9 maja 2014

53.Osobowa podmiotowość człowieka



Ludzka podmiotowość działa w sposób ograniczony. Rozum ma możliwość dialektycznego myślenia (na tak lub na nie), zaś wola jest poddana ciągłym wyborom. Dlatego ludzka decyzja (czyli wolna decyzja – liberum arbitrium) jest wolnym rozstrzygnięciem danej sprawy. Rozstrzygnięcie powinno się dokonywać według jakiegoś kryterium. Tym kryterium miałaby być prawda, czyli zgodność z rzeczywistością. To znaczy, że kryterium rozstrzygania staje się realistyczne myślenie (realistyczne poznanie). To dotyczy otaczającego nas świata. Ale co zrobić w przypadku samego człowieka? Czy wobec nas samych możemy w ogóle mówić o realistycznym poznaniu? Przecież kiedy zaglądamy wewnątrz siebie, to odwołujemy się do refleksji, która jest jedynie myśleniem o naszym myśleniu albo poznaniem naszego poznania. Dlatego tu już nie ma mowy o realistycznym poznaniu, bo chodzi o poznanie poznania albo poznanie myślenia. Stąd tak trudno jest zgłębić prawdę o nas samych, czyli prawdę o człowieku. Strasznie trudno jest dotrzeć do realności człowieka (nawet do realności siebie samego).



Również wolność wyboru nie może być dowolnością. Wybór musi polegać na znalezieniu czegoś odpowiedniego. Wybór powinien być odpowiedni. Powinien być odpowiedniością, czyli odpowiedzialnością. Tylko odpowiedzialność może stanowić wypełnienie wyboru. Podobnie jak poprzednio rozstrzygnięcie, wybór musi mieć zasadę (kryterium). Taką zasadą wyboru jest cel (czyli kres działania). Odpowiedzialność polega na kierowaniu się odpowiednim kryterium, czyli celem. Jednak cel musi być czymś realnym, a nie tylko poznanym, (cel nie może być jedynie wiedzą lub pojęciem), bo działanie zmierza do tego, co realne. Zamierzenia i intencje są tylko poznaniem, ale w wyborze chcenie musi dotyczyć już czegoś realnego, bo działania dokonują się i przebiegają w rzeczywistości, a nie tylko w myśleniu (w sferze poznawczej). Zasadą wyboru musi być realny cel, musi nią być coś realnego chcianego jako cel. Tym czymś może być wyłącznie realne dobro. W dużym skrócie mówimy, że celem działania powinien być sam człowiek. Człowiek ma być celem działania, a nie środkiem. Oczywiście chodzi o realnego człowieka (czyli bliźniego), a nie o jakieś pojęcie (np. ludzkości). Pokochać możemy tylko konkretnego realnego człowieka. Miłość do ludzkości jest intelektualnym zboczeniem.



Ostatecznie więc widać, że ludzka decyzja, a zwłaszcza decyzja moralna, która dotyczy samego człowieka (mnie lub kogoś drugiego – bliźniego), potrzebuje koniecznie wyraźnych kryteriów i zasad zarówno w zakresie poznania, jak i w zakresie chcenia. Ale nadal pozostaje otwartą kwestią, jak zdobyć i osiągnąć prawdę o człowieku (prawdę osobową) oraz dobro człowieka (dobro osobowe). O prawdzie i dobru człowieka nie poinformuje nas ani doświadczenie zmysłowe, ani doświadczenie umysłowe (refleksja), ani przeżycia naszej świadomości. Do kontaktu z ludzką (osobową) prawdą i dobrem potrzebne jest szczególne doświadczenie. W filozofii dialogu mamy szczególny rodzaj poznania – jest nim mowa. W filozofii klasycznej (np. u Gogacza) występuje określenie mowy serca. Jest to szczególny rodzaj doświadczenia wewnętrznego. Jest to doświadczenie, które dokonuje się poza świadomością, dlatego nazywane jest poznaniem nieuświadomionym lub niewyraźnym (w opozycji do Kartezjańskiego poznania jasnego i wyraźnego). W przypadku mowy serca mamy jakby dwie drogi, którymi przebiega kontakt. Realna prawda oddziałuje na nasz rozum (intelekt), zaś realne dobro oddziałuje na naszą wolę. Oddziaływanie prawdy nazywamy kontemplacją, zaś oddziaływanie dobra nazywamy sumieniem. Kontemplacja wywołuje w rozumie (intelekcie) akceptację prawdy (bezwzględne uznanie). Natomiast sumienie wywołuje w woli afirmację dobra (bezwzględne chcenie). Dopiero wówczas mamy bezpośredni kontakt, czyli spotkanie z prawdą i dobrem w człowieku.



Można powiedzieć, że wreszcie wyjaśnia się sprawa podmiotu osobowego człowieka. Człowiek żyje i działa w przyrodzie. Człowiek żyje i działa na zasadzie natury (czyli swojego człowieczeństwa). Człowiek rodzi się, żyje i działa jako podmiotowość natury. Mówimy o nim wtedy jako o bycie cielesno-duchowym. Cielesność łączy człowieka ze światem przyrody (natury). Duchowość wynosi go ponad przyrodę. Duchowość w postaci rozumności pozwala człowiekowi na tworzenie własnego świata kultury. Człowiek wymyśla nowe zastosowania bytów naturalnych, używa ich do własnych, często duchowych, celów. W ten sposób dodaje do natury (przyrody) nową wartość – wartość kulturową. Jednocześnie ta duchowa sfera zmusza człowieka do poszukiwania jakiegoś uzasadnienia. Duchowość nie może wyrastać z samej przyrody (albo z ewolucji przyrodniczej). Duchowość musi mieć swoje źródło w czymś spoza przyrody – w jakiejś Transcendencji. Takie odniesienie do Transcendencji stanowi podstawę wszystkich religii naturalnych. Religie naturalne posługują się ogólnym pojęciem Bóstwa, chociaż często upostaciowanym w konkretną rzecz lub w postać ludzką (albo w Ducha).



Wszystko się zmienia, kiedy Boska Transcendencja podejmuje interwencję w dzieje człowieka. Najpierw mamy objawienie Słowa Bożego w Piśmie Świętym (Słowo Objawione). A wreszcie również objawienie Słowa Wcielonego w Chrystusie. W ten sposób rozpoczęła się historia zbawienia, czyli duchowego odnowienia człowieka. Człowiek uzyskał zupełnie nowe możliwości. Od tej pory Bóg-Człowiek nawiązuje osobowe relacje z każdym człowiekiem, który w Niego uwierzył. Ta sytuacja radykalnie zmienia ludzkie życie, zmienia ludzką egzystencję, odnawia zdolności i strukturę ludzkiego bytu. Pojawia się osobowa podmiotowość.



Osobowa podmiotowość człowieka ujawnia się wyłącznie pod wpływem oddziaływania Boga. Boskie oddziaływanie uaktywnia nasze istnienie. Aktywność istnienia wyraża się (ujawnia się) w realnej własności prawdy i w realnej własności dobra. Osobowe istnienie pobudzone wpływem Bożej łaski wzmaga swoją aktywność, która znajduje ujście na zewnątrz do sfery istotowej. Istnienie zaczyna wy-rażać się i wy-darzać na zewnątrz. Istnienie człowieka wyraża się lub wypowiada poprzez prawdę i dobro. Osobowe istnienie wyraża się, przemawia jako prawda i dobro. Prawda i dobro, które stanowią przejawy istnienia, docierają do naszych władz i zdolności rozumnych. Prawda dociera do rozumu (intelektu) dzięki kontemplacji. Natomiast dobro dociera do woli poprzez sumienie. Dopiero pojawienie się prawdy i dobra w tych władzach aktywizuje ich własne działania, umożliwiając im zupełnie nowy zakres działania. To dzięki kontemplacji rozum przyjmuje realną prawdę i tym samym zdobywa miarę dla swojego poznania i myślenia. To chroni go przed całkowitą dowolnością myślenia. Natomiast dzięki sumieniu wola pragnie dobra (chce dobra) i w ten sposób zdobywa własną miarę dla wszystkich konkretnych wyborów i decyzji. To z kolei chroni wolę przed całkowitym uzależnieniem od propozycji poznawczych. To pragnienie i chcenie dobra wskazuje woli kierunek i cel działania. Toteż wola może podporządkować swoje akty wyboru  i decyzji samemu realnemu dobru. Aby człowiek słusznie i poprawnie działał, wola musi się kierować realnym dobrem, a rozum musi przyjąć realną prawdę. Dopiero wówczas zdobywamy odpowiednie zasady osobowego i moralnego działania. Z chcenia dobra i z przyjęcia (uznania) prawdy rodzi się mądrość, która powie nam, co jest słuszne i prawe.



To mądrość zna realną prawdę i dąży do realnego dobra. Tylko mądrość jest w stanie uzgodnić prawdę z dobrem. Dzięki zestawieniu i połączeniu realnej prawdy z realnym dobrem mądrość potrafi zidentyfikować osobową sferę człowieka. Potrafi zidentyfikować osobową podmiotowość. Osobowy podmiot ujawnia się właśnie poprzez prawdę i dobro. Ale to prawda i dobro muszą wywrzeć bezpośredni wpływ na nasze władze, żebyśmy mogli przyjąć i uznać prawdę oraz chcieć dobra. Dzieje się to poprzez szczególny rodzaj aktywności – dzięki kontemplacji i sumieniu. Są to wyjątkowe akty, albo jakaś inna forma przekazu – nazywana właśnie mową (mową serca). Jest to właściwie bezpośrednie doświadczenie, które jest wywołane samym oddziaływaniem, albo raczej mocą prawdy i dobra. To siła i moc realnej prawdy i realnego dobra wywołuje kontemplację i głos sumienia. Moc realnej prawdy wywołuje w naszym rozumie kontemplację jako przyjęcie i uznanie tej prawdy. Natomiast moc dobra woła w głosie sumienia i wywołuje w woli chcenie dobra. Dopiero wtedy odkrywamy naszą osobę, czyli osobową podmiotowość, która przemawia do nas poprzez prawdę i dobro. Odkrywamy, że podmiotowość osoby stanowi sam akt istnienia ujawniający swoją sprawczą moc poprzez własności prawdy i dobra (pewnie też piękna).



Osobowa podmiotowość jest źródłem moralności człowieka. Bez dotarcia do niej człowieka nie byłoby stać na trwałe działanie moralne. Aby moralność była utrwalona i ustabilizowana, musi być oparta na prawdzie i dobru, na godności osoby, na kontemplacji i sumieniu, na mądrości i pozostałych cnotach. Ale człowiekowi nie wystarczy sama wiedza o tym wszystkim. Człowiek musi najpierw poczuć własną godność. Musi doświadczyć bezpośrednio osobowego dobra i osobowej prawdy. Musi przeżyć akt kontemplacji (otwarcie się na prawdę) oraz akt sumienia (wezwanie dobra). Człowiek musi najpierw przyjąć prawdę i zapragnąć dobra. Gdy się to już dokona, to świadczy o uaktywnieniu się osobowego podmiotu. Na tym polega właśnie osobowe fieri – stawanie się osoby w człowieku. Osoba staje się na mocy (dzięki mocy) prawdy i dobra. Moja osobowa prawda i moje osobowe dobro uaktywniają się pod wpływem relacji, jakie z człowiekiem (czyli ze mną) nawiązuje Bóg (Chrystus). To Chrystus uratował i ochronił naszą prawdę i dobro. Na nowo wydobył je z człowieka. Chrystus odnowił osobę człowieka, odnowił i uaktywnił osobową podmiotowość. Przywrócił jej moc prawdy  i dobra. I to właśnie Chrystus ofiarowuje każdemu człowiekowi (wierzącemu) w pozostawionych sakramentach. To dzięki sakramentom (Chrztu i Eucharystii) Chrystus odnawia w nas moc osobowej prawdy i osobowego dobra. Chrystus napełnia łaską istnienie człowieka i rozlewa w nim moc osobowej prawdy i osobowego dobra. Pod wpływem łaski moc naszej prawdy i dobra wzmaga się, i uaktywnia się w człowieku. Dlatego możemy powiedzieć, że Chrystus jako Bóg przemawia do nas i działa na nas od wewnątrz. Wcielone Słowo przemawia do nas poprzez osobową prawdę i osobowe dobro. Przemawia do nas w kontemplacji i sumieniu. Dlatego mówimy o Bożym głosie sumienia i o kontemplacji Bożej prawdy.



Pod wpływem kontaktu z Bogiem w człowieku wydarza się coś ważnego – coś najważniejszego. To osoba wydarza się w człowieku pod wpływem kontaktu z Bogiem. Osoba jest najważniejszym wydarzeniem w naturalnym życiu człowieka. Osoba jest wydarzeniem nadprzyrodzonym. Osoba jest tym, co staje się na mocy łaski. Nasza osoba staje się i rozwija dzięki oddziaływaniu Osoby Boskiej (dzięki Chrystusowi). To Bóg ożywia w nas osobę, czyli osobową podmiotowość. Nie ma w człowieku osoby bez kontaktu z Bogiem. Tylko Bóg posiada odpowiednią moc do sprawienia i narodzin osoby, do jej powstania (up-standing). Osoba rodzi się w spotkaniu z Bogiem. Tylko sam Bóg może się połączyć z istnieniem człowieka. Bóg może na nowo uaktywnić nasze istnienie. Może odnowić sprawczą moc istnienia. Pod wpływem spotkania z Boskim Istnieniem nasze istnienie osiąga moc sprawczą i wydarza się lub wyraża się na nowo w istocie człowieka (w jego rozumności). Ta aktywność istnienia przybiera postać kontemplacji i sumienia. Istnienia działa bowiem poprzez własności prawdy i dobra. W ten sposób samo istnienie staje się podmiotem osobowego działania. Początkiem osobowego działania w człowieku jest kontemplacja i sumienie. Te akty lub doznania (doświadczenia) stanowią również początek moralności (moralnego działania). Jest to jednak etap nieuświadomiony naszego doświadczenia, czyli coś, co dzieje się poza naszym myśleniem. Jest to doświadczenie mowy serca. Jest to odbieranie samej aktywności istnienia. Jest to bezpośrednie oddziaływanie prawdy i dobra na nasze władze. Przyjęcie tego oddziaływania stanowi podstawę dla rozumu  i woli w dalszym postępowaniu moralnym. Bez przyjęcia prawdy i pragnienia dobra nie będzie w człowieku żadnej moralności, co najwyżej podporządkowanie się zewnętrznym nakazom prawa.



Człowiek dojrzewa do samodzielnego życia. Dojrzewa do poszukiwania prawdy i pragnienia dobra. Dojrzewa do prawości, uczciwości i odpowiedzialności. Człowiek dojrzewa do moralności. Można powiedzieć, że człowiek dorasta do spełnienia samego siebie. To spełnienie siebie jest jakimś wypełnieniem własnych możliwości, jest osiągnięciem pełni, czyli doskonałości. Tą doskonałością może być mądrość albo świętość. Tą doskonałością powinno być osobowe spełnienie. Czym może być osobowe spełnienie? – Wiedzą? Chyba nie. Sukcesem? Na pewno nie. Bogactwem? Też nie. Talentem? Raczej nie. Rozwojem? Tak, ale czego?



Osobowe spełnienie musi być rozwojem. Ale rozwój osobowy przybiera dziwną postać. Okazuje się, że wyraża się on w darze z siebie. Osobowe spełnienie powinno być darem. Powinien to być dar dla kogoś. Albo dar dla Boga, albo dar dla bliźniego. Osobowe spełnienie się w moralności powinno być służbą człowiekowi (bliźniemu), albo służbą Bogu. Jak pięknie jest służyć komuś swoją osobą. Być dla kogoś, żyć dla kogoś. Być potrzebnym. Takie spełnienie możemy realizować tylko poprzez życie moralne (poprzez moralne czyny). Moralność jest bowiem skupiona na osobowym dobru człowieka. Wówczas celem naszego działania staje się osobowe dobro zawarte w drugim człowieku (w bliźnim). Jak osiągnąć to dobro? Jak pobudzić to dobro do ujawnienia się? Jak dotrzeć do osobowego dobra w drugim człowieku?



Aby zrealizować ten cel, musimy podjąć i nawiązać relacje osobowe. Jak nawiązać relacje osobowe? Musimy poczuć swoje osobowe dobro i ukazać je drugiemu człowiekowi w swoim czynie moralnym. Można powiedzieć, że powinniśmy odkryć osobowe dobro (dzięki Bogu) i uznać je za cel naszego działania. Musimy doznać osobowej godności i uznać ją za realny cel działania. Tego może dokonać tylko mądrość. To mądrość zestawiając prawdę z dobrem (i pięknem) odkrywa godność człowieka jako osoby. Jedynie mądrość jest w stanie zidentyfikować i rozpoznać godność osobową i przyjąć ją jako cel, czyli uznać za kryterium i zasadę naszego moralnego działania (za kryterium wybory i decyzji). Bez tego rozpoznania mądrości człowiek pozostaje ślepy na realne dobro. Kieruje się wtedy różnymi pojęciami dobra, czyli różnymi wartościami. Wartości są jedynie myśleniem o dobru i o czymś dobrym. Kierując się wartościami pozostajemy w sferze myślenia o dobru (w sferze intencji). Wówczas samo działanie ma tendencję do stawania się poznaniem lub myśleniem. Tak powstają przeróżne ideologie stanowiące jedynie teorie pozornego działania (czyli teorie myślenia o działaniu). Myślimy wtedy o czymś i nawet tego pragniemy, ale w działaniu wychodzi zupełnie coś innego. Tak było na przykład z budową komunizmu. Przed tymi błędami i wypaczeniami broni nas mądrość.



Mądrość rodzi się z kontemplacji i sumienia, czyli z doświadczenia prawdy i dobra. Dopiero na podstawie aktów kontemplacji i sumienia w rozumie praktycznym rodzi się mądrość jako rozpoznanie godności człowieka, czyli szczególnej rangi osobowego istnienia. Godność stanowi osobowy charakter ludzkiego istnienia. Mądrość odczytuje tę rangę istnienia poprzez doświadczenie prawdy i dobra. Ta szczególna ranga istnienia znajduje wyraz w aktywności (w oddziaływaniu na nasze władze) osobowej prawdy i osobowego dobra. Skoro mądrość powstaje na gruncie kontemplacji i sumienia, to łącząc zawarte w nich doświadczenie prawdy i dobra ma możność odkrycia charakteru istnienia jako samej godności człowieka. Rozpoznając charakter i rangę osobowego istnienia człowieka mądrość pojmuje ją od razu jako godność osobową człowieka – każdego człowieka. Dopiero wtedy ta osobowa godność może stać się celem działania, czyli zostać uznana i przyjęta za cel naszego działania. Człowiek dąży do osiągnięcia godności. Dąży do spełnienia godności własnej oraz do spełnienia godności drugiego człowieka (bliźniego). Człowiek realizuje godność własną poprzez spotkanie i afirmację godności drugiego człowieka. W ten sposób nasze działania zostają podporządkowane osobowej godności w nas samych oraz w innych ludziach. Powstaje pytanie, jak działanie ma służyć godności?



Odpowiedź jest powszechnie znana. To człowiek powinien być celem naszego działania. To znaczy, że sam człowiek powinien być chciany i afirmowany dla niego samego. Jak uczył nas papież Jan Paweł II, tak właśnie traktuje człowieka sam Bóg. Człowiek jest jedynym stworzeniem na świecie, którego Bóg zapragnął dla niego samego. (zob. KDK 24) Tak samo powinniśmy się odnosić do siebie nawzajem. Powinniśmy afirmować człowieka dla niego samego, czyli dla jego godności. A to już znaczy, że zawsze powinniśmy miłować człowieka (bliźniego). Człowiek jest godny miłości – na tym polega godność człowieka. Człowiek naprawdę jest godny miłości.



Aby więc w pełni i naprawdę pokochać człowieka, musimy odbyć całą przedstawioną wędrówkę (drogę) moralną. Od nawrócenia i spotkania z Bogiem, poprzez kontemplację i sumienie (wezwanie sumienia), aż do mądrości i dalej do uznania człowieka za cel naszego działania, a wreszcie na koniec do zwrócenia się do niego w całkowitej akceptacji i afirmacji, co stanowi już pełnię miłości. Dlatego tradycja chrześcijańska już od początku uważała, że miłość jest spełnieniem moralności człowieka, że jest wypełnieniem moralnego życia człowieka.



Ludzka moralność spełnia się zatem w miłości – w miłości do Boga oraz w miłości do człowieka (do bliźniego). Trzeba najpierw afirmować siebie, swoją godność, aby móc naprawdę pokochać osobę bliźniego. Ale aby umieć pokochać siebie i bliźniego, trzeba najpierw zaakceptować i zaafirmować osobę Boga, który jest dawcą wszelkiej osobowej miłości. Bóg jest Miłością i to On staje się źródłem wszelkiej miłości. Obdarza nas miłością prawdziwie osobową (bezinteresowną). Inaczej pragniemy tylko różnych przyjemności, doznań i korzyści.



Miłość, jaką obdarza nas Bóg, rodzi się w podmiotowości istnienia. Jest to miłość osobowa, bo wyrasta z samej podmiotowości osoby. Miłość osobowa pochodzi od Boga i ma już charakter nadprzyrodzony (to jest caritas). Miłość przyrodzona (amor) jest tylko pożądaniem czegoś. Jest pożądaniem dobra dla mnie, czyli czegoś, co traktuję jako moje własne dobro – coś przyjemnego albo pożytecznego dla mnie. Taka miłość kieruje się moim własnym uznaniem czegoś za dobro, a nie realnym dobrem. Natomiast miłość osobowa dosięga prawdziwego i realnego dobra zawartego w osobowym bycie człowieka lub Boga. Miłość osobowa jest afirmacją realnego dobra, jest bezwzględnym chceniem dobra, jest pełną afirmacją osoby ze względu na jest bezwzględne dobro, jest pragnieniem dobra dla niego samego, jest afirmacją dobra w nim samym bez żadnych odniesień. Kocham człowieka w nim samym bez żadnych względów czy odniesień. Kocham człowieka bezwzględnie, czyli bezinteresownie. Dopiero osobowa miłość jest bezinteresowna.



Taka osobowa miłość rodzi się z kontaktu z Osobowym Dobrem Boga. Rodzi się w naszym istnieniu. Ta miłość rozpoczyna się od aktywności istnienia. Rozpoczyna się jako aktywność (oddziaływanie) mojego osobowego dobra. Ale ostatecznie zmierza do osobowego dobra drugiego człowieka. Kochamy więc osobowe dobro (drugiego człowieka – bliźniego) i jednocześnie kochamy z powodu osobowego dobra (swojego własnego). Kochamy zatem osobowe dobro ze względu na osobowe dobro. To jest właśnie czysta bezinteresowna miłość. To jest również prawdziwa miłość, bo kocha naprawdę realne dobro, a nie to, co się nam wydaje jako dobre.



Podsumowanie. Osobowa podmiotowość wyrasta z samego istnienia człowieka. Osobowa podmiotowość działa poprzez prawdę i dobro (też piękno). Istnienie przejawia się bowiem i wyraża poprzez własności transcendentalne. Własności transcendentalne prawdy i dobra (także piękna) niosą ze sobą sprawczą moc istnienia (czyli moc realności). Dlatego mogą oddziaływać bezpośrednio na władze duchowe człowieka i powodować w nich realne skutki w postaci aktów kontemplacji i sumienia. Dzięki kontemplacji rozum (intelekt) uznaje realność i moc sprawczą prawdy. Rozum otwiera się wtedy, przyjmuje i uznaje prawdę płynącą z samego istnienia. Tylko realna prawda jest kluczem, który otwiera rozum na rzeczywistość (zwłaszcza Prawda Boska ma moc otwarcia ludzkiej duszy). Natomiast dzięki sumieniu realne dobro wzywa i pociąga naszą wolę swoją mocą sprawczą. Wola pragnie wtedy, chce i afirmuje realne osobowe dobro. Moc realnego dobra pociąga za sobą wolę, która całkowicie poddaje się wezwaniu dobra. Wola afirmuje w sposób bezwzględny realne dobro, a to znaczy, że zaczyna kochać i miłować. Dzięki sprawczej sile osobowego dobra wola może podjąć bezinteresowną miłość. Wola zaczyna bezwzględnie miłować dobra, co staje się trwałą zasadą jej działania. Dopiero wówczas wszystkie dalsze wybory i decyzje wola może podporządkować tej jednej miłości dobra. Dlatego przestają one być dowolne, ale zostają już wyznaczone przez samo chcenie i pragnienie realnego dobra (czyli przez miłość).



Dopiero na tym poziomie nasze życie nabiera pełnej realności i doskonałości (spełnienia). Jeśli zaś nie osiągniemy poziomu realności, to nasze działania i dokonania (czyny) pozostaną w sferze myślenia i wartości. Wtedy w dużej mierze będziemy działać pozornie albo tylko intencjonalnie (czyli poprzez myślowe intencje i zamiary). Dotyczy to również moralności. W ten sposób powstała etyka intencji Abelarda.



Pozostając na poziomie wiedzy o działaniu, rozmijamy się z realnością człowieka; odnosimy tylko swoje myślenie do jego myślenia i działania; na przykład wciąż myślimy, co on zrobił, co pomyślał i co powiedział, a dlaczego zrobił to a nie tamto. Sami także nie jesteśmy pewni swojego działania, ciągle coś analizujemy i rozważamy, a nie jesteśmy pewni, czy słusznie postąpiliśmy. Dzieje się tak dlatego, że całe to myślenie wcale nie pozwala nam dotrzeć i trafić do tego, co realne. Nie potrafimy odkryć i poczuć w człowieku samej realności i istnienia. Nie jesteśmy w stanie ująć osobowej podmiotowości, czyli osoby. Kręcimy się wciąż w kółko w swojej świadomości, nakręcając tylko swoje myślenie. Zaczynamy coś tworzyć i wymyślać. Wymyślamy przeróżne sposoby ujmowania i widzenia człowieka. Tworzymy nowe teorie naukowe, nowe dzieła literackie, nowe mody i trendy kulturowe. W ten sposób powstaje cały gmach ludzkiej kultury. Ale co z tego, skoro tam również nie spotkamy realności. Kultura przesłania nam realność. Staje się maską realności. W kulturze jest tylko myślenie o człowieku. Realności musimy szukać w samym człowieku (w jego głębi). Ale najpierw musimy się otworzyć na realność i poddać oddziaływaniu jej mocy sprawczej. Inaczej nie doświadczymy realności i rzeczywistości. Nie spotkamy jej, choć przechodzi ona obok nas. Aby doświadczyć rzeczywistości, musimy się otworzyć na źródło i przyczynę rzeczywistości, jaką jest Bóg (Czyste Istnienie). Musimy się otworzyć (czyli nawrócić) na Istnienie Boga, ażeby poczuć moc sprawczą naszego ludzkiego istnienia, ażeby przyjąć moc i działanie naszego własnego istnienia i istnienia drugiego człowieka (bliźniego). Musimy przyjąć istnienie Boga, ażeby uznać i zapragnąć istnienia człowieka. Bo tylko istnienie daje nam i ofiarowuje swoją realność. Tylko Bóg ofiarowuje nam realność.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz