Ludzka
podmiotowość działa w sposób ograniczony. Rozum ma możliwość dialektycznego
myślenia (na tak lub na nie), zaś wola jest poddana ciągłym wyborom. Dlatego
ludzka decyzja (czyli wolna decyzja – liberum arbitrium) jest wolnym
rozstrzygnięciem danej sprawy. Rozstrzygnięcie powinno się dokonywać według
jakiegoś kryterium. Tym kryterium miałaby być prawda, czyli zgodność z
rzeczywistością. To znaczy, że kryterium rozstrzygania staje się realistyczne
myślenie (realistyczne poznanie). To dotyczy otaczającego nas świata. Ale co
zrobić w przypadku samego człowieka? Czy wobec nas samych możemy w ogóle mówić
o realistycznym poznaniu? Przecież kiedy zaglądamy wewnątrz siebie, to
odwołujemy się do refleksji, która jest jedynie myśleniem o naszym myśleniu
albo poznaniem naszego poznania. Dlatego tu już nie ma mowy o realistycznym
poznaniu, bo chodzi o poznanie poznania albo poznanie myślenia. Stąd tak trudno
jest zgłębić prawdę o nas samych, czyli prawdę o człowieku. Strasznie trudno
jest dotrzeć do realności człowieka (nawet do realności siebie samego).
Również
wolność wyboru nie może być dowolnością. Wybór musi polegać na znalezieniu
czegoś odpowiedniego. Wybór powinien być odpowiedni. Powinien być
odpowiedniością, czyli odpowiedzialnością. Tylko odpowiedzialność może stanowić
wypełnienie wyboru. Podobnie jak poprzednio rozstrzygnięcie, wybór musi mieć
zasadę (kryterium). Taką zasadą wyboru jest cel (czyli kres działania).
Odpowiedzialność polega na kierowaniu się odpowiednim kryterium, czyli celem.
Jednak cel musi być czymś realnym, a nie tylko poznanym, (cel nie może być
jedynie wiedzą lub pojęciem), bo działanie zmierza do tego, co realne.
Zamierzenia i intencje są tylko poznaniem, ale w wyborze chcenie musi dotyczyć
już czegoś realnego, bo działania dokonują się i przebiegają w rzeczywistości,
a nie tylko w myśleniu (w sferze poznawczej). Zasadą wyboru musi być realny
cel, musi nią być coś realnego chcianego jako cel. Tym czymś może być wyłącznie
realne dobro. W dużym skrócie mówimy, że celem działania powinien być sam
człowiek. Człowiek ma być celem działania, a nie środkiem. Oczywiście chodzi o
realnego człowieka (czyli bliźniego), a nie o jakieś pojęcie (np. ludzkości).
Pokochać możemy tylko konkretnego realnego człowieka. Miłość do ludzkości jest
intelektualnym zboczeniem.
Ostatecznie
więc widać, że ludzka decyzja, a zwłaszcza decyzja moralna, która dotyczy
samego człowieka (mnie lub kogoś drugiego – bliźniego), potrzebuje koniecznie
wyraźnych kryteriów i zasad zarówno w zakresie poznania, jak i w zakresie
chcenia. Ale nadal pozostaje otwartą kwestią, jak zdobyć i osiągnąć prawdę o
człowieku (prawdę osobową) oraz dobro człowieka (dobro osobowe). O prawdzie i
dobru człowieka nie poinformuje nas ani doświadczenie zmysłowe, ani
doświadczenie umysłowe (refleksja), ani przeżycia naszej świadomości. Do
kontaktu z ludzką (osobową) prawdą i dobrem potrzebne jest szczególne
doświadczenie. W filozofii dialogu mamy szczególny rodzaj poznania – jest nim
mowa. W filozofii klasycznej (np. u Gogacza) występuje określenie mowy serca.
Jest to szczególny rodzaj doświadczenia wewnętrznego. Jest to doświadczenie,
które dokonuje się poza świadomością, dlatego nazywane jest poznaniem
nieuświadomionym lub niewyraźnym (w opozycji do Kartezjańskiego poznania
jasnego i wyraźnego). W przypadku mowy serca mamy jakby dwie drogi, którymi
przebiega kontakt. Realna prawda oddziałuje na nasz rozum (intelekt), zaś
realne dobro oddziałuje na naszą wolę. Oddziaływanie prawdy nazywamy
kontemplacją, zaś oddziaływanie dobra nazywamy sumieniem. Kontemplacja wywołuje
w rozumie (intelekcie) akceptację prawdy (bezwzględne uznanie). Natomiast
sumienie wywołuje w woli afirmację dobra (bezwzględne chcenie). Dopiero wówczas
mamy bezpośredni kontakt, czyli spotkanie z prawdą i dobrem w człowieku.
Można
powiedzieć, że wreszcie wyjaśnia się sprawa podmiotu osobowego człowieka.
Człowiek żyje i działa w przyrodzie. Człowiek żyje i działa na zasadzie natury
(czyli swojego człowieczeństwa). Człowiek rodzi się, żyje i działa jako
podmiotowość natury. Mówimy o nim wtedy jako o bycie cielesno-duchowym. Cielesność
łączy człowieka ze światem przyrody (natury). Duchowość wynosi go ponad
przyrodę. Duchowość w postaci rozumności pozwala człowiekowi na tworzenie
własnego świata kultury. Człowiek wymyśla nowe zastosowania bytów naturalnych,
używa ich do własnych, często duchowych, celów. W ten sposób dodaje do natury
(przyrody) nową wartość – wartość kulturową. Jednocześnie ta duchowa sfera
zmusza człowieka do poszukiwania jakiegoś uzasadnienia. Duchowość nie może
wyrastać z samej przyrody (albo z ewolucji przyrodniczej). Duchowość musi mieć
swoje źródło w czymś spoza przyrody – w jakiejś Transcendencji. Takie
odniesienie do Transcendencji stanowi podstawę wszystkich religii naturalnych.
Religie naturalne posługują się ogólnym pojęciem Bóstwa, chociaż często upostaciowanym
w konkretną rzecz lub w postać ludzką (albo w Ducha).
Wszystko
się zmienia, kiedy Boska Transcendencja podejmuje interwencję w dzieje
człowieka. Najpierw mamy objawienie Słowa Bożego w Piśmie Świętym (Słowo
Objawione). A wreszcie również objawienie Słowa Wcielonego w Chrystusie. W ten
sposób rozpoczęła się historia zbawienia, czyli duchowego odnowienia człowieka.
Człowiek uzyskał zupełnie nowe możliwości. Od tej pory Bóg-Człowiek nawiązuje
osobowe relacje z każdym człowiekiem, który w Niego uwierzył. Ta sytuacja
radykalnie zmienia ludzkie życie, zmienia ludzką egzystencję, odnawia zdolności
i strukturę ludzkiego bytu. Pojawia się osobowa podmiotowość.
Osobowa
podmiotowość człowieka ujawnia się wyłącznie pod wpływem oddziaływania Boga.
Boskie oddziaływanie uaktywnia nasze istnienie. Aktywność istnienia wyraża się
(ujawnia się) w realnej własności prawdy i w realnej własności dobra. Osobowe
istnienie pobudzone wpływem Bożej łaski wzmaga swoją aktywność, która znajduje
ujście na zewnątrz do sfery istotowej. Istnienie zaczyna wy-rażać się i
wy-darzać na zewnątrz. Istnienie człowieka wyraża się lub wypowiada poprzez
prawdę i dobro. Osobowe istnienie wyraża się, przemawia jako prawda i dobro.
Prawda i dobro, które stanowią przejawy istnienia, docierają do naszych władz i
zdolności rozumnych. Prawda dociera do rozumu (intelektu) dzięki kontemplacji.
Natomiast dobro dociera do woli poprzez sumienie. Dopiero pojawienie się prawdy
i dobra w tych władzach aktywizuje ich własne działania, umożliwiając im zupełnie
nowy zakres działania. To dzięki kontemplacji rozum przyjmuje realną prawdę i
tym samym zdobywa miarę dla swojego poznania i myślenia. To chroni go przed
całkowitą dowolnością myślenia. Natomiast dzięki sumieniu wola pragnie dobra
(chce dobra) i w ten sposób zdobywa własną miarę dla wszystkich konkretnych
wyborów i decyzji. To z kolei chroni wolę przed całkowitym uzależnieniem od
propozycji poznawczych. To pragnienie i chcenie dobra wskazuje woli kierunek i
cel działania. Toteż wola może podporządkować swoje akty wyboru i decyzji samemu realnemu dobru. Aby człowiek
słusznie i poprawnie działał, wola musi się kierować realnym dobrem, a rozum
musi przyjąć realną prawdę. Dopiero wówczas zdobywamy odpowiednie zasady osobowego
i moralnego działania. Z chcenia dobra i z przyjęcia (uznania) prawdy rodzi się
mądrość, która powie nam, co jest słuszne i prawe.
To
mądrość zna realną prawdę i dąży do realnego dobra. Tylko mądrość jest w stanie
uzgodnić prawdę z dobrem. Dzięki zestawieniu i połączeniu realnej prawdy z
realnym dobrem mądrość potrafi zidentyfikować osobową sferę człowieka. Potrafi
zidentyfikować osobową podmiotowość. Osobowy podmiot ujawnia się właśnie
poprzez prawdę i dobro. Ale to prawda i dobro muszą wywrzeć bezpośredni wpływ
na nasze władze, żebyśmy mogli przyjąć i uznać prawdę oraz chcieć dobra. Dzieje
się to poprzez szczególny rodzaj aktywności – dzięki kontemplacji i sumieniu.
Są to wyjątkowe akty, albo jakaś inna forma przekazu – nazywana właśnie mową
(mową serca). Jest to właściwie bezpośrednie doświadczenie, które jest wywołane
samym oddziaływaniem, albo raczej mocą prawdy i dobra. To siła i moc realnej
prawdy i realnego dobra wywołuje kontemplację i głos sumienia. Moc realnej
prawdy wywołuje w naszym rozumie kontemplację jako przyjęcie i uznanie tej
prawdy. Natomiast moc dobra woła w głosie sumienia i wywołuje w woli chcenie
dobra. Dopiero wtedy odkrywamy naszą osobę, czyli osobową podmiotowość, która
przemawia do nas poprzez prawdę i dobro. Odkrywamy, że podmiotowość osoby
stanowi sam akt istnienia ujawniający swoją sprawczą moc poprzez własności
prawdy i dobra (pewnie też piękna).
Osobowa
podmiotowość jest źródłem moralności człowieka. Bez dotarcia do niej człowieka
nie byłoby stać na trwałe działanie moralne. Aby moralność była utrwalona i ustabilizowana,
musi być oparta na prawdzie i dobru, na godności osoby, na kontemplacji i
sumieniu, na mądrości i pozostałych cnotach. Ale człowiekowi nie wystarczy sama
wiedza o tym wszystkim. Człowiek musi najpierw poczuć własną godność. Musi
doświadczyć bezpośrednio osobowego dobra i osobowej prawdy. Musi przeżyć akt
kontemplacji (otwarcie się na prawdę) oraz akt sumienia (wezwanie dobra).
Człowiek musi najpierw przyjąć prawdę i zapragnąć dobra. Gdy się to już dokona,
to świadczy o uaktywnieniu się osobowego podmiotu. Na tym polega właśnie
osobowe fieri – stawanie się osoby w człowieku. Osoba staje się na mocy
(dzięki mocy) prawdy i dobra. Moja osobowa prawda i moje osobowe dobro
uaktywniają się pod wpływem relacji, jakie z człowiekiem (czyli ze mną) nawiązuje
Bóg (Chrystus). To Chrystus uratował i ochronił naszą prawdę i dobro. Na nowo
wydobył je z człowieka. Chrystus odnowił osobę człowieka, odnowił i uaktywnił
osobową podmiotowość. Przywrócił jej moc prawdy
i dobra. I to właśnie Chrystus ofiarowuje każdemu człowiekowi
(wierzącemu) w pozostawionych sakramentach. To dzięki sakramentom (Chrztu i
Eucharystii) Chrystus odnawia w nas moc osobowej prawdy i osobowego dobra.
Chrystus napełnia łaską istnienie człowieka i rozlewa w nim moc osobowej prawdy
i osobowego dobra. Pod wpływem łaski moc naszej prawdy i dobra wzmaga się, i
uaktywnia się w człowieku. Dlatego możemy powiedzieć, że Chrystus jako Bóg
przemawia do nas i działa na nas od wewnątrz. Wcielone Słowo przemawia do nas
poprzez osobową prawdę i osobowe dobro. Przemawia do nas w kontemplacji i
sumieniu. Dlatego mówimy o Bożym głosie sumienia i o kontemplacji Bożej prawdy.
Pod
wpływem kontaktu z Bogiem w człowieku wydarza się coś ważnego – coś
najważniejszego. To osoba wydarza się w człowieku pod wpływem kontaktu z
Bogiem. Osoba jest najważniejszym wydarzeniem w naturalnym życiu człowieka.
Osoba jest wydarzeniem nadprzyrodzonym. Osoba jest tym, co staje się na mocy
łaski. Nasza osoba staje się i rozwija dzięki oddziaływaniu Osoby Boskiej
(dzięki Chrystusowi). To Bóg ożywia w nas osobę, czyli osobową podmiotowość.
Nie ma w człowieku osoby bez kontaktu z Bogiem. Tylko Bóg posiada odpowiednią
moc do sprawienia i narodzin osoby, do jej powstania (up-standing). Osoba rodzi
się w spotkaniu z Bogiem. Tylko sam Bóg może się połączyć z istnieniem
człowieka. Bóg może na nowo uaktywnić nasze istnienie. Może odnowić sprawczą
moc istnienia. Pod wpływem spotkania z Boskim Istnieniem nasze istnienie osiąga
moc sprawczą i wydarza się lub wyraża się na nowo w istocie człowieka (w jego
rozumności). Ta aktywność istnienia przybiera postać kontemplacji i sumienia.
Istnienia działa bowiem poprzez własności prawdy i dobra. W ten sposób samo
istnienie staje się podmiotem osobowego działania. Początkiem osobowego
działania w człowieku jest kontemplacja i sumienie. Te akty lub doznania
(doświadczenia) stanowią również początek moralności (moralnego działania).
Jest to jednak etap nieuświadomiony naszego doświadczenia, czyli coś, co dzieje
się poza naszym myśleniem. Jest to doświadczenie mowy serca. Jest to odbieranie
samej aktywności istnienia. Jest to bezpośrednie oddziaływanie prawdy i dobra
na nasze władze. Przyjęcie tego oddziaływania stanowi podstawę dla rozumu i woli w dalszym postępowaniu moralnym. Bez
przyjęcia prawdy i pragnienia dobra nie będzie w człowieku żadnej moralności,
co najwyżej podporządkowanie się zewnętrznym nakazom prawa.
Człowiek
dojrzewa do samodzielnego życia. Dojrzewa do poszukiwania prawdy i pragnienia
dobra. Dojrzewa do prawości, uczciwości i odpowiedzialności. Człowiek dojrzewa
do moralności. Można powiedzieć, że człowiek dorasta do spełnienia samego
siebie. To spełnienie siebie jest jakimś wypełnieniem własnych możliwości, jest
osiągnięciem pełni, czyli doskonałości. Tą doskonałością może być mądrość albo
świętość. Tą doskonałością powinno być osobowe spełnienie. Czym może być
osobowe spełnienie? – Wiedzą? Chyba nie. Sukcesem? Na pewno nie. Bogactwem? Też
nie. Talentem? Raczej nie. Rozwojem? Tak, ale czego?
Osobowe
spełnienie musi być rozwojem. Ale rozwój osobowy przybiera dziwną postać.
Okazuje się, że wyraża się on w darze z siebie. Osobowe spełnienie powinno być
darem. Powinien to być dar dla kogoś. Albo dar dla Boga, albo dar dla
bliźniego. Osobowe spełnienie się w moralności powinno być służbą człowiekowi
(bliźniemu), albo służbą Bogu. Jak pięknie jest służyć komuś swoją osobą. Być
dla kogoś, żyć dla kogoś. Być potrzebnym. Takie spełnienie możemy realizować
tylko poprzez życie moralne (poprzez moralne czyny). Moralność jest bowiem
skupiona na osobowym dobru człowieka. Wówczas celem naszego działania staje się
osobowe dobro zawarte w drugim człowieku (w bliźnim). Jak osiągnąć to dobro?
Jak pobudzić to dobro do ujawnienia się? Jak dotrzeć do osobowego dobra w
drugim człowieku?
Aby
zrealizować ten cel, musimy podjąć i nawiązać relacje osobowe. Jak nawiązać
relacje osobowe? Musimy poczuć swoje osobowe dobro i ukazać je drugiemu
człowiekowi w swoim czynie moralnym. Można powiedzieć, że powinniśmy odkryć
osobowe dobro (dzięki Bogu) i uznać je za cel naszego działania. Musimy doznać
osobowej godności i uznać ją za realny cel działania. Tego może dokonać tylko
mądrość. To mądrość zestawiając prawdę z dobrem (i pięknem) odkrywa godność
człowieka jako osoby. Jedynie mądrość jest w stanie zidentyfikować i rozpoznać
godność osobową i przyjąć ją jako cel, czyli uznać za kryterium i zasadę
naszego moralnego działania (za kryterium wybory i decyzji). Bez tego
rozpoznania mądrości człowiek pozostaje ślepy na realne dobro. Kieruje się
wtedy różnymi pojęciami dobra, czyli różnymi wartościami. Wartości są jedynie
myśleniem o dobru i o czymś dobrym. Kierując się wartościami pozostajemy w
sferze myślenia o dobru (w sferze intencji). Wówczas samo działanie ma
tendencję do stawania się poznaniem lub myśleniem. Tak powstają przeróżne
ideologie stanowiące jedynie teorie pozornego działania (czyli teorie myślenia
o działaniu). Myślimy wtedy o czymś i nawet tego pragniemy, ale w działaniu
wychodzi zupełnie coś innego. Tak było na przykład z budową komunizmu. Przed
tymi błędami i wypaczeniami broni nas mądrość.
Mądrość
rodzi się z kontemplacji i sumienia, czyli z doświadczenia prawdy i dobra.
Dopiero na podstawie aktów kontemplacji i sumienia w rozumie praktycznym rodzi
się mądrość jako rozpoznanie godności człowieka, czyli szczególnej rangi
osobowego istnienia. Godność stanowi osobowy charakter ludzkiego istnienia.
Mądrość odczytuje tę rangę istnienia poprzez doświadczenie prawdy i dobra. Ta
szczególna ranga istnienia znajduje wyraz w aktywności (w oddziaływaniu na
nasze władze) osobowej prawdy i osobowego dobra. Skoro mądrość powstaje na
gruncie kontemplacji i sumienia, to łącząc zawarte w nich doświadczenie prawdy
i dobra ma możność odkrycia charakteru istnienia jako samej godności człowieka.
Rozpoznając charakter i rangę osobowego istnienia człowieka mądrość pojmuje ją
od razu jako godność osobową człowieka – każdego człowieka. Dopiero wtedy ta
osobowa godność może stać się celem działania, czyli zostać uznana i przyjęta
za cel naszego działania. Człowiek dąży do osiągnięcia godności. Dąży do
spełnienia godności własnej oraz do spełnienia godności drugiego człowieka
(bliźniego). Człowiek realizuje godność własną poprzez spotkanie i afirmację
godności drugiego człowieka. W ten sposób nasze działania zostają
podporządkowane osobowej godności w nas samych oraz w innych ludziach. Powstaje
pytanie, jak działanie ma służyć godności?
Odpowiedź
jest powszechnie znana. To człowiek powinien być celem naszego działania. To
znaczy, że sam człowiek powinien być chciany i afirmowany dla niego samego. Jak
uczył nas papież Jan Paweł II, tak właśnie traktuje człowieka sam Bóg. Człowiek
jest jedynym stworzeniem na świecie, którego Bóg zapragnął dla niego samego.
(zob. KDK 24) Tak samo powinniśmy się odnosić do siebie nawzajem. Powinniśmy
afirmować człowieka dla niego samego, czyli dla jego godności. A to już znaczy,
że zawsze powinniśmy miłować człowieka (bliźniego). Człowiek jest godny miłości
– na tym polega godność człowieka. Człowiek naprawdę jest godny miłości.
Aby
więc w pełni i naprawdę pokochać człowieka, musimy odbyć całą przedstawioną
wędrówkę (drogę) moralną. Od nawrócenia i spotkania z Bogiem, poprzez
kontemplację i sumienie (wezwanie sumienia), aż do mądrości i dalej do uznania
człowieka za cel naszego działania, a wreszcie na koniec do zwrócenia się do
niego w całkowitej akceptacji i afirmacji, co stanowi już pełnię miłości.
Dlatego tradycja chrześcijańska już od początku uważała, że miłość jest
spełnieniem moralności człowieka, że jest wypełnieniem moralnego życia
człowieka.
Ludzka
moralność spełnia się zatem w miłości – w miłości do Boga oraz w miłości do
człowieka (do bliźniego). Trzeba najpierw afirmować siebie, swoją godność, aby
móc naprawdę pokochać osobę bliźniego. Ale aby umieć pokochać siebie i
bliźniego, trzeba najpierw zaakceptować i zaafirmować osobę Boga, który jest
dawcą wszelkiej osobowej miłości. Bóg jest Miłością i to On staje się źródłem
wszelkiej miłości. Obdarza nas miłością prawdziwie osobową (bezinteresowną).
Inaczej pragniemy tylko różnych przyjemności, doznań i korzyści.
Miłość,
jaką obdarza nas Bóg, rodzi się w podmiotowości istnienia. Jest to miłość
osobowa, bo wyrasta z samej podmiotowości osoby. Miłość osobowa pochodzi od
Boga i ma już charakter nadprzyrodzony (to jest caritas). Miłość
przyrodzona (amor) jest tylko pożądaniem czegoś. Jest pożądaniem dobra
dla mnie, czyli czegoś, co traktuję jako moje własne dobro – coś przyjemnego
albo pożytecznego dla mnie. Taka miłość kieruje się moim własnym uznaniem
czegoś za dobro, a nie realnym dobrem. Natomiast miłość osobowa dosięga
prawdziwego i realnego dobra zawartego w osobowym bycie człowieka lub Boga.
Miłość osobowa jest afirmacją realnego dobra, jest bezwzględnym chceniem dobra,
jest pełną afirmacją osoby ze względu na jest bezwzględne dobro, jest
pragnieniem dobra dla niego samego, jest afirmacją dobra w nim samym bez
żadnych odniesień. Kocham człowieka w nim samym bez żadnych względów czy
odniesień. Kocham człowieka bezwzględnie, czyli bezinteresownie. Dopiero
osobowa miłość jest bezinteresowna.
Taka
osobowa miłość rodzi się z kontaktu z Osobowym Dobrem Boga. Rodzi się w naszym
istnieniu. Ta miłość rozpoczyna się od aktywności istnienia. Rozpoczyna się
jako aktywność (oddziaływanie) mojego osobowego dobra. Ale ostatecznie zmierza
do osobowego dobra drugiego człowieka. Kochamy więc osobowe dobro (drugiego
człowieka – bliźniego) i jednocześnie kochamy z powodu osobowego dobra (swojego
własnego). Kochamy zatem osobowe dobro ze względu na osobowe dobro. To jest
właśnie czysta bezinteresowna miłość. To jest również prawdziwa miłość, bo
kocha naprawdę realne dobro, a nie to, co się nam wydaje jako dobre.
Podsumowanie.
Osobowa podmiotowość wyrasta z samego istnienia człowieka. Osobowa podmiotowość
działa poprzez prawdę i dobro (też piękno). Istnienie przejawia się bowiem i
wyraża poprzez własności transcendentalne. Własności transcendentalne prawdy i
dobra (także piękna) niosą ze sobą sprawczą moc istnienia (czyli moc
realności). Dlatego mogą oddziaływać bezpośrednio na władze duchowe człowieka i
powodować w nich realne skutki w postaci aktów kontemplacji i sumienia. Dzięki
kontemplacji rozum (intelekt) uznaje realność i moc sprawczą prawdy. Rozum
otwiera się wtedy, przyjmuje i uznaje prawdę płynącą z samego istnienia. Tylko
realna prawda jest kluczem, który otwiera rozum na rzeczywistość (zwłaszcza
Prawda Boska ma moc otwarcia ludzkiej duszy). Natomiast dzięki sumieniu realne
dobro wzywa i pociąga naszą wolę swoją mocą sprawczą. Wola pragnie wtedy, chce
i afirmuje realne osobowe dobro. Moc realnego dobra pociąga za sobą wolę, która
całkowicie poddaje się wezwaniu dobra. Wola afirmuje w sposób bezwzględny
realne dobro, a to znaczy, że zaczyna kochać i miłować. Dzięki sprawczej sile
osobowego dobra wola może podjąć bezinteresowną miłość. Wola zaczyna
bezwzględnie miłować dobra, co staje się trwałą zasadą jej działania. Dopiero
wówczas wszystkie dalsze wybory i decyzje wola może podporządkować tej jednej
miłości dobra. Dlatego przestają one być dowolne, ale zostają już wyznaczone
przez samo chcenie i pragnienie realnego dobra (czyli przez miłość).
Dopiero
na tym poziomie nasze życie nabiera pełnej realności i doskonałości
(spełnienia). Jeśli zaś nie osiągniemy poziomu realności, to nasze działania i
dokonania (czyny) pozostaną w sferze myślenia i wartości. Wtedy w dużej mierze
będziemy działać pozornie albo tylko intencjonalnie (czyli poprzez myślowe
intencje i zamiary). Dotyczy to również moralności. W ten sposób powstała etyka
intencji Abelarda.
Pozostając
na poziomie wiedzy o działaniu, rozmijamy się z realnością człowieka; odnosimy
tylko swoje myślenie do jego myślenia i działania; na przykład wciąż myślimy,
co on zrobił, co pomyślał i co powiedział, a dlaczego zrobił to a nie tamto.
Sami także nie jesteśmy pewni swojego działania, ciągle coś analizujemy i
rozważamy, a nie jesteśmy pewni, czy słusznie postąpiliśmy. Dzieje się tak
dlatego, że całe to myślenie wcale nie pozwala nam dotrzeć i trafić do tego, co
realne. Nie potrafimy odkryć i poczuć w człowieku samej realności i istnienia.
Nie jesteśmy w stanie ująć osobowej podmiotowości, czyli osoby. Kręcimy się
wciąż w kółko w swojej świadomości, nakręcając tylko swoje myślenie. Zaczynamy
coś tworzyć i wymyślać. Wymyślamy przeróżne sposoby ujmowania i widzenia
człowieka. Tworzymy nowe teorie naukowe, nowe dzieła literackie, nowe mody i
trendy kulturowe. W ten sposób powstaje cały gmach ludzkiej kultury. Ale co z
tego, skoro tam również nie spotkamy realności. Kultura przesłania nam
realność. Staje się maską realności. W kulturze jest tylko myślenie o
człowieku. Realności musimy szukać w samym człowieku (w jego głębi). Ale
najpierw musimy się otworzyć na realność i poddać oddziaływaniu jej mocy
sprawczej. Inaczej nie doświadczymy realności i rzeczywistości. Nie spotkamy
jej, choć przechodzi ona obok nas. Aby doświadczyć rzeczywistości, musimy się
otworzyć na źródło i przyczynę rzeczywistości, jaką jest Bóg (Czyste
Istnienie). Musimy się otworzyć (czyli nawrócić) na Istnienie Boga, ażeby
poczuć moc sprawczą naszego ludzkiego istnienia, ażeby przyjąć moc i działanie
naszego własnego istnienia i istnienia drugiego człowieka (bliźniego). Musimy
przyjąć istnienie Boga, ażeby uznać i zapragnąć istnienia człowieka. Bo tylko
istnienie daje nam i ofiarowuje swoją realność. Tylko Bóg ofiarowuje nam
realność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz