13 maja 2014

50.Doświadczenie osobowej realności człowieka


Filozofia jest wiedzą i nauką (teorią). Jest tworem naszego umysłu. Jest tworem naszego ludzkiego poznania, ale nie może odwoływać się tylko do niego. Filozofia musi odwoływać się do rzeczywistości (do tego, co realne). Musi nieustannie konfrontować poznanie i myślenie o rzeczywistości z samą realnością tej rzeczywistości. Filozofia musi wciąż pokonywać i przekraczać idealizm myślenia. Filozofia powinna traktować każdy idealizm (każde idealistyczne twierdzenie) jako błąd. Dopiero wówczas będzie mogła otworzyć się na realność i na rzeczywistość.



Przecież człowieka nie spotykamy w najróżniejszych teoriach filozoficznych. Człowieka tak naprawdę spotykamy obok siebie (na ulicy lub w domu). Jeżeli więc chcemy tworzyć wiedzę o człowieku, to musimy naprawdę odnieść się do spotkanego człowieka, który przechodzi obok nas, musimy z nim rozmawiać, musimy z nim współdziałać (razem coś zrobić). Nie możemy tworzyć wiedzy o człowieku jedynie w oparciu o wcześniejszą wiedzę, którą zastaliśmy, gdyż wtedy łatwo powtarzamy różne błędne tezy i twierdzenia. Myślenie łatwiej dopasowuje się do innego myślenia niż do rzeczywistości.



Niestety, w filozofii musimy dostosowywać myślenie do rzeczywistości, a nie do myślenia innych filozofów. Dopiero wówczas filozofia uzyska status wiedzy o rzeczywistości. Inaczej filozofia stanie się czystym cogito, które może być dla ludzkiego umysłu interesujące, ale zupełnie nieprzydatne, czy wprost bezsensowne. W filozofii bezcenne jest ujęcie samej realności – zwłaszcza realności człowieka. Ale realności człowieka nie ukaże nam myślenie budowane na innym myśleniu, albo cogito jako doświadczenie pierwotne. Jeżeli filozof nie będzie umiał przekroczyć myślenia, to na podstawie tego myślenia będzie zmuszony tworzyć świat idealny (czyli rzeczywistość idealną), tak jak Platon i Kartezjusz. Ale wtedy nie spotka prawdziwej realności i nie dotrze do niej.



Filozof jest skazany na myślenie. Tworząc wiedzę filozoficzną zawsze posługuje się myśleniem. Jednak filozofia nie sprowadza się tylko do samego myślenia. Potrzebny jest najpierw kontakt z samą rzeczywistością. A dopiero dalej myślenie o tej rzeczywistości. Filozofia musi być zawsze myśleniem o rzeczywistości, a nie tylko samym myśleniem (cogito). To rzeczywistość ze swoją zasadą i przyczyną realności jest dla filozofii najważniejsza, a nie myślenie. W przypadku filozofii myślenie ma pełnić jedynie rolę narzędzia. Narzędzia, które powinniśmy jak najlepiej – jak najbliżej – przyłożyć i dostosować do rzeczywistości. Jeżeli naukowe narzędzie staje się ważniejsze od samego przedmiotu, to jest to już jakieś skrzywienie.



Wydaje się, że dzisiejsza filozofia jest taką wypaczoną nauką, gdyż narzędzie zastąpiło sam przedmiot i jego teorię. Trzeba więc zająć się samą rzeczywistością, a myślenie na powrót sprowadzić do roli narzędzia. Trzeba odnaleźć sam przedmiot filozofii, jakim jest realność rzeczywistości. Tylko metafizykę stać na taki powrót do rzeczywistości, na odkrycie zasad i przyczyn realności. Szczęśliwie w XX wieku podejmowano próby ratowania metafizyki. Dzięki temu nie popadła ona w kompletne zapomnienie. W kolejnym stuleciu jeszcze bardziej potrzebne jest odrodzenie metafizyki. Apelował o to również papież Jan Paweł II w encyklice Fides et ratio.



Filozofia musi dziś od nowa zweryfikować pojęcie doświadczenia. Doświadczenie zawsze było tą kategorią poznawczą, która miała kontaktować człowieka z rzeczywistością (z realnością). Jednak w toku historycznego rozwoju zawężono radykalnie pojęcie doświadczenia do porządku zmysłowego zacieśnianego lub poszerzanego o wpływ rozumu. Doświadczenie zmysłowe stanowi z całą pewnością pierwszy bezpośredni kontakt z rzeczywistością, ale nie jest to kontakt pełny i wyczerpujący, ani nie jest to jedyny kontakt.



Szczególnie w przypadku poznania człowieka i jego realności trzeba stwierdzić, że doświadczenie zmysłowe jest mocno ograniczone, gdyż obejmuje co najwyżej sferę zewnętrzną (nawet jeśli jest to cała cielesność) nie sięgając do wnętrza człowieka, czyli do jego duchowości. Dlatego filozofia wprowadziła kategorię doświadczenia wewnętrznego, czyli refleksji, która miała stanowić wgląd do ludzkiego umysłu, a później także do świadomości człowieka. Wydawało się, że refleksja zagląda w głąb człowieka i pokaże nam jego wnętrze, ale to również okazało się złudzeniem. Refleksja sięga bowiem jedynie do wyposażenia umysłu, którym są pojęcia, sądy i twierdzenia jako cała nasza wiedza. Refleksja obejmuje ludzkie myślenie oraz ludzkie decyzje, ale nie dociera do samej realności człowieka. Dzisiaj kategorię doświadczenia wewnętrznego rozszerzono na przeżycia świadomości. To właśnie przeżycie ma być bezpośrednim doświadczeniem sfery świadomościowej. Dlatego przeżycia obejmują zarówno akty poznawcze (jak tradycyjna refleksja u Locke’a), jak i doznania pożądawcze (uczucia) i decyzje.



W dzisiejszych czasach próbuje się budować teorię człowieka (antropologię) na bezpośrednim przeżyciu świadomości. Ale nie ma nic bardziej błędnego, gdyż takie refleksyjne przeżycie dotyczy wyłącznie sfery świadomościowej (świadomości), czyli jedynie naszego przeżywania (poznawania i pożądania) rzeczywistości. Refleksyjne przeżycie w żadnym stopniu nie dotyczy samej realności. Przeżywanie obejmuje wyłącznie nasze odniesienie do rzeczywistości, nasze myślenie o rzeczywistości lub jej pragnienie i wyrażanie tego myślenie i pragnienia. Na przykład przeżycie obejmuje nasze pragnienie tego, co uważamy za rzeczywiste, nawet jeśli to pragnienie nie sięga wcale do rzeczywistości.



Ponadto ludzka świadomość jest bardzo złudna, gdyż obejmuje wszystkie nasze ujęcia poznawcze, zarówno te, które dotyczą rzeczywistości, jak i te, które są wymyślane przez człowieka. Świadomość obejmuje również wszystkie nasze pragnienia, zarówno te, które dotyczą realnego dobra, jak i te, które dotyczą pozornego dobra wymyślonego przez człowieka. W przeżyciach świadomości mamy do czynienia jedynie z myśleniem o dobru i przeżywaniem dobra, mamy więc do czynienia z wartościami, które są naszym myśleniem o dobru, a nie z realnym dobrem.



Trzeba uwolnić się od świadomości, aby móc dotrzeć do samej realności. Realność człowieka zawarta jest jeszcze głębiej w jego egzystencji, czyli w akcie istnienia, mówiąc językiem filozofii tomistycznej. Powstaje pytanie, czy mamy takie doświadczenie, które pozwala nam dotrzeć do własnej egzystencji lub egzystencji drugiego człowieka? Czy dysponujemy jakimś doświadczeniem egzystencjalnym? Wydaje się, że tutaj powinna być pomocna filozofia egzystencjalna.



Filozofia egzystencjalna odkryła egzystencję człowieka w przeżyciu wiary. Kierkegaard chciał wyjść poza kategorie racjonalne, dlatego zwrócił się do wiary sądząc, że znalazł irracjonalne przeżycie. Kierkegaard z pewnością nie zdawał sobie sprawy, że odkrywa nowe źródła doświadczenia, ale jego następcy (zwłaszcza Marcel i Jaspers) znakomicie rozwinęli ten temat. Od tej pory wiara (rozumiana filozoficznie) stała się kategorią opisującą i wyjaśniającą wzajemne relacje pomiędzy ludźmi oraz pomiędzy człowiekiem a Bogiem. Można zatem powiedzieć, że to w filozofii egzystencjalnej pojawiło się doświadczenie wiary, które umożliwia człowiekowi dotarcie do własnej egzystencji (do samego aktu istnienia). Ale nie potrafiono wyjaśnić, jak to się dzieje. Pod wpływem teologii do wiary dodano również miłość i nadzieję. Uznano wreszcie, że w tym przypadku chodzi o relacje osobowe. To rozwiązanie otworzyło przed antropologią nowe horyzonty. Ostatecznie powiązano bowiem relacje osobowe wprost z istnieniem przejawiającym się poprzez własności transcendentalne (prawdy, dobra, piękna). Uczynił to prof. Gogacz (zob. jego książki Człowiek i jego relacje oraz Elementarz metafizyki).



Jeszcze inne źródła doświadczenia ukazała nam filozofia dialogu. Buber odkrył, że istnieje szczególne doświadczenie mowy (słowa), które jest w stanie objawić nam relacje osobowe, czyli wzajemne odniesienie dwóch osób. U Bubera mowa wyrażała się poprzez wypowiedzenie fundamentalnych słów Ja-Ty. Osobowe Ja jest zdolne przemówić do drugiego osobowego Ty. Osobowe Ja przejawia się w mowie doświadczając zarazem drugiej osoby – Ty. Według Bubera obie osoby stają się we wzajemnej relacji, którą wyraża właśnie dialog. Ponadto uznał on, że sam człowiek jest z natury istotą dialogiczną. To znaczy, że w relacjach osobowych posługuje się mową (dialogiem) lub wprost doświadcza mowy.



Koncepcję mowy rozwinął dalej Levinas. Natomiast u Gogacza pojawia się zaczerpnięte ze scholastyki określenie mowa serca (verbum cordis). W dalszym rozwoju filozofii dialogu okazało się, że mowa jest doświadczeniem związanym z osobową egzystencją człowieka (z jego istnieniem). To osoba mówi i przemawia do osoby. Już u Bubera osobowy dialog dotyczył przede wszystkim spotkania człowieka z Bogiem. Ten temat był już od dawna obecny w teologii. Dziś większość teologów opisuje spotkanie człowieka z Bogiem w kategorii dialogu. W teologii zawsze przecież uważano, że modlitwa jest naszym dialogiem (rozmową) z Bogiem.



Oceniając dzisiaj te dokonania możemy powiedzieć, że kategorie mowy i słowa opisują szczególny rodzaj wewnętrznego doświadczenia człowieka, które dotyczy samej sfery osoby ludzkiej, czyli sfery egzystencjalnej (istnienia człowieka). To właśnie w mowie (w mowie serca) wyraża się szczególna aktywność istnienia zrodzona pod wpływem oddziaływania Bożej łaski (zawartej w sakramentach). W mowie serca, która obejmuje aktywność sumienia i kontemplacji, przemawia do nas Boska Prawda i Boskie Dobro. W mowie przemawia do nas osobowa prawda i osobowe dobro. W mowie serca przemawia do nas właśnie osobowe istnienie (egzystencja), przemawia ono do nas poprzez osobową prawdę i osobowe dobro. Za Levinasem możemy powiedzieć, że to osoba mówi do osoby. Najpierw to Bóg (Boska Osoba) przemawia do nas. A później to również nasza ludzka osoba przemawia i  mówi do innych osób.



Możemy zatem mówić o szczególnym doświadczeniu wewnętrznym, jakim jest mowa serca. Mowa serca obejmuje szczególne poruszenia (pobudki naszego serca), którymi są kontemplacja i sumienie. Te akty lub pobudki (poruszenia) są wywołane bezpośrednim oddziaływaniem własności prawdy i dobra, poprzez które wyraża się samo nasze istnienie. Dzięki kontemplacji prawdy i wezwaniu dobra, jakim jest sumienie, nasze władze rozumne – intelekt i wola – zdobywają odpowiednie zasady działania. Intelekt otwiera się na prawdę, zaś wola pragnie (chce) dobra. A więc to dzięki mowie serca przejawiającej się w głosie sumienia i w kontemplacji prawdy nasze władze rozumne osiągają doskonałość działania – prawość i słuszność działania, czyli osiągają w działaniu moralność. Odtąd ich działania stają się moralne – dobre i odpowiednie, prawe i słuszne.



Ale trzeba sobie jasno zdać sprawę, że w mowie serca przemawia do nas ostatecznie sam Bóg, przemawia do nas Boska Prawda i Boskie Dobro, które działają na mocy łaski sakramentalnej, ożywiają i uaktywniają nasze istnienia, które wyraża się i wydarza  poprzez osobową prawdę i osobowe dobro. Z kolei te osobowe własności ożywiają i aktywizują nasze władze duchowe (rozum i wolę), skłaniając je do działania moralnego, które jest naprawdę działaniem osobowym. W ten sposób ożywa i zaczyna działać sama nasza osoba (i jej osobowa godność).



Trzeba więc posłuchać swojego serca, trzeba wsłuchać się w ów głos wewnętrznego doświadczenia, jakim jest mowa serca. Bez mowy serca nie poznamy wcale osobowej realności człowieka. Będziemy się kręcili jedynie wokół świadomości, jej przeżyć i intencji, pojęć i wartości. Dlatego musimy się wsłuchać w głos sumienia (prasumienia), musimy doznać kontemplacji prawdy, a wówczas odkryjemy zupełnie nową rzeczywistość – odkryjemy osobową realność człowieka. Dopiero wtedy zdołamy naprawdę spotkać i pokochać człowieka, gdyż będziemy mogli zaakceptować jego osobową prawdę oraz będziemy mogli afirmować jego osobowe dobro. Doświadczymy wtedy człowieka tak jak bytuje on sam w sobie, a nie będziemy poznawać go poprzez kolejną teorię naukową.



Przypatrzmy się teraz całości ludzkiego doświadczenia. Normalnie wola współdziała z rozumem. Dlatego zwykle wola podejmuje różne wybory kierując się przedstawieniami rozumu. Wola kieruje się rozważaniami i rozstrzygnięciami rozumu (sądami i twierdzeniami), spośród których musi dokonać wyboru (po prostu musi coś wybrać, abyśmy mogli działać). Rozum coś rozważa, zestawia i porównuje, porządkuje i przedkłada jedne sprawy nad inne. Wola dodaje do tego swoją akceptację albo raczej decyzję – wybieram to lub tamto.



Ale mamy również pożądanie zmysłowe. Pożądanie zmysłowe wygrywa często z rozstrzygnięciami rozumu. Propozycje rozumu mają postać intencjonalną – są to postulaty i intencje poznawcze (sądy na temat działania). Pożądanie zmysłowe dotyczy natomiast konkretnych rzeczy jako przyjemności. Przyjemność jest bezpośrednim doświadczeniem (doznaniem) w sferze zmysłowej. Realna rzecz wywołuje bowiem doznanie przyjemności bądź przykrości. Dlatego zwyczajność i codzienność doznania wygrywa często z intencjami i zamierzeniami poznania intelektualnego. Wola (pożądanie) jest dążeniem do tego, co realne. Jeśli wola kieruje się poznaniem, to musi dysponować zasadą, która strzeże realności naszych dążeń, naszego chcenia i wyborów. Człowiek sięga po realny chleb, bo nie naje się pojęciem chleba lub sądem, że chleb jest dobry do jedzenia. Wydaje się, że w tym przypadku zasadą rozstrzygającą o realności chleba jest poznanie zmysłowe (doświadczenie zmysłowe) – zmysłowe rozpoznanie prawdziwego chleba.



Doświadczenie zmysłowe stanowi pierwszy dostępny człowiekowi kontakt z realnością (z realnymi rzeczami). Dlatego doświadczenie zmysłowe odgrywa tak wielką rolę w naszym działaniu (w całym kontakcie ze światem przyrody). Doświadczenie zmysłowe (w postaci różnego rodzaju empiryzmu) stało się podstawą rozwoju nauk przyrodniczych (nauk o przyrodzie). Ale tego typu doświadczenie radykalnie zawodzi w przypadku nauk o człowieku (wiedzy o człowieku). Doświadczenie zmysłowe może co najwyżej potraktować człowieka jako element (cząstkę) przyrody.



Jednak człowiek nie jest wyłącznie istotą przyrodniczą. Człowiek jest już egzystencją, która wyraża się w rozumności (czy w ogóle w duchowości). Tej sfery egzystencjalnej (i duchowej) nie ujmuje doświadczenie zmysłowe. Musi więc istnieć jakieś inne doświadczenie albo człowiek w pełni swojego bytu i istnienia jest zupełnie niepoznawalny. Taki sceptycyzm poznawczy skazywałby człowieka na byt wyjątkowego zwierzęcia – zwierzęcia rozumnego, świadomego swojego poznania i działania. Wówczas przyjmuje się doświadczenie wewnętrzne w postaci refleksji lub modnego dziś przeżycia świadomościowego (poznawczego doznania własnej świadomości). Takie doznanie i przeżycie jest tylko poznaniem własnego poznania albo poznaniem własnego myślenia, wyborów i decyzji. Wiem, że coś wiem i czegoś chcę. Wiem, że czegoś doświadczyłem lub doznałem w swoich zmysłach.



Na tej zasadzie stworzono teorię świadomości jako podmiotowości wewnętrznego przeżywania (poznania i chcenia). Człowiek posiada wgląd we własne akty poznawcze i pożądawcze. Doświadcza tego wszystkiego jako swoich własnych przeżyć. Dlatego stworzył pojęcie jaźni – ludzkiego Ja, czyli jakiejś podmiotowości, która ma obejmować wszystkie przeżycia lub która jest wypełniona tymi aktami i przeżyciami.



W filozofii nowożytnej istniała silna tendencja, żeby tę podmiotowość jaźni lub świadomości uznać za faktyczną realność człowieka. Tak postępowali Kartezjusz i Kant. Ostatnim słowem w tej sprawie była fenomenologia Husserla. Ale w tej koncepcji pojawia się poważne niebezpieczeństwo potraktowania ludzkiej świadomości (cogito) jako głównej i podstawowej realności człowieka. Już u Kartezjusz cogito stało się pierwszym doświadczeniem człowieka. Jednak wówczas myślenie i przeżywanie stałoby się jedyną i prawdziwą realnością. Za realność trzeba by uznać sferę intencjonalną naszej świadomości.



Trzeba przyznać, że myślenie i przeżywanie jest czymś, co faktycznie dzieje się w człowieku. Ale to nie może być uznane za podstawową realność człowieka. Człowiek tworzy swoje myślenie, tworzy swój świat intencjonalny (to, co myśli i wymyśla), tworzy jakiś światopogląd lub konstruuje swój obraz świata. Człowiek również przeżywa całą tę twórczość. Przeżywa także twórczość innych ludzi. Ale to nie znaczy, że człowiek sięga w ten sposób do własnej realności. Podmiotowość świadomości (jaźń lub cogito) jest podmiotowością refleksyjną, czyli poznawczą. Jest to podmiotowość samowiedzy, czyli poznania własnego poznania i decyzji. Jest to podmiotowość myślenia o własnym myśleniu i przeżywania własnego przeżywania. Jest to więc „realność” myślenia, jest to „realność” przeżywania, i nic ponadto. Nie jest to realność ontyczna – realność istnienia. Nie da się zbudować teorii i wiedzy metafizycznej na doświadczeniu świadomości (czyli doświadczeniu cogito), ponieważ poznanie i przeżywanie każdego człowieka jest swobodne i niezależne, twórcze i nieograniczone. Gdyby nasze działania były oparte na przeżywaniu, nawet porządkowanym przez rozum, to i tak byłyby całkowicie dowolne i nieokreślone (nieprzewidywalne).



Filozofia świadomości poszukuje dla tej sfery jakichś idealnych struktur, które nadawałyby temu bałaganowi porządek – ogólność i konieczność. Ale jest to tylko kolejna propozycja naszego myślenia. Konstytutywna funkcja świadomości może się okazać jedynie pomysłem Kanta i Husserla, natomiast nie musi mieć niczego wspólnego z realnością.



Realność człowieka zawarta jest znacznie głębiej (w głębi ludzkiego bytu), gdyż sięga sfery egzystencjalnej, czyli poziomu istnienia jako elementu struktury bytowej. To akt istnienia urealnia byt człowieka. To akt istnienia posiada realną siłę sprawczą, która konstytuuje całość bytu i zapewnia trwanie jego realności. Człowiek jest realnym bytem tylko dzięki aktowi istnienia, pochodzącemu od Boga. Od Boga też istnienie czerpie i posiada swoja moc sprawczą. Myślenie i świadomość nie mają żadnej mocy sprawczej. Dzieją się i dokonują w człowieku, nawet często kierują naszym postępowaniem i działaniem, ale działanie czerpie swoją moc z istnienia (według przywoływanej przez Wojtyłę zasady – agere sequitur esse). Bez dynamiki i aktywności istnienia człowiek nie byłby zdolny do działania. Nie byłby zdolny do działania sprawczego.



W przypadku człowieka działanie sprawcze to jest działanie moralne. Działanie moralne ma moc zmieniania człowieka i jego życia. Działanie moralne sprawia, że człowiek staje się dobry lub zły. Ale działanie moralne sprawia także, ze człowiek staje się osobą. To właśnie moc sprawcza istnienia uaktywnia się w działaniu moralnym. I można powiedzieć, że to działanie – akt moralny – sprawia samo istnienie, czyli przyczynuje je. Działanie moralne jest więc sprawiane przez podmiotowość osobową, czyli podmiotowość istnienia. Dlatego działanie moralne przejmuje moc sprawczą istnienia i wpływa na charakter samego człowieka (wpływa zwłaszcza na wyposażenie naszych władz duchowych). A więc dzięki podmiotowości istnienia, czyli podmiotowości osobowej i moralnej, człowiek może podejmować działania moralne jako działania osobowe. W ten sposób moralność staje się przejawem samej osoby człowieka. To w moralności, w działaniu moralnym, przejawia się osoba i osobowa podmiotowość istnienia. Działanie moralne jako poszukiwanie prawdy i pragnienie dobra jest bezpośrednim przejawem osoby i życia osobowego.



Życie osobowe człowieka wydarza się jako moralność, a nie świadomość. Sama świadomość bez moralności jest tylko przeżywaniem. Sama świadomość bez moralności jest zagrożeniem dla realności człowieka, gdyż może poddać go panowaniu myślenia, które nie niesie ze sobą realności. Świadomość dąży do ekspansji i rozprzestrzeniania się, dąży do nieskończoności i dowolności, do zmienności i tego, co nowe. Moralność zaś dąży do tego, co trwałe i niezmienne, do tego, co wieczne. Moralność dąży do zbawienia, natomiast świadomość do bawienia się, do ciągłej zabawy. Jeśli moralność wygra ze świadomością, to człowiek obroni swoją osobowość, ale jeśli świadomość wygra z moralnością, to człowiek zostanie wydany na pastwę zmienności i relatywizmu, dowolności i równouprawnienia wszystkich poglądów i twierdzeń. Wtedy każdy pogląd staje się równie ważny i znakomity, a wszystkie mają równą wartość poznawczą i należy je tolerować. Można głosić i robić wszystko, co się chce.



Każdy człowiek żyjący dzięki świadomości ma prawo i obowiązek być dla siebie najważniejszy. Świadomość chce zawsze panować nad wszystkim. Według Levinasa świadomość „się wyabsolutnia”, to znaczy, że chce się stać absolutem. Świadomość chce być panem i władcą, natomiast moralność zawsze pozostaje sługą. Moralność pełni rolę służebną wobec drugiego człowieka, wobec bliźniego. Świadomość pragnie panować nad człowiekiem, zaś moralność służy człowiekowi. Moralność służy człowiekowi, który postępuje moralnie oraz służy wszystkim innym ludziom. Moralność służy człowiekowi – to znaczy chroni jego osobę i osobową godność. Moralność otwiera, ujawnia (w całej krasie) i utrwala osobę i osobową podmiotowość. To moralność zapewnia naszym działaniom trwałość i niezmienność. Moralność stanowi realne osobowe spełnienie człowieka. To osoba jest bowiem podmiotem moralnym. Nie ma działań moralnych bez aktywności osoby, ani działań osobowych bez moralności. Moralność jest aktywnością ludzkiej osoby.



Pozostaje teraz problem identyfikacji porządku osobowego. Jak możemy poznać lub doświadczyć tego, co w człowieku jest osobowe? Osobowa realność dzieje się – staje się i ujawnia – w samym istnieniu człowieka. To istnienie (ludzkie esse) jest osobowe, jak pokazał Wojtyła. Czy możemy więc sięgnąć do poziomu istnienia (do ludzkiej egzystencji)? Kiedyś tomizm egzystencjalny mówił o sądach egzystencjalnych, które miały stwierdzać i potwierdzać istnienia danego bytu. Ale nic poza tym. Człowiek istnieje. Ja jestem. Ty jesteś. On i ona istnieją. To za mało. W takich twierdzeniach nie ujawnia się wcale ludzka osoba. Czyżby zatem osoba była czymś ukrytym i niedostępnym? A przecież człowiek chce żyć osobowo. Pragnie żyć na miarę osoby, a nie tylko na miarę rozumnego zwierzęcia. Jak poznać własną osobę? Jak poznać inne osoby?



Ciekawą propozycję w tym względzie przedstawiła filozofia dialogu. Buber jako pierwszy uznał, że docieramy do sfery osobowej (do osobowego Ja i Ty) w dialogu i poprzez dialog. Według niego to właśnie mowa (dialog) jest tym doświadczeniem, które pozwala na wzajemny kontakt dwóch osób. To osoba mówi do osoby.



Osoba wyraża się w słowie i poprzez słowo oddziałuje na drugą osobę. Słowo wydaje się być nośnikiem i przekaźnikiem tego, co osobowe. Słowo niesie ze sobą osobowy sens człowieka i przekazuje go drugiej osobie (innym osobom). W słowie (mówionym czyli w mowie) zawarta jest osobowa prawda (i osobowe dobro). Właśnie w słowie objawia się prawda osoby. Dalej prawda i dobro wypełniają się i realizują w czynie moralnym. To znaczy, że słowo i czyn objawiają osobę człowieka. Osoba objawia się w słowie prawdy i w czynie dobra (czyli w czynie moralnym). Osoba objawia się w słowie wiary i w czynie miłości.



Osoba objawia się dzięki relacjom osobowym. Objawia się dzięki relacji wiary i miłości. Relacje te łączą ze sobą własności transcendentalne prawdy i dobra dwóch bytów. Istnienie jednego bytu oddziałuje na istnienie drugiego bytu poprzez własności transcendentalne. Wówczas wzmaga się moc sprawcza istnienia na tyle, że może ono wyrażać się i wydarzać na zewnątrz poprzez te własności prawdy i dobra stając się już osobową egzystencją (ex-sistentia). To właśnie osobowe istnienie przemawia do nas w słowie prawdy oraz działa w czynie dobra (w czynie moralnym). Ujawnia się wtedy cała osobowa aktywność istnienia, czyli osobowa podmiotowość. To egzystencja jako osobowa podmiotowość wyraża się i przemawia w słowie prawdy oraz działa w moralnym czynie (jako osobowe dobro). I to powinniśmy nazwać osobą.



Osobą w człowieku jest więc istnienie wyrażające się w słowie osobowej prawdy i działające w czynie osobowego dobra. Osobą jest istnienie objawiające swoją aktywność (czyli moc sprawczą) jako prawda i jako dobro (zapewne także jako piękno). Istnienie w bycie jest aktem, dlatego przejawia się jako sprawcza aktywność. Jest to aktywność kontemplacji i sumienia. Osobowa prawda (prawda osobowego istnienia) wywołuje kontemplację, zaś osobowe dobro (dobro osobowego istnienia) wywołuje wezwanie sumienia. Kontemplacja stanowi uznanie prawdy i otwarcie umysłu, a z kolej uznanie prawdy jest podstawą wypowiadania słowa prawdy. Natomiast sumienie wzywa nas do czynienia dobra, czyli wzywa nas do moralnego czynu. W ten sposób aktywność istnienia (jego sprawcza moc) jako osobowego podmiotu przekłada się na moralne postępowanie. To osoba podejmuje moralne działanie (działanie prawdy i dobra).



Tylko osoba posiada siłę i moc moralną uzdalniającą człowieka do moralnego działania. Ale trzeba pamiętać, że ludzka osoba czerpie swą siłę i moc ze spotkania z Bogiem. To dzięki Bożej łasce ożywa nasza osoba i wzmaga się jej moralna i duchowa siła. To dzięki Bogu zaczyna działać w nas osobowa prawda i osobowe dobro (także osobowe piękno). To za sprawą Boga możemy posługiwać się słowem prawdy oraz podejmować czyny dobra (akty moralne). Inaczej wszystko dzieje się przypadkowo i dowolnie, gdy nasz wybór trafi na dobro, a nie na zło. Wtedy nie ma w działaniu żadnej zasługi, gdyż dobre działanie dokonuje się przypadkowo, a nie ze względu na samo dobro.



Tylko osoba działa ze względu na prawdę i dobro, bo jedynie osoba wyraża się w prawdzie i dobru. To właśnie osoba jest moralna. Ludzka świadomość nie działa w sposób moralny. Ludzka świadomość jest niemoralna. Aby osiągnąć moralność człowiek musi przekroczyć swoją świadomość i stać się osobą. To dokonuje się pod wpływem Boga. Bóg ożywia w nas osobę i sprawia, że człowiek zaczyna działać moralnie. Dlatego nie ma moralności bez Boga, jak to dostrzegł i zauważył Dostojewski. Bez Boga nie ma także ludzkiej osoby.



Bez otwarcia na Boga człowiek pozostaje sam ze swoją świadomością. Człowiek jest wtedy panem samego siebie, ale to jest panowanie myślenia nad człowiekiem. Myślenie ustanawia siebie samo, ale nigdy nie zdoła ustanowić realności. Myślenie zasłania realność, maskuje ją, ale nigdy nie stanie się realnością. Myślenie (cogito) i świadomość nigdy nie staną się osobą. Myślenie jest zaprzeczeniem osoby i osobowego bytu (osobowego istnienia). Jeżeli chcesz stać się osobą, musisz porzucić myślenie na rzecz realności (czyli dla kontaktu z istnieniem).



Człowiek może stawać się osobą albo świadomością. Jednak realne jest tylko osobowe fieri (stawanie się). Stawanie się świadomości jest intencjonalne (czyli nierealne), jak byśmy dziś powiedzieli wirtualne lub kulturowe (może raczej kulturalne). Stawanie się świadomości jest tworzeniem własnego świata, jest konstruowaniem własnego sensu i porządku świata, jest tworzeniem światopoglądu i własnego świata wartości. Ale to wszystko jest jedynie myśleniem i wymyślaniem.



Nasza świadomość jest wymyślona, ponieważ jest myśleniem (cogito). Jest to myślenie o świecie, o sobie, o człowieku i o Bogu. Ale to jest tylko myślenie, nawet jeśli potrafimy utrwalić je w postaci wytworów sztuki, literatury, kultury. Natomiast osobowe stawanie się jest czymś naprawdę realnym. To stawanie się jest wynikiem realnych relacji z Bogiem. Osobowe stawanie się dzieje się na poziomie egzystencji, czyli istnienia urealniającego byt człowieka. Osobowe stawanie się dokonuje się więc w samej realności, a nie w myśleniu. Dlatego dokonuje się ono w prawdzie i dobru, dokonuje się poprzez prawdę i dobro realności. Dlatego osoba osiąga w moralnym działaniu trwałość. Osiąga trwałość realności dzięki realnej prawdzie i realnemu dobru.



W swym stawaniu się osoba powstaje i utrwala się, natomiast świadomość jest ciągłym przepływem, jest powstawaniem i ginięciem. Świadomość jako cogito jest zmienna, nie ma punktu zaczepienia. Jest jak Heraklitejska rzeka – panta rei. Świadomość jest samym stawaniem się, jest strumieniem. Osoba jest trwaniem. Jednak aby osoba mogła w pełni trwać, musimy ją stale podtrzymywać i chronić dzięki naszym działaniom. Osobę utrwalają i podtrzymują nasze moralne czyny. Jeżeli podejmujemy moralne czyny, to jednocześnie podtrzymujemy trwanie osoby. Gdy w naszym życiu brakuje moralności, to od razu zanika nasza osoba (nasza osobowa podmiotowość). Wówczas świadomość przesłania nam osobę, maskuje ją. Świadomość staje się maską i karykaturą osoby. Staje się maską realności. Świadomość podszywa się pod osobę, tak jak szatan podszywa się pod osobę Boga.



Jeżeli filozofia gloryfikuje świadomość zapominając o osobie, to działa na szkodę człowieka, działa przeciwko człowiekowi. Potrzebna jest nam dzisiaj filozofia osoby, czyli filozofia prawdziwie metafizyczna. Bez metafizyki, która tropi w człowieku realność i dociera do samego istnienia, nie moglibyśmy poznać i zidentyfikować osoby. W filozofii świadomości sama świadomość uzurpuje sobie całą władzę i sama uważa się za osobę i osobową podmiotowość. Jest to największe kłamstwo, jakie pojawiło się w filozofii. W ten sposób filozofia w czasach nowożytnych i współczesnych oszukuje człowieka, biorąc pozory za rzeczywistość. Musimy się wreszcie wyrwać z pozornego świata świadomości, żeby dotrzeć do samej realności człowieka. Musimy wciąż nawracać się na rzeczywistość. Musimy zwracać się do samej rzeczywistości. Taka jest rola filozofii. Jeśli o tym zapomni, to stanie się zbędna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz