (amo et credo). To osobowe
wyznanie staje się dla człowieka normą etyczną, czyli przykazaniem
dotyczącym osoby. Jest to zarazem
wyznanie wiary w osobę ludzką lub boską. Wyznanie, że człowiek jest osobą oraz
że osoba jest godna miłości. Osoba chce pokochać drugą osobę. Osoba potrzebuje
drugiej osoby. Osoba żyje dla osoby. Żyje miłością i dla miłości. Osoba
potrzebuje kontaktu osobowego. Osoba potrzebuje miłości.
Ale zdarza się, że osoba natrafia na ograniczony kontakt.
Osoba pragnie spotkania z drugą osobą, a natrafia jedynie na działania
naturalne (działania natury). Ma to miejsce wtedy, gdy pokochamy osobę, która
nie zna relacji osobowych i działa wyłącznie na poziomie natury (władz
naturalnych). Co możemy wówczas zrobić? Musimy wierzyć, że każdą osobę stać na
życie osobowe. Musimy uwierzyć, że nasze relacje otworzą tę osobę. Musimy
pokazać jej, czym jest osobowe życie. Wreszcie musimy się modlić o wsparcie
Pana Boga, bo to Bóg jest w stanie ożywić każdą osobę.
Ale czasami człowiek zupełnie traci wiarę w samego
siebie. Zatraca swoją godność, traci cześć i szacunek. Może stracić nawet dobre
imię. Po prostu czasami człowiek „zdradza” swoja osobę. Tak jakby ją porzucił i
zniszczył. Ale tak naprawdę osoba jest niezniszczalna, choćby człowiek zupełnie
odciął się od swojej osobowej podmiotowości. I wtedy władzę nad człowiekiem
przejmuje świadomość – podmiot myślący (cogito). Jeśli przestaje w nas działać
osoba, to jest to widomy znak, że ulegliśmy pokuszeniu i hodujemy w sobie
demona. Taki demon może mieć najróżniejszą postać. Ale zawsze jest to związane
z uzależnieniem od czegoś.
Naprawdę
wolne jest tylko działanie osoby – osobowa aktywność. Działania natury są
zawsze uwarunkowane czymś zewnętrznym. Zawsze są związane z wyborem różnych możliwości.
Dlatego nie są to działania w pełni niezależne, czyli wolne. Tylko osoba działa
całkowicie niezależnie i samorządnie. Według Wojtyły osobie przysługuje
samostanowienie o sobie. Osoba działa sama z siebie. Takie są właśnie akty
kontemplacji, sumienia i upodobania. Ponadto akty osoby odnoszą się do tego, co
osobowe. Kontemplacja dotyczy osobowej prawdy. Sumienie objawia osobowe dobro,
zaś upodobanie ukazuje osobowe piękno. Osobowe akty wskazują zawsze na drugą
osobę – pokazują jej godność i wartość. A to znaczy, że tylko osoba może się
kontaktować z inną osobą. Osoby nawiązują wówczas relacje osobowe. W ten sposób
udostępniają się sobie. Kontaktują się i oddziałują na siebie. Osoby kontaktują
się ze sobą dzięki relacjom wiary,
nadziei i miłości, jak pokazał to Gogacz.
Młody człowiek powinien się przygotować do swojej
życiowej decyzji. Do tej decyzji, gdy będzie mógł powiedzieć spotkanej osobie:
„Kocham Cię”. Na czym ma polegać takie przygotowanie?
Takiego przygotowania nie da nam żadna wiedza naukowa.
Nauka przekazuje nam ogólne informacje o człowieku i jego postępowaniu. Nawet
filozofia i teologia nie nauczą nas kochać. Miłości uczymy się bowiem od
kochających osób. Miłości musimy doświadczyć bezpośrednio. Ona powinna nas
dotknąć. Musi nas dotknąć miłość kochającej osoby, jej troska i
odpowiedzialność, jej szacunek i zainteresowanie. Spotykając miłość
doświadczamy osobowego działania – całkowicie bezinteresownego działania. Taka
właśnie jest osobowa miłość. Ona ożywia ludzką osobę. Odkrywa przed nami osobę
– cudzą i własną. Osoby doświadczamy bowiem poprzez osobowe działanie. Dlatego
osoba ujawnia się w swoich działaniach – w kontemplacji, w sumieniu i w
upodobaniu. Te działania owocują w naszych władzach duchowych uzdolnieniem do
wiary, nadziei i miłości.
Ale podstawą całego tego procesu są relacje osobowe.
Relacje osobowe nawiązane pomiędzy osobami tworzą wspólnotę osobową. One
urzeczywistniają wspólnotę życia i miłości, czyli rodzinę. Osoba rodzi się ze
wspólnoty osób. Osoba rodzi się w rodzinie. To sam Bóg dopełnia wspólnotę
małżonków, dlatego w rodzinie może narodzić się osoba ludzka. Żyjąc i
wzrastając w rodzinie osoba dziecka doświadcza relacji osobowych, co pozwala
ujawnić się jej aktywności. Osoba ludzka uaktywnia się dzięki relacjom osobowym.
To pod wpływem relacji zaczynają działać nasze własności osobowe – prawda,
dobro i piękno. Pobudzone do aktywności własności transcendentalne sprawiają
akty kontemplacji, sumienia i upodobania. Akty te przyczynują we władzach
duchowych zasady moralnego działania. Tak w rozumie powstaje słowo prawdy (logos),
w woli pojawia się czyn dobra (eros), zaś w uczuciowości odnajdujemy
przeżycie piękna (czyli pathos). Dzięki połączeniu tych trzech zasad (logos
+ eros + pathos) powstaje moralne działanie (= ethos). Ethos
jako moralność stanowi zjednoczenie poszczególnych zasad. Takie zjednoczenie
dokonuje się w rzeczywistym działaniu: – w darze miłości lub w służbie
człowiekowi.
Dla każdego człowieka zjednoczenie moralne dokonuje się w
wyznaniu miłości „Kocham Cię”. Mówiliśmy już, że wyznanie „Kocham Cię” stanowi
dla każdego osobistą normę personalistyczną. Norma personalistyczna obejmuje
właśnie wszystkie trzy zasady osobowego działania. Ona łączy je i scala w
moralne działanie (w ethos). Dopiero połączenie w całość tych zasad
staje się podstawą moralności i daje nam siłę do wyznania miłości drugiej
osobie. Wyznanie miłości jest na wskroś wyznaniem moralnym. Wyznanie „Kocham
Cię” objawia więc całą siłę i potęgę moralności jako osobowego działania.
Jednocześnie staje się ono początkiem moralnego życia człowieka. Jeśli
wyznajemy komuś miłość (piękną, prawdziwą i dobrą), to znaczy, że chcemy
postępować wobec niego moralnie. To znaczy, że jesteśmy gotowi na
bezinteresowność, że pragniemy całkowicie oddać się tej osobie, że jesteśmy
zdolni do maksymalnego poświęcenia się dla tej osoby. Takie przeżycie
moralności pozwoli nam podjąć akt najpełniej osobowy – zrodzenie nowej osoby.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz